ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 lipca 2016

PO ANGLII

Z Wetherby jadę do Stoke i wracam ponownie do Wetherby, do tej samej firmy. Przesuwam się lekko na południowy-wschód, jadąc głównie autostradami obok Leeds i Manchesteru. Na M1 korki (rozbudowa autostrady na odcinku około 15 kilometrów), a i w innych miejscach sporo ograniczeń szybkości. Przyzwyczaiłem się do ruchu lewostronnego i jazda idzie mi coraz płynniej. Cieszy to, że wśród angielskich kierowców wiele jest uprzejmości. Nie usłyszysz tu portugalskich czy belgijskich klaksonów, natomiast kiedy włączasz się do ruchu, często ustępują ci drogi.
Na autostradzie M1, jadąc w korku, mijam się z tirówką… nie, nie chodzi mi o tę przydrożną, a o kierowcę tira (przecież nie napiszę kierowczynię), węgierkę. Wymieniamy przez otwarte w autach szyby jakieś słowa uszanowania. Imponują mi „ciężarowe” kobiety za kółkiem. Niby praca kierowcy nie jest ponad kobiece siły, niby we Francji mnóstwo niewiast siedzi za kierownicą autobusów, ale mimo wszystko podziwiam te kobiety obsługujące wielkie auta.
Jakkolwiek, o czym już kiedyś pisałem, jadąc autostradą nie poznasz kraju, to odcinek drogi  pomiędzy Leeds a Manchesterem wydaje się najpiękniejszy z dotychczas przejechanych. Ogromne przestrzenie krótkotrawych łąk, pastwiska z owcami, parowy i wąwozy, w dali wioski i miasteczka, z przytulonymi do siebie domkami. Nie jest bardzo wysoko, to raczej pagórki przypominające niższe partie Gór Świętokrzyskich, ale dla Anglików 370 metrów nad poziom morza to niemal góry, choć oczywiście Anglia ma swoje Penniny, a jeszcze wyżej jest w Szkocji.
Kiedy zjeżdża się na boczne drogi, zwłaszcza w North Yorkshire zwracają uwagę stadniny koni, domy z kamienia i kościoły, i starożytne cmentarze z kamiennymi tablicami, a wszędzie czystość, ład i porządek.
Pogoda raczej wrześniowa, do 19 stopni. Przez większość dnia chmury, ale i słońce pokazuje się często, i drobny, niegroźny deszcz czasami spadnie.
Pięknie jest, po prostu pięknie, tyle że nie za bardzo jest się gdzie zatrzymać, więc większość zdjęć robię „z lotu renówki”. Mógłbym, rzecz jasna, gdzieś przystanąć, ale wtedy nie zdążę na czas. A podnajęta spedytorka co chwila dzwoni, gdzie jestem. W korku stoję, odpowiadam. A po piętnastu minutach znów dzwoni i pyta się, dlaczego tak wolno jadę. Pomyślałem sobie, że jeśli jeszcze raz za kwadrans zadzwoni, pytając się, dlaczego jazda tak kiepsko mi idzie, odpowiem, że przystanąłem, zrobiłem sobie grilla i czekałem, aż kiełbaska dobrze mi się przysmaży - stąd opóźnienie. Serio - tak właśnie bym powiedział.
Bodajże przed ośmioma miesiącami, gdy pracowałem w innej firmie, miałem do czynienia z podobnie „rozlazłym” spedytorem. W Polsce to było. Jechałem na długiej „zwężce” za „gabarytem” (samochód przewożący ponadnormatywny, nietypowy ładunek, zwykle szerszy; pilotowany). No i wyprzedzić na zwężce go się nie dało, a jechał powolutku i jeszcze do tego obsługa pilotującego auta biegła przed nim i za nim, aby rozstawiać i zestawiać „pachołki”. No i spedytor z pretensjami, że czemu tak wolno jechałem. Odpowiedziałem mu grzecznie, że po drodze spostrzegłem obok trasy dyskotekę, no i wpadłem sobie potańczyć. Potem już się do mnie nie odzywał, tylko słał sms-y.
W spedycjach pracują nierzadko ludzie, którzy może i sprawnie poszukują klientów, potrafią szybko znaleźć kursy, lecz kompletnie nie orientują się w tym, jak to jest na trasie. Kiedyś sobie obliczyłem, że aby sprostać żądaniom pewnej spedytorki i być u celu na czas, musiałbym jechać około tysiąc kilometrów ze średnią prędkością 190 kilometrów na godzinę.
Piszę o tym w kontekście pracy w Anglii, czy w ogóle pracy na zachodzie. Tutaj nikt się nie spieszy i nie żąda rzeczy niewykonalnych.
I znów kolejny dzień za kółkiem. Tym razem pod Newcastle do Sedgefield. Z pięcioma, sprawnie i szybko załadowanymi paletami zjeżdżam z północy na południe, za Birmingham, w stronę Walii do, jak się później okazało, malutkiej wioski położonej wśród zielonych wzgórz, łąk i pastwisk - Pencombe.
Tę miejscowość trudno odnaleźć na mapie, a jeżeli ktoś czytuje literaturę brytyjską, także kryminały, których akcja dzieje się na angielskiej prowincji, albo jeśli skosztował obrazów z filmów, to okolice Pencombe, jako żywo, utożsamiają te głuche, acz przecudnie spokojne angielskie wioski. A jedzie się przez nie asfaltowymi drogami tak wąskimi, że niepodobieństwem jest nie zatrzymać się, kiedy naprzeciwko siebie zmierzają: samochód osobowy i moja zasłużona renówka. Raz po raz zjeżdżam na pobocze, którego nie ma, bo atrakcja tych miejsc są żywopłoty, najczęściej grabowe, przycinane idealnie prostopadle to krawędzi jezdni. Mijamy się dosłownie o włos. I nie ma tu mowy o ruchu lewostronnym; jedzie się środkiem drogi, aby, zwłaszcza na zakrętach, ktoś kogoś pierwszy zobaczył, zahamował i stanął. W tych zawiłościach wiejskich dróżek pogubiła się moja dżipieska, albo ja byłem niedostatecznie skoncentrowany, aby na jej wskazanie „jedź w lewo”, pojechać prosto, bo właśnie jazda na wprost doprowadzała do celu. Przejechałem tak półtora kilometra i żadnej sposobności, aby zawrócić. Co było robić? Wjechałem na prywatną posiadłość i zapytałem o drogę Angielkę. Potwierdziła moje przypuszczenia, że niepotrzebnie skierowałem się w drogę jaką podpowiedziała mi nawigacja.
Po rozładunku (wiozłem kandyzowane czereśnie) należało poszukać miejsca na nocleg… ale gdzie tu stanąć?
Obrałem kurs na Birmingham, licząc na to, że prześpię się na parkingu przy autostradowej stacji. A tu pech - wjechałem w korek na autostradzie, a parking płatny za postój ponad dwie godziny. Wstukałem więc w nawigację najbliższą strefę ekonomiczną. Podjechałem. Stoi polski nietoperz - busiarz.
Jestem jednak zbyt zmęczony na dłuższe z nim pogawędki.
Tym razem wcześniej pójdę spać.

[14.07.2016 Wetherby  i Woodgate koło Birmingham w Anglii]

1 komentarz:

  1. W Birmingham mam siostrzeńca, ale nie polubił tego miasta ze względu na przyjezdnych krzykliwych, wulgarnych, pijanych. Natomiast przyjaźni się z Anglikami i brexit tego nie zmienił.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń