ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

05 czerwca 2017

ŚWIADECTWO WŁADCY ULICZNEGO ŚWIATŁA


1.
Przechodząc po omacku staromiejskim brukiem,
rozdawca świateł latarniom
skrzesał pierwszą iskrę,
a za nią popłynął poszarzałymi uliczkami
mglisty rozbłysk żółtawej poświaty
i przykleiwszy się czule
do odrapanych frontowych tynków
rozkołysanych rozedrganym powietrzem kamieniczek,
zajrzał do pospiesznie zasuwanych okien, 
lecz niewiele mógł za nimi zobaczyć.

2.
Kamienna ławeczka na opustoszałym skwerze 
zaprosiła latarnika na granitowego siedliska
wypolerowany przedwieczorny chłód,
a było mu ciepło, gdy kurzył fajkę,
a bosmański dym unosząc się nad cybuchem 
rozsierdzał nocne motyle
podróżujące ku gwieździe ulicznego światła,
a poniżej latarni, na piętrze kamieniczki
pomalowanej na żółto refleksem rozpalonej lampy,
za zasuniętym firanką oknem 
przemieszczał się cień.

3.
I w takiej to ukołysanej ciszy, 
zachęcającej zakochanych
do podzielenia się pościelą,
posłyszał prometejski dawca ognia
podeszw czyichś butów doniosły trzepot
o wyślizgany, połyskliwy, kamienny bruk
i jeszcze inny dźwięczny jęk
zakłócił przedsenny szept ulicy,
wyszarpnął ktoś z najwyższej struny
łkający dźwięk gitary.

4.
Zbawca jasności twarz swoją przymgloną,
ledwie żarem tytoniu oświetloną
obrócił ku temu, kto już wzrok swój wspinał
na pierwszego piętra okno, za którym
cień coraz bardziej prędki się przechadzał
i już mniej energicznie, jakby ciekawie,
zwinął firanki, zmiął zasłony, 
wreszcie rozpostarł na świat
oba skrzydła okien…
i stał się kobietą. 

5.
I oto ci dwoje:
ona we framugach ołtarza
i on, przytulający w zastępstwie jej kobiecości
piersi instrumentu
(pokojowy Neron naszych czasów
wzrok swój natężył, aby dojrzeć każdy detal)
związali swoje spojrzenia
tajemniczą nicią pająka,
po której wpełzał dur czy moll, 
po której wznosił się śpiew.

Romanca
W stepie spalonym na proch,
deszczu tak chłonnym, jak co?
Jak ciepłych warg usta me, 
zjawiasz się, gdy zasnął mrok. 
Ktoś zrodził cię z tych fal, kto? 
z kłosów pokrytych mgłą, ech… 

Piękność twa przeogromna
zapala miłości żar,
a miłość nieprzytomna
- oślepiający jej czar.

Ty, co wyłaniasz się z traw 
ech, pędzisz konno, gdzie? 
gdzie oczy niosą twą krew. 
Cyganka ty, Boże, spraw
bym poznał cię w moim śnie
zatopił w twych oczach, ech…

Piękność twa przeogromna
zapala miłości żar
a miłość nieprzytomna
- oślepiający jej czar.

Ech, przygarnij mnie nocy bezdomna,
w mej lubej ramiona mnie wtul.
Przy niej moja dusza tak bezbronna,
a w piersiach tęsknota, ucisk i ból. 

6.
I coś tam pomiędzy tym dwojgiem zaszło,
lecz co takiego? - nasz księżyc w pełni
odpoczywający na granitowym kamieniu ławki
dowiedzieć się nie zdołał.
Czy to powieki na kłódki pozamykał,
a może się rozmarzył, może zasnął?
Lecz kiedy chłodny oddech miejskiej bryzy 
przywrócił go do świata żywych,
nie było już grajka, ni kobiety, 
a szyby okna noc zamalowała na czarno.

[02.06.2017, Campigneulles Les Grandes we Francji i 04.06.2017, Woking, Surrey w Anglii] 

4 komentarze:

  1. Taki ciepłem, nocą, żarem, erotyką i tęsknotą nasycony wiersz. Choć koniec zamalowany na czarno, to miła chwila zostanie pod powiekami na dłużej.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam, czytam... tylko mam za ubogi słownik aby pięknie skomentować.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam wskazać, co podoba mi się najbardziej, ale piękne wszystko, słowa, nastrój, subtelna erotyka...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypada hurtem, ale szczerze, powyżej wpisanym komentatorkom - przyjaciółkom, serdecznie podziękować

    OdpowiedzUsuń