CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 lipca 2017

KARTKI Z KALENDARZA (4)

Zdarłam kartkę ze ściennego kalendarza, pozbawiając letni miesiąc kolejnego dnia. Nie wiem dlaczego, ale pocierałam dwucyfrowy, czarny numer wskazującym palcem, jakby to była zdrapka - przesuwasz po numerku paznokciem i liczysz na łut szczęścia, na nieoczekiwaną wygraną, sukces, który ci się przydarzy. Gdyby kalendarz był w istocie taką zdrapką, starłabym numery aż do ostatniego grudnia, aby poznać swoją przyszłość. A co dopiero by to było, gdybym zdrapywała pamiątki po swoich zaprzeszłych dniach. Gdybym ja wtedy znała to, co wiem teraz, swoje przyszłe dni, mogłabym jeszcze je odmienić, przeinaczyć, wycofać z pamięci, jak cierpienie, którego nie chce się doświadczyć ponownie.
Nie byłam od innych gorsza, miałam powodzenie, zgrabna, z obfitym, starannie ułożonym biustem pod przyciasnym stanikiem, ale nawet pod nocną koszulką, gdy piersi spoczywały łagodnie, zachowywały tę młodzieńczą jędrność, niezmąconą gładkość, a falowały jak morska woda smagana wieczorną bryzą. Wszystko miałam na swoim miejscu: wprawdzie niezbyt wysoka, lecz nietęga, z krągłymi kobiecymi biodrami wspartymi na silnych nogach, a kiedy stałam wyprostowana z ramionami opuszczonymi swobodnie wzdłuż ciała, z rękoma na szczycie podudzia, moje kolana nie wystawały poza pion sylwetki. Widziałam siebie w lustrze, widziałam siebie w pełnym nieskrępowaniu swej nagości i może gdybyś wtedy mnie zobaczył, jak wznoszę do góry ręce, zakładam je za głowę, podtrzymując pukle kasztanowych włosów spływających po szyi i głaszczących ramiona, jak unoszą się piersi, a brodawki pęcznieją, napinają się i twardnieją, wtedy może nie zlekceważyłbyś moich spojrzeń, nie odszedł bez słów pożegnania.
Niepotrzebnie wspominam swoją pierwszą i tak naprawdę jedyną miłość.
- Natalko, Natalko, przyjdź tu na chwilę!
Może to i lepiej, że mnie zawołała. Nie muszę oglądać siebie w lustrze teraz. Szybko założyłam nocną koszulę i przeszłam do pokoju rodziców. Tato spał, a mama już po paciorku, siedziała na łóżku z miną zdradzającą jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę.
- Chciałam jutro upiec drożdżowe ciasto, ale zapomniałam, że nie mamy drożdży. Mogłabyś je kupić przed pójściem do pracy?
- A twoja dieta, mamo?
- Ciasto jest przede wszystkim dla ciebie i dla ojca. Ja zostawię sobie jeden kawałeczek. Mam taką zachciankę na ciasto. Nie miałaś czegoś takiego?
Miałam. Ileż to razy i nie tylko na ciasto.

[09.07.2017, Chertsey, Surrey w Anglii] 

4 komentarze:

  1. Ciekawy obrazek kobiecej sylwetki, a ponadto taka ludzka ta zachcianka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spróbuję tę powiastkę rozwinąć... ciekawe, co z tego wyjdzie...

      Usuń
  2. Któż oparłby się ciastu drożdżowemu?
    Wtedy lepiej zapomnieć o diecie i rozkoszować się smakiem...

    OdpowiedzUsuń