ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 grudnia 2016

ZERWANE WIĘZI (I)

Coraz mniej jest tego we mnie, coraz mniej. Parcieją linki, do których byłem przywiązany jednym ich końcem. Te drugie końcówki przymocowane były do czegoś potężnego, niczym do rozpostartej w przestrzeni czaszy spadochronu. Już wczoraj, a nawet przedwczoraj czułem, że niektóre z tych linek popuściły, odłączyły się od mojego ciała, które zaczyna teraz lawitować w próżni.
Kiedy noc krzesze światełko wspomnień i rozbłyska w ciemnym pomieszczeniu znicz pamięci, przed moimi półotwartymi oczami ukazują się rzędy pytań. Pojawiają się literki biegnące od prawej do lewej jak na reklamowym wyświetlaczu. Ledwo nadążam za odczytaniem ich umykającej treści.
- Czy aby naprawdę czułeś wtedy, że ten świat obok ciebie, zmieniany, tworzony na nowo ludzką ręką, niedoskonały, czasami szpetny, czy czułeś, że należy on do ciebie?
Trzykrotnie odczytywałem znaczenie pytania tworzonego przez literki elektronicznego neonu i trzykrotnie odpowiadałem: - tak, tak właśnie myślałem.
I ten dom postawiony na nieużytkach na obrzeżach miasteczka, i fabryczka czekolady przy targowicy, i pawilon handlowy, w którym zaopatrują się niemal wszyscy mieszkańcy osiedla, i ten zakład - żywiciel miasteczka, do którego przed siódmą rano zachodziły tłumy pracowników, i te wczasowe domki nad jeziorem, nad morze, skąd tak blisko do plaży, do wody, i te furmanki przepełnione burakami, stojące w przeraźliwie długim ogonku do wag, i ta para buchająca z kotłów, i cmentarzyk wojskowy pielęgnowany jak pamięć o najbliższych, i ta droga pomiędzy osadą a miasteczkiem pokryta cudownie gładkim asfaltem, i szkoła, i boisko, i klubokawiarnia, gdzie serwowano wyśmienitą kawę „marago”, sok pitny i ciasteczka, gdzie można było zagrać w szachy i warcaby.
A kiedy wyjeżdżało się w świat daleki, to moją była stolica, jeszcze nie do końca pozbawiona ruin, choć z roku na rok piękniejsza, aż w końcu koło Kolumny Zygmunta wyrastał mozolnie mój zamek. Moje były filmy, mój teatr, moi aktorzy, i samochody, i pałacyki przemienione w szkoły, i sklepy, do których kolejki przyrastały… wszystko moje.
Dzisiaj niczego swojego nie posiadam.

[26.11.2016, Buttelborn w Niemczech]

10 komentarzy:

  1. Smutny ten wpis. Czy nie można wrócić tu, gdzie tyle jest twoich rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. należałoby wpierw zażyć eliksiru przywracającego młodość, a ja przepisu na takowy nie mam... pozdrawiam

      Usuń
    2. Najgorsze, że nikt go nie ma... Więcej uśmiechu życzę

      Usuń
    3. ha... może dlatego, że tego eliksiru nie potrzebuje, bo i tak młodym / młodą jest... dziękuję

      Usuń
  2. Zauważyłam, że w miarę upływu czasu wracamy - jeśli nie ciałem, to duchem - w szalone i niezwykłe lata młodości. Zapisane wspomnienia mają tę przewagę, że utrwalone słowem pisanym, pozostaną jako dokument dla potomnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słusznie piszesz, ale też wyjaśnienie tego stanu może mieć również bardziej pesymistyczne przesłanie mówiące o tym, że skoro tak bardzo wraca się do lat minionych, lata obecne nie cieszą, a przyszłe wręcz przerażają... i ileż to ich jeszcze zostało... pozdrawiam

      Usuń
  3. To ja mam prośbę... Uśmiechnij się szeroko do tych swoich wspomnień. Z pewnością będzie Ci lepiej.
    Najserdeczniej pozdrawiam.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... uśmiecham się, a jakże, aczkolwiek napisałem już dalsze części "Zerwanych więzi" i nie wzbudzają one radości.. do tego stopnia, że zamieszczę je już po świętach... pozdrawiam

      Usuń
  4. Posiadasz księżyc, który nocami uśmiecha się do Ciebie, zapachy, które tylko Ty rozpoznajesz, wspomnienia, do których miło sie wraca i te piękne strofy, co wychodzą spod Twojego pióra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... o tym księżycu to napiszę oddzielnie, bo rzeczywiście jest to mój przyjaciel... dziękuję i jak się tylko ogarnę, wstąpię do Ciebie... pozdrawiam

      Usuń