CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

27 marca 2016

POWTÓRKA Z PRZESZŁOŚCI [fragment "Prowincji"]

A wiosna była ciepła tego roku. Szczególnie kwiecień i początek maja. 
Przysłuchiwał się opowieściom wuja, który wspominał takie wiosny, że w połowie kwietnia można było spokojnie zażywać kąpieli w płytszych stawach.
Tak gorąco tego roku nie było, ale słońce piekło nieznośnie i w mieszkaniu nie sposób było wytrzymać, a tu za pasem matura… a tam radosne barwy narcyzów, tulipanów, magnolii, szafirków, stokrotek i mniszka. Forsycje pogubiły już żółte żagle kwiecia, pękały pierwsze pąki kasztanowców, na łąkach błękitniały i odurzały ostrym zapachem fiołki, na leśnych polanach pojawiały się bezgłośne dzwoneczki konwalii a przy drogach lada chwila miały rozkwitnąć dorodne kiście białego i fioletowego bzu.
Pośród jasnozielonych, strzelistych, choć jeszcze młodych topoli, na łąkach ciągnących się wzdłuż stawów były takie zaciszne a nasłonecznione miejsca, które wręcz zapraszały do rozłożenia koca i pozostania na łonie przebudzonej do życia natury aż do wczesnego wieczora.
Nie pozostawało mu nic innego, jak wziąć koc, kanapki i herbatę w termosie, zapakować do plecaka książki i zeszyty, i cały boży dzień spędzić na powietrzu, przygotowując się do matury.
Wyliczył sobie, że chyba z historii ma najwięcej zaległości, ale że nie potrafił skupiać się na jednym przedmiocie, zabrał z sobą notatki z literatury i tak na zmianę „zaliczał” temat po temacie.
Zaczął od Chrobrego, jego walk o poszerzenie granic państwa polskiego, przedostał się przez rozbicie dzielnicowe, docenił starania Kazimierza Wielkiego o jakość gospodarki, zawalczył pod Grunwaldem i skończył na pozytywnych skutkach wojny trzynastoletniej zakończonej pokojem w Toruniu. 
Z piętnastego wieku przeskoczył w literacki okres romantyzmu i udowadniał „ludowość” Mickiewicza, oceniał zacną podstępność Wallenroda oraz charakteryzował poemat dygresyjny na przykładzie „Beniowskiego”. Stąd wyruszył na spotkanie z Judymem, próbując tłumaczyć jego zachowanie w stosunku do Joanny, wniknął w słowotwórcze pomysły Leśmiana, aby w końcu zinterpretować „Ocalonego” Różewicza i zatrzymać się na chwilę na imażynizmie Jesienina.
Słońce topiło jego nagie plecy i ramiona, a kiedy wystawiał ku niemu twarz, unosił nad głowę otwartą książkę w taki sposób, aby rzucała cień na jego twarz. Kilka razy zmieniał pozycje przy czytaniu, tak jak zmieniał przedmioty. 
Poszedł na bój w Powstaniu Styczniowym, z którego powrócił jako Wokulski, by zaraz potem przemienić się w Benedykta Korczyńskiego, aż w końcu został Bogumiłem Niechcicem. Z Serbinowa uciekł z kolei do obozu „stańczyków” w Galicji, aby chwilę później zastanowić się nad przyczynami i skutkami rewolucji 1905 roku w Królestwie Polskim.
Dzień pochylał się coraz niżej i jak zniedołężniały starzec co i rusz padał na kolana. Podobnież i jemu poczynały opadać powieki na zmęczone czytaniem oczy, aż w końcu…
- Przyszłam do ciebie. Nie widziałam cię od dwóch dni.
- Nie byłem w mieście. Jestem tutaj, jak widzisz, na łące.
- Widzę, że czytasz, uczysz się, tak?
- Uczę się. To już ostatnie dni nauki. Zauważyłaś, że mnie nie ma?
- Trudno było tego nie zauważyć. Przecież ty śledzisz mnie już dwa i pół roku. Chodzisz za mną. Patrzysz w moje okno. Trudno tego nie zauważyć.
- Nie sądziłem, że masz świadomość tego, że jesteś przeze mnie obserwowana.
- A wiesz, nie od razu mi się to spodobało, ale w końcu to miłe uczucie, gdy ktoś powłóczy za tobą wzrokiem i cały czas zadajesz sobie pytanie, dlaczego nigdy się do ciebie nie odezwie.
- A nie pomyślałaś, że to by wszystko popsuło.
- Nie sądzę. Chciałbym wiedzieć, co o mnie myślisz i co miałbyś mi do powiedzenia, gdybyś nagle przerwał milczenie.
- Powiedziałbym:
mniej więcej dwa lata temu
ukłuła mnie róża
miała czerwone płatki
rosą pokryte
straciłem dla niej
wszystkie zapachy świata
nie podejrzewałem
że ukłucie kolcami róży
jest bezbolesne
- Tak byś powiedział? Ładnie. Przykro mi, że mi tego wcześniej nie powiedziałeś.
- Teraz mówię. Za późno?
- Nigdy nie jest za późno.
- Nigdy? Dlatego przyszłaś do mnie właśnie teraz?
- Przyszłam do ciebie, aby posłuchać jak recytujesz Mickiewicza.
- „Alpuharę”, „Romantyczność”, „Świteziankę”?
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o coś innego? Nie udawaj, że nie pamiętasz.
- A zatem chcesz, abym wyrecytował „Czaty”…
- Oczywiście. Właśnie to. Słuchałam cię wtedy bardzo uważnie. Patrzyłam na ciebie cały czas, kiedy to mówiłeś, a ty tylko dwa razy spojrzałeś na mnie: na początku, kiedy chciałeś zlokalizować mnie na tej sali i podczas tych słów… wiesz jakich?
- Wiem.
- Po twoim występie nie słyszałam już niczego i nikogo. Tak liczyłam na to, że do mnie podejdziesz
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj, tylko powiedz to jeszcze raz… a potem… potem wszystko się w naszym życiu zmieni, zobaczysz.

Chłodny powiew przedwieczornego wiatru otworzył mu oczy na świat. Wargi miał spękane i rozchylone. Wydawało się, że wydostawały się przez nie jakieś bezgłośne słowa.
Nagle wstał i spostrzegł, że podłużny cień przemknął pomiędzy drzewami.
- Gdzie jesteś? - krzyknął, obrócił się, penetrując wzrokiem cztery strony świata.
Nikt nie odpowiadał.

[Dobrzelin, 27.03.2016]

2 komentarze:

  1. Ach, kiedy nadejdzie ten ciepły czas majówek na trawie? Przypomniałeś mi moje przygotowania do matury, gdy ciepło,uczyć się nie chce i robi się wszystko, byle oderwać się od zakuwania...
    Bo kto widział organizować ważne egzaminy w taką pogodę, to czas dla zakochanych i zafiksowanych na wiośnie, a nie czas na naukę o Powstaniu Warszawskim i Batalionach Chłopskich...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, te wspomnienia. Najpierw przygotowanie do matury. Spamiętać, nie pomylić, a tematów i utworów sporo. Ten czas i znajome kasztany. Wspomnienia tych mgiełek i tych wzruszeń - bezcenne.

    OdpowiedzUsuń