CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 czerwca 2017

WYPOŻYCZALNIA (16) POEZJA W PIOSENCE

WYPOŻYCZALNIA (16) POEZJA W PIOSENCE
Wypożyczyłem sobie dzisiaj dwa teksty, które zakorzeniły się w pamięci jako słowa piosenek. Jeden z nich jest jednocześnie poetyckim przekładem jednej z najpiękniejszych pieśni Bułata Okudżawy.

Ale zacznijmy od kobiety. Od kobiety, bo autorką pierwszego tekstu jest Agnieszka Osiecka, legendarna już poetka epoki PRL-u, uwielbiana przez środowiska studenckie stolicy, poetka współpracująca z piosenkarską elitą estrady, przydająca barwy najpopularniejszym melodiom minionego czasu, skromna, lecz tętniąca życiem i pomysłami, przedstawicielka swoistej cyganerii, zapoczątkowanej gdzieś w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku w teatrach studenckich oraz na deskach zdobywającego z roku na rok coraz większą popularność Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Można śmiało powiedzieć, że poetyckie dokonania pani Agnieszki to swego rodzaju kronika kulturalna czasów odchodzącego w zapomnienie PRL-u, zaś tematyka jej utworów nasycona jest kobiecą wrażliwością, najprostszymi a jednocześnie najcenniejszymi uczuciami miłości, przyjaźni wplecionymi w odwieczne ludzkie tęsknoty i nostalgie.
Do pewnego stopnia tekst, który zamierzam poniżej przedstawić, jest nieco inny, gdyż odnosi się do czasów wojennej grozy i powojennych niepokojów. Tekst wiersza został napisany do muzyki Krzysztofa Komedy (może było na odwrót), a przeuroczo zaśpiewał go Edmund Fetting. Ścieżkę dźwiękową tej piosenki wykorzystano w filmie… nie powiem, a dodam tylko, że film ten uzyskał miano pierwszego polskiego westernu.

„Nim wstanie dzień”
Ze świata czterech stron,
z jarzębinowych dróg,
gdzie las spalony,
wiatr zmęczony,
noc i front,
gdzie nie zebrany plon,
gdzie poczerniały głóg,
wstaje dzień.

Słońce przytuli nas do swych rąk.
I spójrz: ziemia ciężka od krwi,
znowu urodzi nam zboża łan,
złoty kurz.

Przyjmą kobiety nas pod swój dach.
I spójrz: będą śmiać się przez łzy.
Znowu do tańca ktoś zagra nam.
Może już

za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś.
Za noc, za dzień
doczekasz się
wstanie świt.
Chleby upieką się w piecach nam.
I spójrz: tam gdzie tylko był dym,
kwiatem zabliźni się wojny ślad,
barwą róż.
Dzieci urodzą się nowe nam.
I spójrz: będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas,
porę burz.
Za dzień, za dwa,
za noc, za trzy,
choć nie dziś,
za noc, za dzień,
doczekasz się,
wstanie świt.

Drugi utwór z przykawiarenkowej wypożyczalni jest, jak wspomniałem, interpretacją - tłumaczeniem wiersza Bułata Okudżawy dokonanym przez znakomitego tłumacza literatury rosyjskiej (zwłaszcza poezji) Witolda Dąbrowskiego.
Nie mam wiadomości, czy ten niezwykle popularny w Polsce poeta i bard rosyjski znał i czy oceniał pod względem „duchowej zgodności” z oryginałem tłumaczenie dokonane przez pana Witolda, ale jeśli znał, powinien był być zadowolony z tego przekładu, który oddaje w pełni zarówno słowo jak i „duszę” tej przepięknej pieśni.
Chyląc zatem czoła przed Bułatem Okudżawą, należy też złożyć pokłon interpretacji pana Witolda.
Ciekawe, że znakomitym łącznikiem obu prezentowanych w „wypożyczalni” tekstów jest postać niezmiernie przeze mnie lubianego aktora Edmunda Fettinga, co tylko może być dowodem na to, że znakomitości się przyciągają.

 „A jednak żal”
Co było - nie wróci, i szaty rozdzierać by próżno.
Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład...
A przecie mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin -
tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł.
A przecie mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin -
tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł.

Dziś już nie musimy piechotą się wlec na spotkanie
i tyle jest aut, i rakiety unoszą nas w dal...
A przecież mi żal, że po Moskwie nie suną już sanie,
i nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal!
A przecież mi żal, że po Moskwie nie suną już sanie,
i nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal!

Pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza,
pojętny mój wiek, zdolny wiek mój chcę cenić i czcić...
A przecie mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza
i jakoś tak jest, że gotowiśmy czołem im bić.
A przecie mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza
i jakoś tak jest, że gotowiśmy czołem im bić.

No cóż, nie na darmo zwycięstwem nasz szlak się uświetnił
i wszystko już jest - cicha przystań, non-iron i wikt...
A przecie mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym
górują cokoły, na których nie stoi już nikt.
A przecie mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym
górują cokoły, na których nie stoi już nikt.

Co było - nie wróci... Wychodzę wieczorem na spacer
i nagle spojrzałem na Arbat i - ach, co za gość! -
rżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się,
ach, głowę bym dał, że już jutro wydarzy się coś!
Rżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się,
ach, głowę bym dał, że już jutro wydarzy się coś! 

[11.06.2017, Campigneulles Les Grandes we Francji] 2

1 komentarz:

  1. "Prawo i pięść" z G. Holoubkiem. Piękna ballada

    https://www.youtube.com/watch?v=yL9FnYo7jlc
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń