CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 sierpnia 2013

PACIORKI


Jeśli kiedykolwiek natkniesz się, wróć, dasz się nanizać, czytelniku na igłę, którą zwykle przepoławiam drewniane koraliki, innymi słowy, kiedy przypadkowo uda ci się dotrzeć do tych krótkich opowiastek, ba, jeśli spróbujesz je odczytać, wiedz, że w dobie prędkiego czytania, spowodowanego notorycznym brakiem czasu, te spięte nicią paciorki nie mają wielkich aspiracji do stania się artystyczną prozą. Ot, niechże te opowiastki istnieją sobie; pozwalam im żyć, jak pozwalam żyć krnąbrnemu komarowi, czy nocnej ćmie, z których pożytek wiadomy, a więc żaden.
Nie dalej jak dzisiaj śledziłem wędrówkę robaczka po wyboistej (dla niego) ścieżynce nieopodal kamienicy. Jakkolwiek robaczek wyglądem swym nie dawał powodu do pokochania go czystą, altruistyczną miłością bliźniego i mogłem w swej przekorze ucywilizowanego człowieka zagrodzić mu drogę, albo, co gorsza, rozdeptać na miazgę, darowałem mu życie mówiąc sobie: „egzystuj drobnoustroju, śmierci ci zadać nie zamierzam”.
Podobnież jest z moimi opowiastkami, które wędrują sobie z lewej ku prawej stronie i na odwrót, a ledwo zawiesisz na nim oko, przelezą na przeciwległą stronę, pozostawiając po sobie niedosyt treści, zbyt wielki, aby taki grasujący sobie paciorek nazwać opowiadaniem. Takież było ich powołanie do życia, takaż podła misja została im zaszczepiona.
Niechże więc sobie grasują do woli, póki sił starczy, a wiadomo przecie, że sił z wiekiem ubywa, a może i tak się zdarzyć, że się skończą, nagle, po diable.

Aby rozwlekłością słów i myśli nie przesadzić, proszę pokornie o nierozdeptywanie robaczków-paciorków, przynajmniej w pierwszym odruchu naglącej konieczności walenia po łbie – tego naszego cywilizacyjnego przymusu ważenia sobie lekce maluczkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz