ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 czerwca 2016

WIZYTACJA

Zaczęło się pana burmistrza oprowadzanie.
Pod numerem jeden piekarnicze rozmaitości; obok, pod dwójką, ciast wszelakich zapachy i smaki; dalej, pod trójką, różnorodności spożywcze na wzór małego marketu; później czwórka i piątka - to alkohole i napoje z lodami; szóstka to sery domowej produkcji od trzech gospodarzy; pod szczęśliwą siódemką pana Laskowskiego wędliny i mięso; obok, pod ósemką, wszystko co z drobiu zrobić da się - wędliniarska konkurencja, dalej jaja z gospodarstw i mleko prawdziwe i masło - to dziewiątka; pod dziesiątką pani Różańskiej kwiatów moc nieprzebrana; a dalej, z jedenastym numerem, państwa Iłowieckich iglaki; pod dwunastką pokarm dla zwierząt, tudzież ziemia ogrodowa, nawozy i wędkarskie akcesoria; od trzynastki do szesnastki to punkty usługowe, wymieńmy: złota rączka od ostrzenia noży, dorabiania kluczy i inne bieżące naprawy; obok materia krawiecka; dalej telefoniczny punkt z kupnem i naprawami oraz szewskie dominium.
Siedemnastka to salon odzieżowy; tuż obok - to numer osiemnasty - wszelkiego rodzaju artystyczno-bawełniano-lniano-wełniana „upiększalnia” ludzkich siedzib, jadalni, sypialni i salonów; dalej, pod dziewiętnastką stoisko obuwnicze; po czym numer dwudziesty oznacza zakup i usługi sukien ( w tym ślubnych) plus męskie garnitury (także w usługowej wersji, szyte na miarę); następnie dwadzieścia jeden oznaczające sportowo-młodzieżowy market a za nim pod numerami 22, 23 i 24 kolejno, nieco pomieszane: pończoszniczo-skarpeciano-bieliźniarskie imperium, rzeźby z obrazkami (w tym miejscu można także zostać na szkicu węglowym, lub pastelowo uwiecznionym) oraz pamiątkarsko-zabawkarski zawrót głowy.
Pod dwudziestym piątym numerem już dzisiaj pełen towaru kiosk a za nim, nieco na uboczu ale z numerem 26 kącik z miodami od czterech gospodarzy (w tym to miejscu pan leśniczy Gajowniczek również się prezentuje, a znajdą się w tym miejscu również domowe frykasy nie występujące w markecie.
Dwadzieścia siedem to z kolei produkty grupy producentów warzyw i owoców, a znajdzie się w tym miejscu także soki, dżemy, konfitury, przeciery i marmolady, susze wszelakie i warzyw az w nadmiarze; dwadzieścia osiem to świat książek, płyt i papierniczo-biurowe królestwo, a za tym światem, z numerem dwadzieścia dziewięć przestrzeń dla gospodarstwa domowego - od tosterów po wielkie zamrażalki i telewizory; trzydziestka z kolei to dla dzieciaków plac zabaw; z boku toalety, a po prawej, już bliżej wyjścia - tajemniczy, zamknięty pokój, natomiast zaraz przy wejściu/wyjściu lokalnej produkcji tradycyjne  lody.
I przez te wszystkie stoiska pan burmistrz na dwa dni przed oficjalnym otwarciem społecznego marketu był oprowadzany przez panów Laskowskiego, pana, który rekonstrukcją obiektu zawiadował oraz radcę Kracha.
Szybko psującego się towaru, rzecz jasna, na półkach jeszcze nie było. Ten pojawi się nocą tuż przed otwarciem gmachu, lecz ogrom przedsięwzięcia przekroczył wyobrażenia pana burmistrza, który pojawił się na wizytacji w towarzystwie kilku miejskich rajców.
Pan burmistrz był nadzwyczaj usatysfakcjonowany: pytał, podziwiał, wzdychał i zachwycał się aż do przesady.
- Nie pytam, ile to was kosztowało, ale efekt pracy jest znakomity. mam nadzieję, że bogaty popyt szybko zwróci poniesione nakłady. Ze swej strony obiecuję, że na całe województwo dam reklamę we wszystkich dostępnych mediach. nasze miasteczko leży, bądź co bądź, przy uczęszczanej trasie, sądzę więc, że będziecie mieli sporo przejezdnych klientów.
W ten sposób wyraził się pan burmistrz, a pan Laskowski, gdy zeszło się na temat kosztów przedsięwzięcia, aż westchnął głęboko, ale do studni westchnienia nie wpadł; pan radca Krach z kolei kpiarskim tonem głosu przypomniał głowie miasta:
- Z przyjemnością zauważam, że pan burmistrz przepięknie zmienił swoje zdanie, boć początkowo nie chciał dawać wiary naszym planom.
- To prawda, zawaliłem na początku - przyznał pierwszy obywatel miasta. - Widzę, jak słabej byłem wiary, a już o tak krótkim terminie oddania obiektu do użytku, to nic a nic nie myślałem.
- Panie burmistrzu - zareagował pan Laskowski - wszak obiekt już stał , a my zajęliśmy się głównie sprawami dostosowania istniejącej kubatury do naszych potrzeb. No i jeszcze ta kwestia parkingu. To, wbrew pozorom, twardy orzech był do zgryzienia, ale się udało. Przedsiębiorstwo powiatowe od budowy dróg rozłożyło na korzystne raty koszty położenia asfaltu; chodniczki już we własnym zakresie, a te kwiatki i iglaki to wkład pani Różańskiej i państwa Iłowieckich.
- Martwię się tylko tym, panie Laskowski, czy przypadkiem nasi drobni, miejscowi kupcy nie ucierpią na tej inwestycji? - odezwał się ponownie pan burmistrz.
- A czy dotąd nie cierpieli z powodu tych dwóch obcych marketów postawionych po obu stronach miasteczka? Pomyśleliśmy i o tym. Widzi pan, ci kupcy i ci państwo z usługowej branży maja u nas w mieście swoje punkty. Tutaj będą mieli kolejne. Pozornie zwiększy to ich koszt, ale zdaje pan sobie sprawę z tego, że w jednym miejscu robić zakupy to korzystniejsza dla całego biznesu perspektywa.
- Sam pan wspomniał, burmistrzu - wtrącił się do rozmowy radca Krach - że nasze miasteczko stoi przy ważnej i ruchliwej trasie, a nasz market właśnie przy niej leży. Zatem naszej konkurencji niech się raczej boją te istniejące już markety. Do na i lepiej dojechać, i sporo miejsca do zaparkowania aut.
- To prawda - przyznał pan burmistrz. - Nastawiacie się na klienta przejezdnego.
- Owszem - potwierdził pan Laskowski. - Dlatego z ta reklamą, panie burmistrzu, jeśli da się tę naszą obywatelska inicjatywę wesprzeć…
- To już macie jak w banku.
- Wyszli przed obiekt. Pan burmistrz zamyślił się na chwilę na tyle długą, aby jacyś chłopcy mogli przynieść zwiedzającym po lodzie pochodzącym z cukierenki, która wystawił swoje produkty tuż obok wejścia.
- Panie radco - pan burmistrz zwrócił się teraz bezpośrednio do pana Kracha - teraz przyszedł mi do głowy pewien plan. jak pan wie, te tereny obok, wychodzące już poza granice miasta, te przy szosie, a więc o rzut kamieniem, no te pozostałe po dawnym placu węglowym, w planie przestrzennym naszego miasta przeznaczone były na tereny rekreacyjne - głównie na boiska dla dzieciaków, a w przyszłości, być może basen… bo stadion piłkarski i hale już mamy… ale…
- Tak, panie burmistrzu, wiem, o czym pan mówi.
- tak sobie teraz pomyślałem, czy aby nie przesunąć budżetowych środków na tę inwestycję, aby mogła się ona rozpocząć. Poczatkowo planowaliśmy wystartować wczesna wiosną przyszłego roku, ale w tej sytuacji… no cóż,  mam nadzieję przekonać radnych.
- _ bardzo dobrze - skomentował pan radca. - Miło zauważyć, że panu burmistrzowi wraca wiara w ludzi.
- Bo tak sobie myślę, że jedno przy drugim dawałoby naszemu miastu korzyść. Kto wie, czy przyjezdni i na noc by u nas nie zostali.
- Dlatego może o kampingu warto pomyśleć - zauważył pan radca. - Miejsc hotelowych niewiele przecież mamy.
- To prawda. tereny rekreacyjne dla dzieciaków i parking… - rozmarzył się pan burmistrz.
- A jakże, panie burmistrzu - kontynuował radca Krach - koszty nie będą ogromne. Ma być elektryczność, toalety, prysznice, stały punkt z wifi…
- Dzieciaki będą miały boiska, a i market blisko…
- A przecież - zuchwale brnął dalej pan radca - to nasze miasteczko warte jest odwiedzin… a nasza rzeczka? a konie w Ciżemkach? a piękny las w pobliżu?
- Podzielam pana marzenia, panie radco - skwitował pan burmistrz.
Trudno powiedzieć, czy to przepięknie rozkwitła wiosna stworzyła tę atmosferę, która wróżyła rychłe pogodzenie się tych dwóch dotychczasowych adwersarzy: pana radcę i pana burmistrza. 
Znawcy zajmujący się prowincjonalną polityką skłonni by byli tę radykalnie przychylną marketowo-kawiarenkowemu towarzystwu zmianę, jaką zaprezentował przed chwilą pan burmistrz, skłonni byli ją przypisać temu, że pierwszy miasteczka obywatel zamierzał jeszcze jedną kadencję na najwyżej postawionym fotelu odbyć i stąd też pewnie ta pozytywna zmiana względem tej obywatelskiej inicjatywy. Dodatkowo ta popularność, jaka otoczyła szerokim kręgiem pana radcę wymagała raczej, aby przed kolejnymi wyborami mieć pana Kracha po swojej stronie. A nuż pan radca Krach dałby się przekonać na kandydowanie na szefa miasteczka? Ot i mamy dylemat.
Pan radca nie zwykł być bity w ciemię i pewnie o taką strategie pana burmistrza podejrzewał, lecz niewiele sobie z tych przemyśleń robił, bo o burmistrzostwie nie myślał, ale… z drugiej strony, potrzymać sobie głowę miasta w szachu? Dlaczego nie?
W końcu to dla wszystkich obywateli miasteczka lepiej, gdy panowie żyć będą w zgodzie, nawet jeśli ta zgoda pod kontrolą będzie, bo zgoda zawsze tyle samo zbuduje, co niezgoda zniszczy.
Przez chwilę jeszcze postali, pomyśleli i pomilczeli sobie, az w końcu pan burmistrz zwrócił się tymi słowy, tym razem do pana Laskowskiego:
- Jednego jeszcze nie wiem, panie Laskowski. Co będzie się mieścić za tymi zamkniętymi drzwiami, gdzie mnie dotąd nie wpuszczono?
- Ach tam? - pan Laskowski zmieszał się jak wyrwany do tablicy uczniak, niewiele do odpowiedzi przygotowany. - Tam, panie burmistrzu… uzgodniłem to z siostrami zakonnymi i księdzem Kąckim… tam będzie niewielka kapliczka i punkt gromadzenia odzieży i innych towarów dla najbardziej potrzebujących.
- Dalibóg, piękna inicjatywa - wyraził się pochlebnie pan burmistrz. Znaczy się, będzie miało swoje praktyczne rozwinięcie twierdzenie, że w dzisiejszych czasach supermarkety traktowane są przez ludzi jako nowoczesny kościół… a tu, proszę, co widzę? Pełne poparcie dla tej tezy.
I w końcu, kiedy słońce coraz wyżej na radośnie błękitny firmament się wspięło (a było to już po zjedzeniu lodów przez gości), pan radca Krach obiecująco przemówił:
- A teraz, panowie, zapraszam wszystkich do kawiarenki.

[08.06.2016, Bonevento we Włoszech]

2 komentarze:

  1. Jakiej tu magii użyć, aby pan radca Krach i mnie zaprosił do tej niezwykłej społeczności Kawiarenki, gdzie zgoda panuje i wszyscy troszczą się o to, by było miło, ciekawie, a ludziom żyło się wygodniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic prostszego, jak zaproponować swoją postać... kim ma być i jaką chciałaby pełnić w tej kawiarenkowej opowieści rolę, a już staremu pisarzowi (który ubiera wszystko w słowa) rzeknę jedno słowo, a radca Krach nie tylko na raz Cię zaprosi, ale pewnie wymagał będzie częstszej, czy to w kawiarence, czy w Ciżemkach obecności

      Usuń