ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 maja 2017

PRZYDROŻNE MONOLOGI (5)

Z Tiverton w Anglii wróciłem do „domu” około piątej rano 16 maja, myśląc sobie, że odpocznę sobie przynajmniej cały dzień. Ranek piękny i ciepły. Przygotowuję sobie śniadanie, robię przepierkę i siadam do komputera; przed siódmą zasypiam, nie kąpiąc się - kąpiel zostawiam sobie na „po przebudzeniu”. O dziewiątej telefon: za dwie godziny mam wyjazd do Anglii. Rad nie rad wstaję, biorę odwleczoną kąpiel, jem śniadanie i w ściągam powieszone na zewnątrz pranie. Słońce tak mocno świeci, że kurtka, dres i T-shirt są już niemal suche - dosuszę je podczas jazdy.
Mam kurs do Loughborough pod Leicester, dziesięć kilometrów dalej do Shepshed i dalej do „CEVY” pod Derby. Zaczyna się coś źle dziać z promami, bo ten mój ma półtorej godziny opóźnienia, nie licząc czekania na „rajce” przed wjazdem. Pozytywem jest to, że wreszcie udało mi się „złapać” internet w porcie Calais, a negatywem - ogromny upał, który w pewnej chwili doprowadził do tego, że mój szczeniaczek laptop wyłączył się pod wpływem wysokiej temperatury. Uruchomiłem więc klimatyzację, schłodziłem go i uzyskałem ponownie połączenie, choć tym razem nie było jakościowo najlepsze.
Spedytor polecił mi rozładować towar w trzech miejscach jeszcze tego samego dnia, tj. 16-go, tymczasem w Dover byłem o 19.30 czasu Greenwich, a do pierwszego rozładunku mam około 370 kilometrów i wiadomo było, że nie zdążę.
Kolejna niespodzianka czekała mnie w Loughborough w firmie Preci Spark. Okazało się, że przejęty przeze mnie od Ukraińca ładunek nie zawiera towaru do tej firmy. Ciekawe, że odbierający ode mnie towar najpierw rozpoznali „swój towar”, który później okazał się być ładunkiem do Rolls Royce’a w Derby. Skończyło się na tym, że najpierw, chcąc dostać się do tej niby ich firmy rozładowali 2/3 auta, a później trzeba było wszystko załadować ponownie. Straciłem więc sporo czasu i o 3.30 podjechałem pod drugi rozładunek do Shepshed.
Cała środa 17-go maja to dzień przeznaczony na rozładunki i załadunki, a załadowałem się w czterech miejscach: u Rolls Rojce’a w Derby, również u Rolls Royce’s w Nottingham, ponownie pojechałem do Loughborough i w końcu zawitałem do Royston.
O ile wtorek był jak dotąd najcieplejszym dniem roku (przynajmniej na zachodzie Europy), to środa obfitowała w solidny deszcz i temperatura spadła w Anglii z 20 stopni do 10.
W Dover melduje się o 21-ej, a z powodu kolejnego opóźnienia wyruszam do Calais o 0.50; w „domu” w Campigneulles Les Grandes pojawiam się o 5 rano.

[18.05.2017, Campigneulles Les Grandes we Francji] 

2 komentarze:

  1. Czyli u Ciebie zmienna pogoda, a u nas jak drut, przynajmniej do środy podobno.
    Dziwią mnie te zawirowania z przeładunkami...

    OdpowiedzUsuń
  2. W każdym razie niespodzianek mnóstwo, pracy także, więc doświadczeń przybywa. Jak to wytrzymać, oto jest pytanie za ten milion.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń