ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

21 stycznia 2017

STAROŚĆ

1.
Drewniane łóżko, dwuosobowe, rzec można wielkie, w orzechu, wciśnięte we wnękę pokoju, dotykające częścią na nogi przeznaczoną kaflowego pieca. Maria zajmuje właśnie tę część od pieca. Czy to na chłód wrażliwsza? Możliwe. Dodatkowo zimową porą każe sobie do termoforu wlać gorącej wody, albo sama to robi, gdy już naczynia pozmywa.
Nad wezgłowiem na ścianie portret ślubny w sepii. Popiersie Józefa w garniturze (koloru przez tę sepię nie odgadniesz); ona w kapelusiku. Przytuleni, choć z dystansem, zerkają sobie w oczy, jakby widzieli się po raz pierwszy. Pod portretem Święta Panienka; jeszcze poniżej półeczka, na niej dzbanuszek z kwiatkami i wieczne światełko w czerwieni.
Pod jedynym oknem w pokoju stolik, naprzeciwko łóżka właśnie, dwa krzesła; pod stołem ukryte dwa taborety na wypadek gości, a ściślej mówiąc, na wypadek gości to są te krzesła, a taborety dla nich.
Jest jeszcze w tym pokoju miejsce na szafę, nic więcej.

2.
- Sprawdzałem, wszystkie ule zdrowe, patrzeć kiedy pszczółki wylecą na zwiady - mówi do niej przekraczając próg pokoju. - Niosę ci z miętą, taką jak lubisz. 
Na dużym płaskim talerzu niesie, także swoją zbożową kawę z mleczkiem. Stawia na stole.
- A ty czytasz, wciąż czytasz - mówi do niej, siada po drugiej stronie stołu, a słońce zmrużyło już oczy i marcowy wieczór nastaje. - Lampkę ci przyniosę - wciąż mówi do niej i spostrzega jak Maria wodzi paluszkiem po ostatnim akapicie, wreszcie przypina karteczkę do pakietu pozostałych.
- Kto by to pomyślał, że zachowasz całą stertę gazet i te wszystkie wycięte odcinki powieści - Maria ostrożnie miesza miętową herbatę, nabiera jej na łyżeczkę, spija. - Posłodziłeś miodem? - raduje się z tego zaczerpniętego ustami smaku. - O czym to mówiłeś?
- Mówiłem, że ule zdrowe. Pszczoły tę srogą zimę przeżyły - odpowiada.
- Tyle było z nimi zachodu. Dokarmiałeś przecież, więc przeżyły.
- Miodu w piwnicy zostało sporo, sprawdzałem, więc skoro pszczoły mają się nieźle, to i latoś będziemy mieli te słodkości. Można odsprzedać parę słoiczków, prawda?
Józef zawsze z niechęcia sprzedawał. Córce i synowi należy się kilka na zimę, a i oni potrzebują. A przecież temu i owemu wypada podarować po słoiczku, albo wymienić na żytnią mąkę albo cukier. Tym razem słoiczków pozostało więcej, bo roje pracowite, także ten jeden nowy, co go Józef złapał w zeszłoroczne czerwcowe upały i umieścił w świeżo zmajstrowanym ulu.
- Ty wiesz, tatuśku, że te gazety mają już ponad pięćdziesiąt lat? Nic mi nie mówiłeś, że gromadzisz.
- Niektóre poszły z dymem na rozpałkę, ale te z powieściami zatrzymałem dla ciebie. Pomyślałem sobie, że może nie pamiętasz już tych baśni.
- A ja kiedy sobie teraz czytam, przypominam sobie te nasze dawne czytania i jak zobaczyłam tę plamę na jednym wycinku, taką przez całą kolumnę, to przypomniałam sobie, że wtedy potrąciłeś talerz z krupnikiem i zupa się wylała… pamiętasz?
- Nie bardzo, ale co to za czytanie przy obiedzie. Sama dzieci uczyłaś, że jak się je obiad, to tylko nad nim się skupiamy.
- Kiedy właśnie wszyscy byliśmy wtedy po obiedzie, a ty się spóźniłeś. Nastręczył ci się Bolek, ten specjalista od pomidorów, no i przegadaliście w ogrodzie całe popołudnie.
- Skąd u ciebie ta pamięć?
Sączył powoli ciepłą, lekko posłodzoną mleczną kawę. Nie miał problemów z piciem mleka przed snem, przywykł do niego, tak jak nie mógłby sobie wyobrazić życia na wsi bez krowy. O tak, krowę zawsze mieli, bywało, że i dwie, albo jałówkę i mleczną. Mleko sprzedawali, bo w końcu dla ich dwojga, a nawet wtedy, gdy dzieci mieli przy sobie, to mleka zawsze starczało. Maria robiła też masło albo twaróg. Na targ jeździli rzadko, bo mieli stałych klientów i na to mleko, i na masło, i na ser, i na jajka. Ale zdarzało się, że sami chcieli coś kupić na jarmarku, wtedy Józef zaprzęgał Baśkę do furmanki, ładował na nią mleko sery i jaja, trochę warzyw, ziemniaki, kosztele i renety, śliwki węgierki gdy była na nie pora.
- Tatuśku, bo ja lepiej pamiętam, co było dawniej, a nie mogę sobie przypomnieć tego… no właśnie, czy ja czajnik to na bok odstawiłam? Czy zasunęłam fajerki?
- Co ja z nią mam? Wciąż to samo - myśli Józef. - Zapomina, wraca się, przychodzi i znów rozwodzi się nad jakąś sprawą, nad żelazkiem, nad kluczem w drzwiach, czy przekręcony, nad tym, czy wysypała karmę wieprzkom.
- Toż ja ostatni wychodziłem z kuchni. Herbatę ci robiłem. Dołożyłem węgla na noc i zasunąłem fajerki.
- Starzeję się, tatuśku. W radiu mówili, że z wiekiem dawna pamięć powraca, natomiast zapomina się o tym, co było wczoraj.
- To i dobrze, że mnie masz. Naprostuję ci tę pamięć.
Uśmiechnęła, przyznając rację Józefowi, bo jeśli jest się na starość w kupie, to jedno drugiemu pomoże, a tak, pomoże.
- Czemu mnie nie zapytałeś jeszcze, jaka będzie pogoda? - przypomina Maria, wiedząc doskonale, że jeśli o pogodę trwoga, to do niej.
- No więc jaka? - pyta przymuszony.
- Już od wczoraj w plecach mnie nie łupie, a i ból w kolanie jakby ustał. Stąd wniosek, że na piękną pogodę się zapowiada, ze słońcem.
- To i dobrze. Ziemia obeschnie, skopię grządki i trzeba nam pierwszy zasiew zrobić.
- A dyć uważaj, bo takie słoneczne pogody po zimie nie są najlepsze, bo tylko zwodzą, a w kwietniu to jeszcze pewnie jakiś zamróz wyjdzie i śnieg przyprószy to zasiane - tłumaczy Maria.
- Toć przykryję słomianką z trzciny. Nie potom ją ścinał z zamarzniętego stawu i obszywał, aby teraz przymrozków się lękać.
- To ja ci powiem, co i gdzie masz nasiać, żebyś mi takiego paskudztwa jak przed rokiem nie uczynił. Ogródek to ważna rzecz. Nie tylko ma być z niego dla nas pożytek, ale też ma jakoś wyglądać. No i pamiętaj, abyś naokoło nasiał słonecznika. To nic, że ziemia żyzna, ale w upały cień się przyda.
- A przyda się, przyda.
Na jakąś godzinkę Józef włączył radio, ale tam nie słuchali, bo co też tam w nim dla starych ludzi do posłuchania. Maria przypomniała sobie, że ma coś do zrobienia w dwóch pokojach, co to po dzieciach pozostały; Józef poszedł oprzątnąć stworzenia, a kiedy wrócił wielkie małżeńskie łoże było już rozścielone.
Poszli spać wcześniej, aby zaoszczędzić prądu.

[19/20.01.2017, Rillieux la Pape we Francji]

4 komentarze:

  1. oj przydałoby się teraz, przydało...

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka starość wśród bliskich i pomagających sobie wzajemnie jest wymarzona. Dawne czasy, obecnie tak łatwo nie będzie.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja babcia miała takie powieści w odcinkach, starannie wycinane z gazet i z dziadkiem tak sie pięknie uzupełniali w tym starzeniu się razem...

    OdpowiedzUsuń