ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 grudnia 2016

WYSYP NIEJADALNYCH GRZYBKÓW czyli zapiski umęczone (1-5)

1. UZALEŻNIENIE KONTRUJE OBIETNICĘ
Każda chwila zbliża mnie do ostatecznego rozwiązania, do zrobienia rachunku sumienia, które jeszcze funkcjonuje sprawnie.
Być może właśnie ten dzień dzisiejszy, dziewiąty grudnia, będzie dniem ostatnim, w którym piszę, a potem publikuję.
Ale będzie inaczej. Znów jakaś siła nieczysta pchnie mnie ku dalszym słowom i wyjdę na idiotę, że i ta moja obietnica była bez pokrycia. [zapisek w dniu edycji na to wskazuje]
Uzależnienie od pisania w dalszym ciągu występuje, choć z motywacją bywa różnie.

2. NIETYPOWA
Półtora roku temu. Włochy. Gdzieś pod Mediolanem. Niewielka firma z magazynem, z którego mam zabrać ładunek do Paryża. Przypominam sobie. To drukarnia. Biorę stąd publikacje związane z ze sztuka kulinarną: ulotki reklamowe, przepisy, procedury, cos w rodzaju podręczników. Wszystko po francusku napisane i przepięknie ubogacone kolorowymi zdjęciami na szlachetnym papierze. Mam tego towaru dwie lub trzy palety. Jadę w jedno miejsce rozładunku, choć docelowo ten papier ma docelowo trzy adresy przeznaczenia. Sam sporządzam dokumenty przewozowe na podstawie dostarczonych mi druków.
Zapomniałem okularów. Fatalnie.
Wysyłką mojego towaru zajmuje się Włoszka, zupełnie nietypowa Włoszka. Blondynka o jasnych, błękitnych oczach, powolna w ruchach, małomówna, jakoś tak „nieśmiało zakręcona”. Ni w ząb angielskiego, a mnie chodzi o te okulary leżące na jej biurku. To jej zapasowe okulary, domyślam się. Wreszcie się zorientowała. Podaje mi swoje drugie oczy. Wada wzroku chyba podobna do mojej, bo z łatwością przepisuję adres rozładunku do swoich dokumentów. Potem wymieniamy z sobą parę słów. Posunąłem się za daleko: rozmawiamy z sobą obok siebie. W końcu pokazuję jej, gdzie powinna przyłożyć pieczątkę, a gdzie ma złożyć swój podpis. W ostatniej chwili zwracam jej okulary, myśląc sobie, że gdybym ich w porę nie zsunął z nosa i odjechał, pewnie by nie protestowała.
Taka jakaś nieokreślona nić sympatii do niej wplotła się w to wspomnienie. Postanowiłem sobie wykorzystać tę osóbkę, młodą, bardzo jak na Włoszkę nietypową, bez temperamentu, lecz z tym czymś niepowtarzalnym, postanowiłem sobie umieścić ją w jednej z moich przyszłych opowieści. Czekam na właściwy moment. Może zdążę.
Oto w jaki sposób życie dostarcza nam argumentów do kontynuowania opowieści.

3. PADA
Pod Hamburgiem rozpadało się na dobre. Wczoraj przez te niskie chmury nie udało mi się zobaczyć jak wzbijają się w powietrze pasażerskie samoloty z pobliskiego lotniska.

4. JASTRZĄB
Do czego to podobne? Wiewiórka w samym mieście, gdzie roi się od samochodów, gdzie uliczny hałas, łoskot i zgrzyt, choć okoliczne firmy pozamykane w weekend na klucz.
Wczoraj z kolei w tym samym miejscu zaobserwowałem jastrzębia, który najpierw krążył nad budynkami firm przylegającymi do jednopiętrowych, prywatnych domów. Potem przysiadł na słomiano-darniowym dachu stodoły (stodoła w mieście). Później przekonałem się, że w tej stodółce mieści się taneczna sala.
Po paru chwilach dostrzegam pana jastrzębia w odległości mniejszej niż 10 metrów ode mnie jak dogniata szponami ledwie widoczną z mego miejsca wypukłość powstałą z upadłych liści. Oho, myślę sobie, zapewne pan jastrząb dostrzegł był, jak ta wypukłość zaczyna się poruszać. Zwietrzył łatwą zdobycz pod liśćmi i przystąpił do ataku. Tym razem minął się w progu z gąską. Opadłe listowie okazało się wyjątkowo skuteczną ochroną przed ostrymi szponami drapieżnika. Ptak zrezygnował. Odfrunął zanim zdążyłem sięgnąć po aparat.

5.
Z Anatola France’a „Poglądów księdza Hieronima Coignarda”.
„Ja osobiście nie interesuję się zgoła tym, co się dzieje w gabinecie Króla Jegomości; uczyniłem spostrzeżenie, że sam tok życia nie ulega zgoła żadnej zmianie, a po reformie ludzie pozostają jak dawniej samolubni, chciwi, nikczemni, okrutni, głupi, wściekli, że co roku rodzi się mniej więcej taż sama ilość dzieci, tyleż zawiera się małżeństw, tyleż rozdziela się par rogów i tyluż ludzi zwisa z szubienicy, co razem świadczy o pięknym, nie zmąconym niczym trwaniu społeczeństwa i społecznego ładu.”
Coignard France’a niebezpiecznie blisko podchodzi do moich poglądów, tak blisko, że może należałoby nam zasiąść doi wspólnego stołu w „Gospodzie pod Królową Gęsią Nóżką” i przepić do siebie dzbanem przedniego burgundzkiego wina.

[ 09.12.2016 Nordstedt w Niemczech]

2 komentarze:

  1. Bardzo różne, ciekawe zapiski, jakby od niechcenia zarejestrowane spostrzeżenia w oczekiwaniu na...

    OdpowiedzUsuń
  2. ... mam świadomość ich niespójności, ale co tak... niech pozostaną...

    OdpowiedzUsuń