CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

11 grudnia 2011

Jajecznica i proszki na sen

- Ten człowiek znowu pojawił się na skwerze.
Adam podszedł do okna. Po porannej szarudze wzmógł się wiatr i nawet nieśmiały brudnożółty krąg słońca prześwitywał przez zwarte dotąd pokłady szarych chmur. 
- Rzeczywiście. Zdaje się, że wczoraj był tutaj o tej samej porze.
- I tak jak niespodziewanie się zjawił, tak i zniknął.
- Nie przyglądałem się.
- Kiedy otworzyłam drzwi, już go nie było.
- Nie sądzi pani, że powinniśmy go zaprosić? Wygląda na to, że nie chciałby być widziany, już po otwarciu  kawiarni.
- Możliwe, ale wie pan, on wygląda nieciekawie. Jest brudny i najprawdopodobniej bezdomny.
- Prawdopodobnie też poranna kawa nie jest jego marzeniem. Kawa, za którą prawdopodobnie i tak by nie zapłacił.
- Nie chciałam tego mówić.
Dziewczyna wydawała się być speszona. Próbowała jednak kontynuować wątek nieznajomego.
- Gdybym spotkała go przed swoim domem, możliwe, że zaprosiłabym go do środka, aby się ogrzał.
- Myślę, że moglibyśmy go zaprosić. Co pani sądzi na ten temat?
- A nasi codzienni goście? Czy byliby z tego zadowoleni? Mówił pan o dbaniu o reputację kawiarni.
- Niewątpliwie należałoby tego pana umyć i ogolić - Adam przetarł szybę, starając się dokładnie zlustrować sylwetkę siedzącego na ławce mężczyzny - coś tam z ubrań znajdzie się dla niego w mojej szafie.
Dziewczyna spojrzała na kawiarennika z nieukrywaną satysfakcją, ukazując głębię swoich zielonoszarych oczu.
- Mario, niech pani się tym zajmie. Proszę przyprowadzić tego mężczyznę i skierować go do mojej łazienki na górze.  W przedpokoju znajdzie pani jakieś spodnie i sweter. W łazience przygotuje pani ręcznik i przybory do golenia dla gościa. Powiem w kuchni, aby przyrządzono jajecznicę na boczku.
Wybiegła.
Adam przeszedł do sieni, będąc ciekaw, kim jest ten człowiek, który za chwilę przekroczy próg kawiarni. Za ladą pojawiła się kucharka, która zdawała się być poinformowana o toczącej się przed chwila rozmowie.
- To już nie będzie kawiarnia, szefie. Przedwczoraj wódeczka z zakąską, dzisiaj jajecznica. Czym pan nas jeszcze zaskoczy?
- Czas pokaże, pani Krysiu, czas pokaże.
W drzwiach ukazał się mężczyzna, nieogolony, ogorzały z mokrą i mocno zniszczoną czapką wciśniętą na głowę i zakrywającą uszy. Spojrzenia Adama i mężczyzny spotkały się i pozostały w tym kontakcie przez dłuższą chwilę. Adam próbował ocenić wiek nieznajomego. Biorąc po uwagę jego wielotygodniowy zarost i zniszczoną zmarszczkami twarz, kawiarennik przypuszczał, że mężczyzna przekroczył sześćdziesiątkę, choć z wyglądu zdawał się być starszy.
- Zapraszam pana - podszedł do mężczyzny i wyciągnął dłoń. Mężczyzna nieśmiało podał swoją drżącą i opuchniętą dłoń. 
- Bardzo proszę, aby słuchał się pan Marii i wrócił z nią tutaj, do sali.
Posłusznie oddalił się z prowadzącą go przed sobą dziewczyną.
- Niech pani zrobi dwie jajecznice, nie żałując boczku. Wie pani, jak bardzo ...
- lubi pan jajecznicę na śniadanie - dodała z uśmiechem.
- Pani jajecznicę, trzeba dodać, pani.
- Dziękuję i cieszę się, że nie żałuje pan tego, że mnie zatrudnił.
Adam wykonał teraz te wszystkie czynności, które zwykła robić Maria bezpośrednio przed otwarciem kawiarni. Czyścił blaty stolików, przykrył je obrusami, wyrównywał położenie serwetek i lichtarzyków na każdym ze stołów. Wyczyścił też dwa okna - witryny, znajdujące się na dwu przeciwległych, dłuższych ścianach kawiarni; jedno wychodziło na skwer, skąd prowadziło też do budynku kawiarni główne wejście, i to drugie patrzące na ogród, pozostający na zapleczu.
Mężczyzna wrócił zmieniony, czysty, suchy i ubrany w spodnie, koszulę i sweter  Adama. Nie wyglądał w nich źle, choć sprawiały wrażenie, że ich obecny właściciel oznacza się mniej solidną budową ciała. Usiedli przy stoliku najbliższym baru, przy którym zwykle siadywał personel kawiarni. Obaj przystąpili po posiłku z tak wielkim entuzjazmem, że spoglądająca na nich z otwartych drzwi prowadzących do kuchni pani Krysia, dumnie uniosła głowę, a jej oczy gorące były od łez szczęścia.
Nie zakończyli jeszcze jeść, kiedy wybiła dziewiąta i po otwarciu lokalu przez Marię, zjawiła się w nim niemal natychmiast, emerytowana nauczycielka ogólniaka. Pozdrowiła siedzących, a kiedy zajęła swój stolik, przynoszącą jej kawę z eklerkiem Marię, zapytała, ściszając tajemniczo swój aksamitny, starannie dopracowany głos.
- Pani Marysiu, słyszałam,że urządzacie "Dziady", czy to prawda?
- Tak, soreczko (Maria była wychowanką nauczycielki). Jeszcze terminu nie znamy.
- Córciu, a nie mogłabyś podsunąć jakieś ciepłe słówko szefowi, abym mogła przyjrzeć się tym przygotowaniom, a może  czum mu pomóc.
- Soreczko, wspomniałam o pani i szef nie wyklucza włączenia pani do tego przedsięwzięcia.
- To dobrze, kochanieńko. Z przyjemnością będę zaglądała tutaj, nie tylko na kawę. - A czy ten pan siedzący obok mistrza, to jakiś umówiony aktor?
- Jeśli aktor, to zapewne uliczny.
- Proszę ciepłe mleko dla panów - usłyszała Maria i siedzący nie opodal mężczyźni.

2 komentarze:

  1. wszystko dobrze... tylko co z proszkami na sen? ;)

    pozdrawiam, skowronek

    OdpowiedzUsuń
  2. ... znaczy się, że czytasz, Skowronku bardzo wnikliwie... odpowiem tak ... gdzie są te proszki, nie wiem, bo dzięki nim zasnąłem przy pisaniu,
    pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń