ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 czerwca 2016

NA PIERWSZY RZUT OKA

Oto, co rzuciło mi się w oczy po przekroczeniu granicy... no może wtedy, gdy w pierwszym dniu przyszło mi się zadomowić.
Rzecz jasna na początek należy wymienić to nocne przez Adelkę powitanie, z tym gromkim szczekaniem, z tą niesamowitą żywotnością, podskakiwaniem, lizaniem, łaszeniem się do nóg, pragnieniem zabawy, słowem powitanie, jakiego się nie spodziewałem, bo to jednak prawie pięć tygodni byłem poza domem, a suczka jednak pamięta. A przywiozłem jej gumową, w „jerzyka” uformowaną piłeczkę, którą uwielbia się bawić… nie, nie kupiłem jej - Alelka przed moim wyjazdem tak się nią zabawiała, że wrzuciła ją do mojej podróżnej torby, co stwierdziłem już w czasie trasy. Tym większa była jej radość, gdy mogła ponownie pochwycić ją do pyszczka i stanąć ze mną do rutynowej walki w „przeciąganie piłeczki”.
Druga kwestia to mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Nie żebym był zawołanym fanem futbolu, ale pomyślałem sobie, że w kolejnej przerwie pomiędzy kursami obejrzę sobie jakiś mecz. A tak w ogóle, to kiedy jest się poza krajem, to ma się ochotę zobaczyć, co tam w magicznym pudełku się wyprawia. No i okazuje się, że nic a nic tej piłki nożnej ani w publicznej, ani w dostępnej z satelity komercyjnej nie pokazują, tylko rozwodzą się nad polskimi szansami. Taki mecz piłkarski z przerwą trwa około godziny, natomiast otoczka wokół niego pięć albo i dziesięć razy dłużej. Ciekawe.
Jestem cokolwiek w tyle za naszymi braćmi o śniadej i jeszcze ciemniejszej, bo niemal czarnej karnacji, więc nie wiem, czy te piłkarskie mecze można sobie na polskiej szerokości geograficznej obejrzeć czy też nie. Możliwe, że gdzieś tam na jakimś płatnym kanale, ale mam gdzieś te płatne, więc sobie nie obejrzę… i może lepiej, bo znajdzie się czas na poczytanie czegoś, a i w domku coś się tam porobi.
Na marginesie przypomniałem sobie takie wydarzenie. Przed laty to było, kiedy polscy siatkarze w mistrzostwach świata uczestniczyli (jak się okazało z powodzeniem - srebrny medal zdobyli)… a ja siatkówkę najbardziej na świecie ze sportów lubię. Pamiętam, że przed tym siatkarskim mundialem jedna z platform… a co, powiem - Polsat - rozgłosił wszem i wobec, że następuje u niego promocja w zakupie dostępu do pakietu jaki oferuje. Mistrzostwa świata w siatkówce miały być taką przynętą dla oglądaczy: wykup pakiet Polsatu - obejrzysz siatkówkę. No i zawziąłem się, ja, fan siatkowego sportu. Nigdy przenigdy Polsatu nie zakupię i dotąd trwam w tym postanowieniu. Ta reklama wydała zły owoc, zawziąłem się - nie dam się panie i panowie na taki propagandowy lep pochwycić.
Kolejna kwestia jaką napotkałem po przyjeździe to onetowska reklama artykułu, w którym zachęca się do przeczytania wieści z krainy nauk. Jacyś tam naukowcy (podejrzewam, że znów amerykańscy) głoszą, że picie gorących napojów (rozumiem, że nie o wrzątek tu chodzi) takich jak kawa i herbata powoduje raka przełyku. No to dziękuję bardzo - jestem raka nosicielem i od samego dzieciństwa byłem. Podejrzewam, że na te naukowe rewelacje to panowie naukowcy mają mnóstwo potwierdzonych dowodów. Wyobrażam to sobie tak. Wybierają ci państwo w różnych stronach świata, dajmy na to, dziesięć tysięcy przypadków „zejść” z powodu raka przełyku. Jako że z obywatelem, który zszedł był z tego świata już nie porozmawiają, trafiają do ich rodzin.
- Dzień dobry pani/panu, my tu w takiej naukowej sprawie… a pana/pani zmarła małżonka/mąż to kawę albo herbatę pił? A może także zupką się raczył/-ła? 
Z ogromnym prawdopodobieństwem można przewidzieć odpowiedzi, z których wniosek następuje taki, że rak przełykowy ma ścisły związek z wypijaniem gorących napojów, nie mówiąc już o zupkach.
Jak ja lubię te medyczno-naukowe rewelacje, co tu jeść, co wypijać, aby przypadkiem nie umrzeć chorym. 
Skoro znalazłem się przy chorobach, to przy nich pozostanę. Będzie o tych psychicznych w zaawansowanym stadium rozwoju.
Zanim to nastąpi, nie powiem, abym niejakiej obawy nie posiadał. A nuż mnie zamkną z tego powodu, że nie będąc specjalistą od psychicznych schorzeń, wypowiadam się w tej drażliwej kwestii. Może zamkną, myślę sobie, ale jak nawet to zrobią, to przecież że i nakarmią, bo w Polszcze tak przecież nie jest, aby więźniowie musieli głodować… ale do rzeczy.
Pan M. namiestnik od spraw wojskowo-wojennych wyraził się był przed ponad miesiącem (na własne starcze małżowiny uszne słyszałem), że kraj nasz całkowicie nieuzbrojony jest przed napadnięciem go z zewnątrz (wicie-rozumicie, skąd ten najazd miałby być, przypominać nie muszę). Żeby tylko przez ostatnią ekipę rządzącą był tak bardzo nieuzbrojony, to może dałoby się jakoś przełknąć, bez narażenia się na raka,  ale nieuzbrojony był od samego początku istnienia tak zwanej, tfu, trzeciej republiki. Wszystko źle się działo.. kulków nie starczało, armatów niewiele, krążowników i czołgów mało, nie toci co trza rządzili w armii - słowem sodomia i camorra. Sobie wtedy pomyślałem, że jak nic, całe ćwierćwiecze czekać trzeba będzie, aż się w naszym wojsku poprawi. A tu masz. Pół roku pan M. wojnami się zajmuje i proszę, nasza ojczyzna kochana nikogo się już nie lęka, każdy atak odeprze. Kulki się poznajdowały, armaty, rakiety, krążowniki, czołgi i inne wojenne frykasy.
A mnie się wydaje, że takie pana M. bajanie to wyjęte jest z podręcznika psychiatrii opisującej nieuleczany przypadek chorobowy.
Zdaje się, że pobyt pana M. na tym wielce wystrzałowym stanowisku związany jest z tym koniecznym w przyrodzie dążeniem do równowagi. Mieliśmy już wszakże na tym fotelu specjalistę - lekarza od psychiatrii, teraz mamy i pacjenta.
Tyle że mało to zabawne jest, bo taki gość chroniony jest przez prawo i za czyny swoje a słowa odpowiadać nie może; może z kolei, i to już całkiem serio, wywołać wojenną zawieruchę, a mnie z karabinem i to w obronie urojonych fantazji pana M. nie do twarzy.

[19.06.2016, Dobrzelin]

5 komentarzy:

  1. Dobrze, że pan M. nie ma, na razie, dostępu do czerwonego guzika...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a może ma czarny, bo kazał przemalować na czarno ten czerwony...

      Usuń
  2. Oj, tak! Otwierasz lodówkę, a tam Lewandowski, otwierasz szafę, a tam żona Lewandowskiego.Wczoraj przed prognoza pogody naliczyłam 5 reklam tego samego produktu, pomyślałam, że może im się coś zacięło, albo pan od reklam do WC poszedł.
    A wojsko nie tylko naprawione mamy, ale jeszcze na walkę z islamistami wysłali, takie cuda to tylko w Polsce!!!
    Teraz wiesz po co mamy psa - żeby chociaż ktoś cieszył się na nasz powrót :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... kontynuując wątek "reklamowy" to mam tak - przysięgam, że mówię prawdę - uruchamiam telewizor i ... ciach - szóstka (uwaga numery kanałów podawane dla przykładu) - reklama; 23 - reklama; 112 - reklama; 53 - reklama, 7 - reklama; 24 - reklama; 110 - ups... ten program zakodowany :-) ... i tak dalej i dalej... i dziwię się sam sobie - jak ja to robię, że zawsze trafiam na reklamy? Ech, żebym w totku miał takie szczęście :-)

      Usuń
  3. Niesamowite, mam takie samo odczucie. A na reklamy to podobno coraz bardziej młodzi się nabierają.

    OdpowiedzUsuń