CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 lutego 2017

UŁOMNA 1)(

1.
Skończyłem dokładnie o osiemnastej. Cztery godziny z kwadransem przerwy. Miałem już dość, ale kiedy pomyślałem sobie, że czekają mnie jeszcze trzy dni na dokończenie prelekcji, materiałowe zmęczenie organizmu przyprawiło mnie o ból głowy. Wiedziałem, że ten ból głowy to również skutek niejedzenia od samego rana. Owszem, w sąsiedniej sali przygotowano szwedzki stół i można się było najeść do syta, choćby podczas tego kwadransa przerwy, to jakoś nie miałem chęci na konsumowanie kanapek w takim tłumie. Pozwoliłem sobie poprosić jedną z kursantek, aby przyniosła mi kawy. Wypiję przy biurku, na którym stała już butelka z gazowaną wodą i plastykowy kubek. Kursantka należała do grona najmłodszych nauczycielek na sali. Przyjechała z drugiego końca kraju na szkolenie, które, nawiasem mówiąc, nie było jej potrzebne, bo zdawała mi się być dopiero po skończonych studiach, a tam kładą ludziom do głowy tyle nieprzydatnych do niczego psychologicznych frazesów, że moja prelekcja, choć przygotowałem się do niej należycie, nie była w stanie zaskoczyć jej niczym oryginalnym. Ale to zawsze kurs, szkolenie, za uczestnictwo w którym otrzymuje się dyplom, który można sobie oprawić w antyramę i powiesić nad łóżkiem.
Przyniosła mi kawę wraz z talerzykiem, na którym spoczywały dwa kawałki ciasta.
- Pomyślałam sobie, że zjadłby pan trochę ciasta do tej kawy.
- To miłe z pani strony - podziękowałem jej i już chciałem zasiąść przed biurkiem, kiedy młoda nauczycielka nie odchodziła, stała przy mnie tak jakby czekała aż skosztuję ciasteczka, a ona wtedy sprawdzi, czy mi smakują.  
- Pan tak świetnie prowadzi zajęcia - pochwaliła mnie. - Wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałam.
- Czyżby? Dziękuję bardzo.
Nie wątpię, że starała się sprawić mi przyjemność tym niewinnym kłamstewkiem. A może… może naprawdę na jej uczelni psychologia stała na mizernym poziomie. Wszystko możliwe.
- Będzie można wypowiedzieć się na temat pańskiego wykładu pod koniec zajęć? - zapytała.
- Owszem. Pod koniec każdego spotkania rozdam państwu ankietę ewaluacyjną. Po każdym spotkaniu, rozumie pani - roześmiałem się.
- Rozumiem. Nikt z wykładowców o tym nie mówi, ale ja wiem, że taka ankieta jest bardzo ważna dla państwa, bo od udzielonych w niej odpowiedzi zależy…
- … zależy, czy firma organizująca szkolenia podpisze ze mną umowę na kolejne wykłady - przerwałem jej. - Proszę pani, kursanci zwykle wypisują same superlatywy, zwłaszcza, że czują już jak pachnie kolacja w sąsiednim pomieszczeniu.
Speszyła się nieco. Może rzeczywiście byłem zbyt srogi.
- A ja myślę, że bez względu na to, jakie wyczyta pan na swój temat opinie, nikt nie będzie śmiał podważyć pańskich kwalifikacji.
Odeszła z miną wygrywającej potyczkę słowną.
Ta rozmowa odbyła się przed mniej więcej dwoma godzinami. Wyłączyłem projektor i laptop, czekając na zwrot ankiet. W ostatnim słowie zwróciłem się do koleżeństwa, aby złożono kartki ankiety na pół i poprosiłem kursantkę, z którą rozmawiałem, o zebranie wszystkich kartek i przyniesienie mi je na biurko.
Po pięciu minutach tak uczyniła.
- Na pewno rozpozna pan moją ankietę - powiedziała na odchodnym. Powłóczyłem za nią wzrokiem, schowałem ankiety i stertę papierzysk do walizki, poleciłem porządkowym zaopiekować się sprzętem i wyszedłem z sali, wchodząc do jadalni.
Kierowniczka z daleka machnęła ku mnie ręką. Siedziała w towarzystwie dwu pań, które przeprowadzały przede mną ćwiczenia w grupach.
- Poproszę do nas. Kolacja wystygnie - zawołała mnie.
Cała nasza trójka nie była rozmowna, więc kolację zjedliśmy w miarę szybko.
- Naprawdę nie zostanie pan na noc? - pożaliła się kierowniczka.  - A my tu szykujemy wieczorek zapoznawczy.
- Naprawdę. Mam do załatwienia kilka spraw w mieście, a przenocuję u kuzyna.
- Wielka szkoda. Jeżeli nie dzisiaj, to może któregoś innego dnia, pan przecież zostaje z nami do piątku.
- Może… zobaczymy.
Oczywiście nie miałem żadnych pilnych spraw do załatwienia, nie miałem rodziny w mieście ani noclegu. Od jednego z kateringowych kelnerów zdołałem uzyskać adres, pod którym najprawdopodobniej wynajmują pokoje gościnne.
Nie podał szczegółów, natomiast kiedy zapisywałem numer ulicy i mieszkania, zdawał się być wielce rozbawiony. Nie znałem wszakże powodów tego rozbawienia.
(cdn)

[06.02.2017, Boecillo, Valverde del Majano, (prow. Segovia)(Castilla y Leon, w Hiszpanii]

2 komentarze:

  1. Jesteś mistrzem w budowaniu napięcia, a lekkość pióra rewelacyjna.
    Ci dalszy nastąpi.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a bo ci powiem, że jak człowiek tak czeka i czeka na kursu, to musi coś pożytecznego zrobić ze swoim czasem.... pozdrawiam

      Usuń