ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

03 lutego 2017

POKOCHAJMY GUSTAWA

eksperymentujemy?
Osoby:
Dora - przyjezdna, lat pięćdziesiąt, może mniej, z wyglądu jeszcze mniej;
Pilar - zadomowiona, tu: gospodyni, rówieśniczka Dory, jak to mówią, ze szkolnej ławy się znają z Dorą… co do ich wieku, może rzeczywiście są starsze, aczkolwiek wiek nie odgrywa w tej opowieści takiego znaczenia, jakie mu się zazwyczaj przypisuje;
[Dora, w przeciwieństwie do gadatliwej Pilar, małomówna]
Tomasz - mąż Pilar, postać drugoplanowa, zwyczajna;
Henryk - mąż Dory, postać również drugoplanowa, typowa;
Córka Pilar - postać pojawiająca się okazyjnie;
Pojawia się też Gustaw.
Tło i dekoracja:
Mieszkanie kilkupokojowe należące do Pilar i Tomasza. Odgrywa znacznie mniejsze znaczenie niż można się było tego spodziewać.
Czas akcji:
Zaczyna się późnym wieczorem, a właściwie nocą. Następnie akcja postępuje zgodnie ze wskazaniami zegara, choć momentami powraca do momentu poprzedzającego początek opowieści.

- No to mamy naszych panów z głowy - Pilar powróciła do oświetlonej oszczędnym, srebrzystym światłem kuchni i przysiadła się do stołu, za którym siedziała już Dora. - Ululali się. Kazałam córce, aby wstawiła do pokoju składane łóżko i pościeliła na nim Tomaszowi.
- Ach tak, tak. Będzie spał na rozkładanym.
- Tak moja droga. Ten trzeci pokój przeznaczony jest właściwie dla gości, choć ma jedno, jednoosobowe łóżko, ale w takiej sytuacji nie mogłam przecież na to pozwolić, abyś się na nim gniotła z Henrykiem. Owszem, na dobrą sprawę zmieściłaby się na nim para… ale wiesz, Doro, gdybyśmy były młodsze, a właściwie gdyby nasi panowie byli młodsi, to chyba nie miałabyś nic przeciwko temu, abym pościeliła tam dla was dwojga, ale w tej sytuacji, rozumiesz… co powiedziałby Gustaw?
- Nie byłby zadowolony.
- Dlatego jest lepiej tak, jak jest. Nasi panowie wysączyli chyba ze dwie duże butelki żołądkowej gorzkiej, a w dodatku twój Henryk raczył był zapowiedzieć się z tą słowacką śliwowicą i sama jestem ciekawa, ile tej śliwowicy jeszcze zostało.
- Ja również.
- Gustaw chyba lubi śliwowicę. Nieważne zresztą. Ja nie widzę w tym nic złego, że nasi panowie sobie wypili. Fakt faktem, że nie widzieli się od dwóch lat, a to do czegoś przyjaciół zobowiązuje. Nie wiem jak ty, ale ja zrobiłam się tolerancyjna. To przychodzi wraz z wiekiem. W końcu Tomasz i Henryk to mężczyźni. Nie wiem, jak tam jest z Gustawem…
- Tolerancyjny?
- Myślę, że tak. Ty, słuchaj, jak im się wzięło na wspominki, to o niczym innym nie rozmawiali, jak o tych dobrych, starych czasach i ja im się nie dziwię. A zaczęło się przy obiedzie. Córka to tylko buzię rozdziawiała. „To taki byłeś, tatku? Z tej strony cię nie znałam, a mnie przy lada okazji strofujesz”, tak mówiła, nie żeby złośliwie, ale ona po prostu zapomina o tym, że i my byliśmy kiedyś w jej wieku i potrafiliśmy zaszaleć. Znają się przecież z wojska…
- Kto?
- No Tomasz z Henrykiem.
- Aha.
- Taka męska przyjaźń. Napijesz się kapeczkę wiśniówki? Już wlewam. Gustaw zapewne żałuje, że nie był z nimi w wojsku, bo stanowiliby bardzo zgrane trio. A Tomasz to co i rusz tamte czasy wspomina, jak w tych okopach, w tym błocie grzęźli po pas, jak się czołgali. Nie, nie sądzę, aby to się podobało Gustawowi.
- Inna sfera…
- Coś w tym rodzaju. Tomasz mówi często o tym, jak Henryk wyciągnął z płomieni chłopaka, z którym byli na szkółce. Ćwiczenia były na poligonie. Poustawiali naczynia z napalmem, podpalili, a chłopaki w tych ubrankach, co to wiesz, takich płaszczach ochronnych no i z maską. No i ten ich kolega potknął się czy jak i płomień napalmu go przysmażył. I wtedy Henryk, twój mąż kochanie, jako pierwszy rzucił się mu na pomoc, swoim ciałem ogień przygasił, no może nie ciałem ale swoim płaszczem i tak dalej, a jak wiesz, napalm zagasić trudno.
- Nie wiem.
- No to ci mówię. Nie kochana, wojsko nie jest dla Gustawa, ci powiadam. Ale rozgrzewa. Niech rozgrzeje bardziej jeszcze, wleję. A ty sobie wyobraź, co by to było, gdyby teraz wszedł Gustaw i zobaczył nas przy tej wiśniówce? Co też by o nas sobie pomyślał?
- Stare pijaczki, ha, ha.
- Możliwe. A ty wiesz, że ja do ślubu to ani kropeleczki do ust nie wzięłam. Tomasz mi się zdawał już wtedy pijący, ale w miarę. Ledwie dzióbka zamoczył, a mój tato to przy okazji wizyt Tomka u mnie sprawdzał czy pije. Podpuszczał go. Częstował, a ten… dosłownie jak panienka. No, możesz to sobie wyobrazić, dlaczego on upija się tylko z twoim Henryczkiem? Ciekawa jestem, czy Gustaw kiedykolwiek był pijany?
- Pijany? Nie. Nie on.
- Też tak myślę. A swoją drogą to mamy niezłych chłopów, prawda? No wypijmy, aby się nie zmarnowało. Ty pamiętasz, jak to z nami było, mną i Tomaszem, jakeśmy się poznali. Nad jeziorem go zapoznałam. Nie powiem, spodobał mi się od razu. Do wody wskoczył i zaczął płynąć na wysepkę. Powoli płynął, żabką. To i ja wskoczyłam. Czekaj chłopaczku, mówię sobie, nie byłabym Pilar, gdybym cię nie doścignęła. No i zaszalałam kraulem. Zbliżam się, doganiam, przeganiam. Tomaszek w tyle zostaje, a mnie do wysepki sto metrów zostało. I nagle skurcz w obie łydki naraz. Co się dzieje, myślę sobie i siły mi opadają. Krzyczę, wołam i pod wodą ryby widzę. Omdlałam, ale próbuję dociągnąć do brzegu na grzbiecie, a tu ból straszny. Ech, gdyby to Gustaw widział. Tracę przytomność. Niczego nie pamiętam. A kiedy ja odzyskuję, ten chłopaczek leży niemal na mnie. Swoimi ustami ust moich dotyka. Czuje jego oddech i silne dłonie na mostku. Połamać mi chce żebra, czy co? Odkasłuję. Gustawie, gdybyś to widział! Otwieram szeroko oczy i nie wstając jeszcze szast-prast walę chłopaczka w twarz, poprawiam z drugiej strony. Nie będziesz ty mnie wykorzystywał przy ludziach, myślę sobie.
- Wykorzystał cię?
- Nie, ratował.
- Aha.
- Ale ludzi się naszło i skąd oni wszyscy mogli wiedzieć, że Tomasz mnie ratuje, no skąd? Co oni sobie wtedy o mnie pomyśleli. Na samo wspomnienie o tym zdarzeniu wypiłabym kapeńkę. Już wlałaś? Najlepszego. Ale kiedy już doszłam do siebie to się rozpłakałam. Strumień łez, rozumiesz? Gustawie, czy ty wiesz jak to jest, kiedy kobieta zalewa się łzami? No i zabrałam go do siebie, a właściwie to on mnie doprowadził. I w ten sposób Tomasz został gwiazdą w moim domu. Ty wiesz, że niemal zazdrosna byłam o swoja mamę? Tak go hołubiła, tak wychwalała sąsiadkom, że… szkoda gadać. Patrz, jeszcze wiśnióweczki zostało na jakieś dwie kolejki. Wypijemy? A co, my też nie widziałyśmy się dwa lata. Panowie mogą, to i my. A czy ty wiesz, że ja przed waszym ślubem, narzeczeństwem jeszcze byliście, zapytałam się twojego Henryczka o ciebie i o kobiety w ogóle. Zapytałam go wprost: dlaczego Dora?
- Nie mów, zapytałaś?
- A pewnie. Ty wiesz, że u mnie, co w sercu, to na języku. No, wypijmy. A on mi powiedział, że zdążył się już wyszaleć i potrzebuje odmiany. Potrzebuje spokojnej, powolnej, oddanej, małomównej kobiety takiej jak ty. Swoją drogą zastanawiam się za jakim typem kobiety przepada Gustaw. No i dostał swoje. Ujarzmiłaś go tym swoim spokojem, pokorą, wiecznym wyrażaniem zgody na to, czego od ciebie oczekuje. I tym oto sposobem z zawadiackiego chłopaka uczyniłaś sobie męża, którego niejedna ci zazdrościła.
- Tak myślisz?
- Tak myślę. Tylko, że to dziwne, bo wydawać by się mogło, że to on cię zdominuje, a tu masz. To ty pozwalasz mu się za rączkę prowadzać, to ty… Gustaw na pewno nie byłby ci tak oddany. Ależ gorąco…
- Gustaw na pewno nie.
- No to wypijmy na koniec za Gustawa. Ty wiesz, że kreci mi się w głowie?
- Za Gustawa.
- Dobrych mamy mężów. Kochają nas. My… kobiety… potrafimy przecież… ty wiesz Doro, co nam się przydarzyło wiosną… no mówię ci… las… my dwoje… sobie pomyślisz… szaleni… w tym wieku… Doro, słuchasz mnie? Słuchaj swojej Pilar, najlepszej przyjaciółki… ten mech był taki miękki… konwalie… zbierał… zbieraliśmy… i ten mech… jak tu gorąco… gdzie jesteś, Doro? Chciałabym się do ciebie przytulić, Gustawie… Doro, ten mech… Tomaszu, mówię, ale ty masz fantazje… jeszcze kto zobaczy! A gorąco było tak jat teraz. Córeczko, dlaczego zagasiłaś światło. No wiesz, Tomaszku… ja nie wiem, czy dzisiaj można… czy ja w ogóle mam ochotę… Doro, miałam… i chwała Bogu, że nie było przy tym Gustawa… co by sobie biedaczek o mnie pomyślał… a ten mech taki miękki… wszystko jak dawniej… córeczko, ta ciemność razi mnie w oczy… dlaczego moje czoło czuje, że jest twardo… tam był mech… płonę kochanie… nigdy przedtem tak… Doro, gdzie jesteś? 
O co chodzi…
- Gustaw? Dora?
- Mamo, idź już do łóżka. Dora już śpi. Aleś ją spiła.
- Córeczko, a ja? Tak długo się nie widziałyśmy… rozumiesz? Wybaczysz?
- Wybaczę. A teraz wstań, pomogę ci.
- Tam w rogu kuchni przy lodówce stoi Gustaw, widzisz?
- Jaki Gustaw, mamo?
- Jaki? Ty się pytasz jaki, dziecko?
- Już dobrze, mamo… chodźmy!
- Pokochajmy Gustawa, dobrze?

[27.01.2017, pod Alencon w Normandii i 03.02.2017  Audincourt, Doubt we Francji]

4 komentarze:

  1. Takie spotkanie kolegów z wojska zawsze wzbudzało mój podziw. Przypadkowi ludzie przez te dwa lata związani tak silnie wspólnym przeżywaniem. Nie do uwierzenia, jak trudne warunki potrafią połączyć ludzi na dobre i złe. Ten obrazek zostanie pamiątką. Młodzi już nie muszą służyć nikomu.
    Zasyłam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjaźń, która przetrwa próbę czasu, to jedna z najcenniejszych rzeczy w życiu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, że spotkania kolegów z wojska tak się właśnie kończą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, przecież kobitki też nieźle sobie poradziły :)

      Usuń