ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

20 lutego 2017

MOTYWY

Nie wiem jak kto, ale ja otoczony jestem skojarzeniami.
Inaczej: ten, kto cokolwiek rozumie (co za słowo - rozumie) intencje kompozytora, pisarza, malarza - słowem artysty, ten wie, że aby stworzyć na ten przykład symfonię, koncert, sonatę świetnemu artyście nie potrzeba wiele - wystarcza jakiś motyw, jakiś zasłyszany układ dźwięków, które później poddaje twórczej wyobraźni, rozwija, mnoży wersje, kompiluje, dokłada nowe instrumenty, osłabia lub wzmacnia tempo, oddala się od zasadniczego tematu, aby powrócić doń z wirtuozyjną pasją, po czym następuje uspokojenie, aż w końcu, jak w rondzie, wraca do wątku, którym napoczął swe dzieło.
Do czego zmierzam? W życiu, nie tylko tym twórczym, artystycznie ukształtowanym, ważne są motywy, które niejako życie to nakręcają, implikują. Coś tam nam siedzi głęboko w głowie i nie pozwala nie myśleć o sobie. Ja to nazywam motywem i powracam do niego jak do rodzinnego domu, choć nie zawsze dostarcza on pozytywnych emocji.
Chleb jako ucieleśnienie zaspokajania głodu, przyjemności niepolegającej na radości wynikającej z konsumowania wykwintnej potrawy, lecz takiej, która wiąże się ściśle z owym fizjologicznym imperatywem odczuwania sytości i przez to możliwości do dalszego życia. Tak jest w przypadku syndromu obozowego chleba czy jego braku, tego chowania po kieszeniach kawałków, okruchów, skórek w sytuacji, gdy nieobecne są już okoliczności, w których chleba brakowało. Chleb i u mnie zajmuje poczesne miejsce pośród rządzących mną motywów, bo przecież i ja… był taki czas, wojskowy, kiedy w kieszeniach spodni, bez jakiegokolwiek dbania o higienę chowałem kromkę chleba, która w trakcie marszruty traciła konsystencję jedności, obracając się w okruchy i proszek. Wiem, porównanie z chlebem obozowym nie jest w tym przypadku na miejscu.
Pragnienie ciepła, ogrzanie dłoni o kafle dostojnego pieca, nad rozgrzanym do czerwoności żeliwnym blatem piecyka, przy kominku, kaloryferze, pod pierzyną, derką, narzuconym na głowę kożuchem; także ciepło czyjejś dłoni, kąpiel gorąca, moczenie nóg w parującej wodzie… prawda, że jest to motyw niepodlegający dyskusji… a ileż z niego może wyniknąć życiowych i artystycznych konsekwencji.
Jest też motyw pracy postrzeganej wielorako: jako tej przynoszącej środki do życia; pracy dla pokoleń, twórczej, której skutki nie są widziane tu i teraz; wreszcie pracy gromadnej, zbiorowej, wspólnej, pożytecznej, przynoszącej natychmiastowy zysk nie w kontekście dochodów, lecz radości wykonania czegoś z innymi.
Kolejna melodia to sprawiedliwość, wyczulenie na krzywdę innych, współczuwanie z pokrzywdzonymi przez los, naturę, przez ich własne słabości; i jednocześnie sprzeciw, protest i bunt przeciwko niedostatkowi tejże. To jedna z najdokuczliwszych konsonansowych melodii, przy słuchaniu których aż się prosi o zatkanie uszu watą, lecz tego akurat robić, coś mi podpowiada, nie wolno.
Motyw etycznego postępowania ściśle jest z poprzednim powiązany i jak wszystkie pozostałe trudny do realizacji, zwłaszcza w świecie opanowanym przez nikczemność. Coś mi podpowiada, że pomimo przewidywalnej porażki w walce z nikczemnością, etyczna tarcza pozwoli zachować człowieczeństwo, choć marną stanowi to pociechę dla kogoś, kto poniósł klęskę.
Motyw piękna i estetyki. U mnie przestawia się on zgoła inaczej. Nie to jest piękne, co obiektywnie jest postrzegane, lecz subiektywna siła odbioru. Inaczej mówiąc, piękniejszą bywa dla mnie kobieta stara, z pomarszczoną twarzą, drepcząca powoli, zgarbiona, o lasce, z krótkim oddechem, wysuszona lub rozdęta chorobą, piękniejsza bywa od modelek na wybiegu, w kolorowych pismach czy na ekranie. W każdym człowieku dojrzyj najpierw piękno, popróbuj następnie odjąć jej wyobraźnią lat kilkadziesiąt - otrzymasz odpowiedź, czym piękno jest na tym świecie.
Motyw ojca i matki - nie do przecenienia. Parafrazując łacińską sentencję: o ojcu i matce dobrze, albo wcale. I tak właśnie będzie, i tak jest. Jeżeli nawet kłamstwo wciśnie się pomiędzy słowa opisujące tych, co nam życie dali, to Ten, co cały porządek świata oddał nam w swoje władanie, wybaczy i zmiłuje się nad nami.
Motyw miłości, jakże modny, jak bezgranicznie wykorzystany też jest zestawem dźwięków pożądanych, co we wdzięczną melodie się układają. Lecz miłość jest tak rozciągliwa, tak niejednoznaczna, tak wieloraka, tak nieodporna na wiek, w jakim jest przeżywana, że pewnie dla jej opisywania słów nie zabraknie, i oby więcej ich było niż tych, którymi komentujemy wielką miłości nieprzyjaciółkę - nienawiść.
W końcu, choć to zaledwie część większej całości, dochodzimy do pragnienia spokoju, wyciszenia, izolacji, samotności, skupienia, myślenia o sprawach, w których sam rozum niewiele ma do powiedzenia, a zastępuje go metafizyka, pożądanie niezrozumiałej, a rządzącej naturą siły; potrzeba wieczności, a może i nieśmiertelności właśnie w metafizycznym wymiarze. Te materie również głęboko penetrują moją świadomość i z sobą współgrają, tworząc symfonię podsumowującą całe życie.
I nie pozostaje teraz nic innego, jak uruchomić sieć powiązań między tymi motywami. Jeśli tego nie dokonasz, zmarnowałeś życie. 

[13.02.2017, Barcelona, Catalunya, w Hiszpanii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz