ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 czerwca 2016

ZAPISKI Z PODRÓŻY (15)

No i wreszcie trasa na Polskę, jak się okaże z przygodami. Zjeżdżam z Pau w stronę Gaskonii, na wschód od Bordeaux, do małej miejscowości otoczonej winnicami - Saint Emilian. Tam załadowują mi jedna mała paletę do Teresina pod Sochaczewem.
Przez całą Gaskonię towarzyszy mi deszcz. To chyba wyjątkowa druga polowa maja i pierwsza czerwca we Francji - non stop pada. Mam zjechać aż pod granicę francusko-niemiecką, bo czeka mnie doładunek dnia następnego. Jadę więc znajoma trasą przez Angoloume, Limoges. Queret, Moulins, Montceau, Chalon i Dole w Jurze, gdzie tankuje auto. Później w kierunku Belfort i Miluzy. Przed Belfort, jakieś 80 kilometrów od granicy z Niemcami zatrzymuje się na nocleg.
Od rana we wtorek mam ponad 400 kilometrów „dolotki” pod załadunek do Elchingen - to już w stronę Bawarii. Czasu mało, więc mówię do renówki, aby pokazała swoje możliwości i jadąc na maksa, zdążam na czas, ładuję się i… mam czekać do środy po kolejny doładunek. Spędzam noc na parkingu przy autostradzie w pobliżu Ulm.
Rano jadę do Gundenlinden (jakieś 80 kilometrów), biorę ładunek, lecz nie do kraju, lecz do zakładów Audi w Ingolstadt. Tam, jak przeważnie w zakładach produkujących samochody - dziadostwo z wyładunkiem. Nie pierwszy raz stwierdzam, że im większa firma, tym większe dziadostwo i trzeba czekać. Chyba z cztery godziny spędziłem na oczekiwaniu, a tu już kolejne zlecenie, do Schwaing w pobliżu monachijskiego lotniska. Jestem pewien, że nie zdążę na czas rzeczywiście tak się dzieje. Załadunek w czwartek rano. Jestem wkurzony na spedytora i szefa. Zamiast zbliżać się do kraju, oddalam się. Mam resztki jedzenia i jak „dobrze” pójdzie, będę wracał na „głodniaka”, o wodzie. Ale, myślę sobie, czterdzieści osiem godzin jechałem bez snu, to i te dwa - trzy dni o pustym żołądku też przejadę. 
Tak to już jest w firmach transportowych. Umawiasz się na określony czas kursu, a tu proszę, jaka niespodzianka. Nie pierwszy raz w tej robocie, w której siedzę od ponad dwu lat, kierowcę traktuje się jak przysłowiowego „murzyna”, co to bez snu i jedzenia zrobi dla szefa wszystko. I pewnie po raz kolejny będę musiał sobie poszukać innej firmy, i tak, za przeproszeniem do us… śmierci tak będzie, bo jakoś nie spostrzegam znaczących różnic w traktowaniu kierowców - nietoperzy. A było mi się uczyć…
W Niemczech też deszcz. Dwie trzecie trasy w deszczu, i to jakim. I teraz jest podobnie pod Monachium. Zbliża się wieczór. Jeszcze trochę poczytam, popisze sobie, a co będzie jutro - nie wiem.

 [14.06.2016, Schwaing w Niemczech pod Monachium]

3 komentarze:

  1. Ileż to razy mamy myśli typu: rzucę to w diabły, zajmę sie czymś innym i nagle mija 20 lat...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite, a gdyby książkę dla "nietoperzy" napisać?

    OdpowiedzUsuń