ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

11 lipca 2012

Przemyślna strategia



Paul Cézanne - "Gardanne"

Literat powrócił do kawiarni ogorzały, z ramionami i twarzą muśniętymi ciepłą, tabaczkową barwą. To skutek przebywania w sadzie i takiego stołu ogrodowego ustawienia, jakie najdoskonalej sprzyjało penetracji południowych promieni. Kolejnym powodem zdobycia lipcowego koloru i żaru dobywającego się z ciała był ów szczególny dar, przez poetów natchnieniem zwany, a przez innych określony mianem tańca weselnego - na pamiątkę sławnego Reymonta, który skończywszy opis Borynowego wesela miał rzec, że natańczył się po wszystkie czasy.
Literata bez reszty pochłonęło pisanie, że zapominał o świecie całym i jedynie nieoceniona Maria przypominała mu o nim kawą z kardemonem i wanilią, albowiem smak pisarza był wyrafinowany i na korzenne specjały wrażliwy.
Późnym wieczorem, gdy kawiarniani goście żegnali się z przyjaciółmi, obierając kurs na wygodną, a przesuszoną gorącym powietrzem pościel, Literat powrócił do lokalu i spożywając późną, niewyrafinowaną tym razem kolację, przysiadł się do Adama.
- Pierwszy raz, o ile sięgnę pamięcią - konstatował - mam powieść w detalach opracowaną i na jednym wdechu mógłbym ją urodzić od poczęcia.
- Wnioskując po ogromie czasu, jaki spędził pan w sadzie zdaje mi się, że pan już sporo ją napoczął.
- Jak najbardziej, panie Adamie, a proszę mi wierzyć, że zdarza się to nieczęsto.
- O czymże pan tym razem raczy pisać - Kawiarennik nie krył zaciekawienia.
- Ech, panie, ja już ten temat miałem od lat w głowie. Aż dziw, że dopiero teraz. Niech pan posłucha.
- W słuch zamieniam się prawie.
- Czy zastanawiał się pan nad kwestia taką, że człowiek za życia nie zawsze bywa doceniany, że dzieło dopiero po jego śmierci żyć zaczyna?
- Niestety są takie przypadki.
- I o tym właśnie rzecz będzie się toczyć. Mamy o to malarza, który ledwie koniec wiąże z końcem, a może by i nie zdołał tych sznureczków związać, gdyby nie jego adoratorka, z którą go los złączył. Na pewnym etapie bezowocnego artystycznego życia, towarzyszka życia malarza, rozumiejąca tu i ówdzie panoszącą się zasadę braku akceptacji dla dzieła za życia artysty, wpada na karkołomny pomysł uśmiercenia niedoszłego geniusza. Śmierć ta, rzecz jasna, jest jedynie pozorna, choć przemyślnie zaplanowana. Na dalszym etapie odbywa się wyreżyserowana strategia polegająca na pojawieniu się na rynku nigdzie nie prezentowanych, choć skończonych dzieł zmarłego mistrza. Tych płócien ma być dziesięć w zamkniętym cyklu o nazwie "Dekalog". W rzeczywistości jedynie "Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" jest obrazem ukończonym. Adoratorka malarza sprytnie wykorzystuje zarówno temat malowideł, jak i też ograniczoną ilość dzieł w cyklu do tego, aby wyzwolić próżność u kolekcjonerów, którzy będąc pod wrażeniem osobistego uroku kobiety zaczynają konkurować pomiędzy sobą. Malarz, pozostający w ukryciu, zachęcony sukcesem pierwszego sprzedanego "pośmiertnego" płótna, podejmuje się malowania pozostałych części cyklu. Nie jest jednak automatem i niejednokrotnie doświadcza załamań. Ulega zniechęceniu i wzrasta jego obawa o to, że przebiegły plan jego przyjaciółki ujrzy światło dzienne. Czas nie jest jego sprzymierzeńcem, lecz motywowany, a wręcz manipulowany przez kobietę dopełnia cykl ostatnią pracą. Po sprzedaży ostatniego płótna oczekuje, zgodnie z umową, na nowe życie, nowy dokument tożsamości, który wykorzysta w podróży z towarzyszką na antypody świata, w którym żył jako umarły. Niestety to oczekiwanie będzie niespełnione. Nigdy już nie spotka kobiety.
- Jeśli oszustwo, to do końca - westchnął Adam - smutne zakończenie.
- Zawsze zakończenie czegoś jest smutne.

3 komentarze:

  1. Coś mi ta opowieść przypomina... Ale grzebię w zasobach i nic!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smoothoperator12.07.2012, 00:43

      Witaj,
      i mnie ona coś przypomina...a jeśli nawet dosłowność tematu nie jest pewna, to sam problem wskazujący na to, że "za życia" twórca jest niedoceniany, w przeciwieństwie do czasu, w którym nie może już zabrać głosu, ani też cieszyć się powodzeniem wśród odbiorców, wydaje mi się interesujący. W tym przypadku dochodzi również do głosu kwestia wykorzystywania okoliczności śmierci twórcy dla własnych celów, jak i też przewartościowanie dzieła sztuki wskutek swoistej kampanii marketingowej, mającej podłoże stricto komercyjne,
      pozdrawiam

      Usuń
  2. Witaj Smoothoperatot, taka powieść mogłaby być bardzo ciekawa. Odwieczny temat femme fatale. Ale w tym wypadku tylko wykorzystuje do malowania dzieł, a nie do zabicia męża, jak to bywa w kryminałach. Np. "Żar ciała".
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń