ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 lutego 2017

KAWIARENKA (81) PASJA

- Sobota, godzina siedemnasta, a naszego dobrego pana Adama w kawiarence nie ma, czy to możliwe? - zapytał się pan radca siedzący przy stoliku wraz z doktorem Koteńko, kiedy na salę wchodził właśnie kawiarennik w towarzystwie zdrowego już mecenasa Szydełki i redaktora Pokorskiego z małżonką.
Ciż przysiedli się do panów radcy i doktora, przystawiwszy rzecz jasna drugi stolik.
- A cóż to - odezwał się kawiarennik Adam - czyżby młode panie Edyta i Karolina nie radziły sobie z obsługą na sali?
- A wręcz przeciwnie - zaprzeczył pan radca. - Panna Karolina zwłaszcza świetnie radę sobie daje i to nie tylko na sali, albowiem zaobserwowałem, że opanowała bez reszty moją prawą rękę, znanego z osobliwego zachowania pana Brożynę. Ten zaś spokorniał przy niej, z mniejszą ekstrawagancją się ubiera, widać, że po uszy zakochany. Oj, coś mi się wydaje, że obaj, panie Adamie, mamy nadzwyczajną umiejętność w kojarzeniu par, a co z tego wyniknie? Pewnie, że w konsekwencji doprowadzi do powiększenia stanu liczbowego naszej społeczności, prawda, panno Karolino?
Zwrócił się pan radca w swym zapytaniu do omawianej właśnie przez niego Karoliny, kawiarnianej kelnerki, która akurat pomiędzy stolikami przemykała, a że uszy miała młode i na wypowiedzi pana Kracha uczulone, tedy możliwe, że i tę wypowiedź pana radcy dosłyszała.
- A gdyby nawet tak się stało, to co? Niech pan uważa, bo jeszcze Sławek na ojca chrzestnego pana poprosi - zripostowała dzielnie i z uśmiechem panna Karolina.
- Ot, młodzi, jakież to teraz dla siwiejącej głowy uszanowanie - zażartował pan radca.
- Szanują pana, panie radco, skoro widzą w nim ojca chrzestnego - odezwała się pani Emilia, żona redaktora Pokorskiego.
- Nie inaczej - przytaknął pan Adam. - A tak a’propos tej powiększającej się liczby mieszkańców. Czy pani Joanna Kosmowska z Ciżemek już na świat wydała dzieciątko, panie doktorze?
- Wanat, pan ginekolog, który ją prowadzi, zabrał Joannę do szpitala - odparł doktor Koteńko. - Ale proszę się nie niepokoić. Wszystko pod kontrolą, choć bardzo możliwe, że poród odbędzie się o dzień wcześniej, ale dzień w tę, czy w tamtą stronę nie jest niczym w medycynie nieznanym.
- Rozumiem.
- I ja pana rozumiem, przyjacielu - odezwał się ponownie pan doktor - albowiem za miesiąc ty i pani Marysia znajdziecie się w podobnych opałach.
- W opałach?
- W nowej roli - poprawił pan doktor - w której pani Maria już raz zagrała, natomiast dla pana, o ile mi wiadomo, ta rola będzie debiutem.
Westchnienie kawiarennika przetoczyło się szerokim echem po całej sali, a może i dostało się do sąsiedniej, gdzie pani Zofia Koteńko puściła młodej i tej wiekowo zasłużonej publiczności pierwszą część „Nocy i dni”… ale czy zakłóciło obecnie słuchanego w muzycznym podkładzie walca? Tego nie sposób jednoznacznie stwierdzić.
- A myśmy byli akurat na zaproszenie w osiedlu przy cukrowni. Pan dyrektor cukrowni nas zaprosił… i ten drugi człowiek, mam gdzieś zapisane jego nazwisko. Oglądaliśmy lokomotywę i te dwa wagony.
- To ciekawe, proszę opowiedzieć więcej - domagał się pan radca.
- Rozmawialiśmy onegdaj, przyjaciele, o tym, jak to pan dyrektor umyślił sobie odtworzyć część wąskotorowej trasy, prawda? I że on, sam fanatyk kolei, ma w zakładzie paru zdolnych ludzi, którzy za punkt honoru obrali sobie wyremontować starą ciuchcię, parę wagonów towarowych i dwa pasażerskie. No i, panowie, zimę wprawdzie mamy, a oni tam we trzech, mówię o tych zdolnych ludziach, cały czas przy pracy, której efekty właśnie poznaliśmy. Emilko, prawda, że zaszokowana byłaś? Ciuchcia puszcza już parę na całego, a jaka umalowana, jak na obrazku… no i te dwa pasażerskie wagony. Ja doprawdy nie wiem, skąd w tych ludziach tyle zapału… no i środki na to potrzebne nie byle jakie.
- A ja słyszałem - wtrącił pan radca Krach - że ci panowie to już dwa lata dłubią przy tych eksponatach.
- To prawda. Cały wolny czas poświęcają tej pracy, a pan dyrektor, sam zapaleniec, też czasem zagląda do nich i pomaga im w robocie, i znajduje im jakieś smary, farbę, śruby i nakrętki, jakieś części wyposażenia.
- To ja sobie myślę, przyjacielu - ciągnął pan radca - że dla tych ludzi największym sukcesem i nagrodą za ich pracę będzie ten dzień, kiedy kolejka wreszcie ruszy w trasę.
- Ot co, dobrze powiedziane. Już tam pana dyrektora cukrowni w tym głowa. I szczęście dopisuje w tym, że torowisko na trasie, na której zamierza się puścić pociąg w całkiem dobrym stanie się znajduje.
- Jakiż wdzięczny będzie pan miał temat do artykułu - zauważył pan doktor. - Toż to niezwyczajna wiadomość takie ponowne uruchomienie kolei. Mniemam, że zamierza pan o tym napisać.
Pan redaktor Pokorski nie zaprzeczył, lecz wzrok swój skierował ku oczom swojej małżonki, albowiem, jak się za chwilę miało okazać, pani Emilia podsunęła mężowi pomysł na artykuł. 
- Zamierzam, drodzy przyjaciele, ale Emilka mnie namówiła, abym potraktował go inaczej. Otóż, moi mili, spróbuję napisać o tej lokomotywie, o pracy nad przywróceniem do stanu używalności wagonów i tej starej ciuchci z punktu widzenia kobiet, które zgodziły się, nie bez sprzeciwu, jak myślę, na tę dręczącą nieobecność w domu swych mężów, których prawdziwa pasja wyprowadziła na torowisko przy cukrowni. Albowiem, kochani, w życiu bywa tak, że doceniamy wielkich twórców i ich dzieła, natomiast zapominamy o całym kontekście spraw, jakie doprowadziły do sukcesu w ich pracy.
- Wyjął mi pan z ust to podsumowanie - powiedział milczący dotąd mecenas Szydełko. - Jak wielu ludzi nie docenia się na tym świecie. Z przyjemnością o tym przeczytam.
A tymczasem z drugiej sali pobrzmiewał niezapomniany walc z „Nocy i dni”. 

[12.02.2017, Barcelona, Catalunya, w Hiszpanii]

1 komentarz:

  1. Ponowne uruchomienie kolei? To się będzie działo...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń