ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 maja 2017

PRZYDROŻNE MONOLOGI (7)

Wypijam dwie cappuccino, które mocno słodzę. Wszystkie gorące napoje, które zawierają w sobie mleko lub śmietankę wymagają w moim wypadku słodzenia, natomiast czarną kawę, czy jakąkolwiek herbatę wypijam gorzkie.
Dla uzupełnienia płynów dobrałem sobie colę. Wszystko na słodko, wzięte za free z barku w części promu przeznaczonego dla kierowców, gdzie można się dostać dzięki wręczonemu na odprawie biletowi. Czasami pokonuję Kanał przebywając właśnie w restauracyjno-wypoczynkowych salach, gdzie gromadzą się kierowcy wielkich ciężarówek, mniejszych trucków i autobusów. Posiadanie „biletu kierowców” pozwala na skorzystanie z darmowych napojów gazowanych i niegazowanych, mleka, herbaty i kawy; jest tez możliwość wzięcia prysznicu. Można też coś zjeść po niższej cenie, ale wyboru wielkiego nie ma, a tez i nie jadam, bo w trasę ruszam zwykle syty. Co innego z napojami - kawą nie pogardzę. Częściej korzystam z sekcji dla kierowców zmierzając do Anglii, bo wtedy ma się w perspektywie dłuższą trasę i zazwyczaj jedzie się na noc lub bardzo późnym popołudniem. Wracając z kolei do Francji, mam świadomość, że niebawem znajdę się w „domu”, gdzie mogę sobie zafundować posiłek, wziąć kąpiel i przytulić się do poduchy. W końcu od portu w Calais, dzieli mnie od „domu” 85 kilometrów, czyli godzina jazdy. Bywa jednak, że jestem zmęczony po przejechaniu trasy w Anglii, a może bardziej długim oczekiwaniem na prom w Dover i w takim przypadku rozpatruję dwie możliwości: albo zdrzemnąć się byle gdzie na promie, albo też oszukać zmęczenie i senność kawą.
Zaletą przebywania w części promu udostępnionej kierowcom jest cisza, przerywana czasami, ale nieszkodliwie, przez zaciekłych opowiadaczy (zawsze się taki trafi) albo na ten przykład Węgrów, których dynamiczny, twardy język wyróżnia się siła i ostrością spośród pozostałych języków obecnych na promie, chociaż nie można powiedzieć, aby Węgrzy mówili głośniej niż inni.
Kursując promem dostrzegam dobitnie monotonność swojej pracy za kółkiem. Jeździ się nawet do tych samych firm, tymi samymi trasami, co z jednej strony wyklucza możliwość pobłądzenia, lecz z drugiej ta jednostajność i automatyzm nuży. Czasami trafia się jednak na korki i aby je ominąć, trzeba trochę pokombinować i przejechać się nieuczęszczanymi dotąd drogami. Ma się też swoje ulubione trasy, jak i te, którymi z różnych względów lepiej nie jechać. Na przykład wolę objeżdżać Londyn od południa (czasami się nie da), bo wtedy większa pewność, że nie zaliczy się spowolnień w ruchu i pomimo krótszej trasy, przejeżdża się nią dłużej.
Mam też swoje ulubione trasy: w stronę Bristolu, albo drogi wokół Derby czy Stoke.
Monotonia bierze jednak górę i nie ma mowy, aby, przynajmniej w Anglii, traktować podróży jako quasi turystyczne. Nic z tego. Ale cóż - to moja praca - jeżdżę busem dla pieniędzy.

[19.05.2017, na promie Calais - Dover] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz