CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 maja 2014

Dytyramb na cześć pierwszego maja

Skąd się wzięło pierwszomajowe święto, nie ma sensu przypominać, bo taki twór jak robotnik, dzisiaj nie istnieje, choć ktoś tam jeszcze pracuje, jeśli pracę ma, więc cieszy się po swojemu, że mimo wszystko ma, w odróżnieniu od tych, co nie mają.
W ogóle to najlepiej by było, wydać taką ustawę, w której zakazywałoby się pamiętania, że egzystowało kiedyś robotnicze święto, że, na ten przykład, stolica odbudowała się sama, że kopalnie, huty, fabryki maszyn, stocznie to jeno jakieś wydumane, komunistyczne byty, w których jedyne, co tak zwana (a fuj!) klasa robotnicza miała co do roboty to protestować.
Dzisiaj wiadomo, że nic a nic w peerelu dobrego nie robiono, karano śmiercią za chodzenie do kościoła, każdy milicjant miał obowiązek bicia kogo popadnie, rządzili nami zdrajcy, nauczyciele zajmowali się jedynie idokrtynacją zamiast nauczaniem, lekarze zabijali zamiast leczyć a w sklepach przez czterdzieści lat był tylko ocet na kartki. Po ulicach chodziły nienażarte niedźwiedzie, które polowały na bezdomnych i wycieńczonych ludzi, którzy dogorywali w rynsztokach nigdy nie remontowanych ulic. Nie czytano książek i nie chodzono do kin; teatry były zamknięte a artyści siedzieli o occie i wodzie w obozach koncentracyjnych. Po całym kraju grasowały komunistyczne bandy, rabując, gwałcąc i puszczając z dymem wszysko, co napotkaly na swojej drodze. Polskojęzyczni Rosjanie i Żydzi wybierali się nawzajem do tak zwanego sejmu, a każdy urząd, od sołtysa po wojewodę okupiony był krwawą walką, w której ginęli niewinni ludzie. Na wsi batożeni chłopi przytraczani byli do pługów, na klęczkach siali i sierpem rżnęli zboże, żywiąc się zupą z pokrzyw i kłączami posiekanego perzu.
Nikt nie był pewny swego jutra - w każdym mieszkaniu, jeśli w ogóle ktoś miał gdzie mieszkać, instalowany był podsłuch; ludzie milczeli, bo każde słowo ewentualnego sprzeciwu karane było śmiercią przez powieszenie.
I w końcu przyszedł rok 1989, i wszystko się odmieniło: rozpostarł swoje skrzydła raj, a jak nastała Unia, to stało się jeszcze lepiej niż w raju, bo można sobie wyjechać, gdzie oczy poniosą.
Pierwszego maja nie idzie się do roboty i można sobie podeżreć kiełbasy, kaszanki i karówki z grila - oczywiście pod warunkiem dostania dyspensy. 

1 komentarz:

  1. Mnie pierwszy maj jednak sentymentalnie się kojarzy. Najpierw pochód obowiązkowo (bo byłam w ,,czerwonym'' harcerstwie), a potem? Pierwsze w sezonie lody, prince polo i torcik wedlowski bez kolejki, wycieczki do ZOO w Oliwie, potem randki... To tak do połowy lat 70-tych, potem już nie!

    OdpowiedzUsuń