CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 lipca 2012

Żywioł



Paul Gauguin - "Maternity Aka Three Woman On The Seashore"


- Inżynierze, niech pan spojrzy - redaktor Pokorski wskazał na zawieszony na przeciwległej stronie ekran telewizora, na którym prezentowano obraz zniszczeń po przejściu tornado.
Bek spojrzał w tamtą stronę i jedyne, co mógł zrobić w tym momencie, to pokiwał z niedowierzaniem głową.
- Straszne nieszczęście - usłyszeli nad sobą głos pani Zofii, która przysiadła się do ich stolika - pozwolą panowie?
- Proszę bardzo - zareagowali niemal równocześnie.
- Od pewnego czasu nie wychodzę z domu bez sprawdzenia, czy zamknęłam okna - zauważyła Zofia.
- Oj tak, pogodę mamy dynamiczną - przyznał Pokorski.
- Zatem ocieplenie klimatu tak właśnie następuje? - westchnęła Zofia - nie poprzez systematyczny wzrost temperatury zima i latem, lecz wskutek gwałtownych zmian zachodzących w przyrodzie?
- Być może - odparł inżynier Bek - W czasach mojego dzieciństwa mieliśmy również kaprysy pogody, lecz ich intensywność nie była aż tak dokuczliwa. Bywały raczej lata suche na przemian z mokrymi i chyba łatwiej było przewidzieć katastrofę. Dzisiaj taki na przykład rolnik w jednym roku może spodziewać się przymrozków, gradobicia, suszy, powodzi i trąb powietrznych.
- A i u nas też powiało, też zniszczenia i wiatrołomy w Zalesiu. Byłem tam z aparatem - zakomunikował Pokorski.
- Jak by nie oceniać zmiany klimatyczne, czy w istocie mamy do czynienia z ocieplaniem się klimatu, czy to jedynie jakiś szczególny układ okoliczności przyrodniczych się ukształtował, to powinniśmy przywyknąć i dostosować się do tych zmian.
- Co pan ma na myśli, inżynierze? Wydaje się, że z każdym rokiem nasze służby interwencyjne: straż, policja, służba zdrowia i wojsko działają sprawniej.
- To prawda redaktorze. Zresztą pan wie najlepiej, jak to na naszym terenie funkcjonuje, bo media lokalne również coraz lepiej wypełniają swoja rolę podczas zdarzeń losowych. Mnie jednak chodzi o kompleksowe podejście do tych zdarzeń.
- Jak bardzo kompleksowe? - dopytywał się Pokorski.
- Widzi pan, jeśli przyjmiemy, że zjawiska przyrodnicze o  charakterze katastroficznym występują i będą występować regularnie, choć ich charakter, forma, czas w którym wystąpią i skala wywołanych przez nie zniszczeń trudne są do wyliczenia, to należałoby przyjąć, że po każdej, takiej jak ostatnio, nawałnicy, powodzi czy pożarze, konieczna jest prędka, materialna i rzeczowa pomoc, której nie zastąpią nawet najdalej idące ubezpieczenia mienia. Państwo powinno zatem zainwestować w regionalne centra zaangażowane w produkcję środków, materiałów i urządzeń, które należałoby dostarczać do poszkodowanych przez żywioły regionów.
- Jak to konkretnie widzi pan funkcjonowanie takich ośrodków - dopytywał się redaktor.
- Centra te powinny się stać miejscem produkcji i gromadzenia materiałów budowlanych, od przysłowiowych worków z ziemią, po namioty i domki, od pomp wodnych do mebli i sprzętu budowlanego. 
- A pieniądze na to, panie inżynierze? - wtrąciła pani Zofia.
- Otóż państwo i tak wydaje pieniądze na walkę z żywiołami, czy to poprzez bezpośrednie przekazywanie finansowej pomocy poszkodowanym, czy też poprzez środki uruchamiane przez władze samorządowe. Organizowane są też dobrowolne zbiórki na zakup potrzebnych rzeczy czy też funkcjonuje pomoc sąsiedzka. Gdyby jednak uprzedzić fakty, gdyby spróbować zainwestować w produkcję niezbędnych artykułów, to można by przy okazji pobudzić gospodarkę. Działałoby to na zasadzie prac publicznych, na które państwo również przeznacza znaczne środki. należałoby więc spróbować wymyślić formę finansowania, opracować strategię produkcji i redystrybucji, kiedy zajdzie konieczność użycia środków. Mało tego, gdyby okazało się, że podaż nagromadzonych środków przewyższa potrzeby, można by na wniosek zainteresowanych i najbardziej potrzebujących dofinansowania samorządów, przeznaczać część materiałów budowlanych na budowę mieszkań komunalnych, na poprawę infrastruktury.
Z każdej, nawet najtragiczniejszej historii, można wyciągnąć wnioski, ba, nawet trzeba, drodzy państwo.

2 komentarze:

  1. Witaj Smoothoperator, bardzo sensowne rozważania, tylko kto u nas myśli perspektywicznie.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  2. Małż twierdzi, że podobne zjawiska były zawsze. Jeno się nikt z władzy nie przejmował, że tam komu stodołę zrujnowało, spaliło od pioruna stajnię, czy zabrało dach. I powodzie praktycznie co rok bywały. Nikt indywidualnie do Państwa ręki nie wyciągał, bo i nie było po co. Ewentualnie PGR-y dostawały dotacje...

    OdpowiedzUsuń