CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 lipca 2017

O CZYM SZUMIĄ LIPY W LIPCU (3)

Szumią mi jeszcze o tym, com oglądał i słyszał w telewizorze przed odjazdem. Wprawdzie było to w partyjnej telewizji (na samo słowo „partia” dostaję wysypki), to mimo wszystko oglądało mi się także z odmiennego powodu niesympatycznie, choć patrząc na to z innej strony (na co, za chwilę), odniosłem wrażenie, że doskonale znam te scenariusze, które opisują, w jaki sposób dochodzi do rozkładu państwa i jak się ma przedstawiana przez polityków deklarowana rzeczywistość z tą codzienną, utytłaną w błocie, przekupną i kumoterską.
Nie wiem, jak w chwili obecnej przedstawiają się kolejne wątki seriali, w których rolę sprawiedliwych pełnią członkowie komisji sejmowych, ale z tych odcinków, które już obejrzałem jasno wynika, że teoretyczne państwo za rządów (tfu) PO i PSL-u działało sprawnie, troszcząc się o kieszenie politycznych kamratów.
W pierwszym serialu mamy do czynienia z sytuacją polegającą na tym, w jaki sposób można zarobić na reprywatyzacji, działając bezprawnie i nie licząc się z konsekwencjami, albowiem ma się w ręku glejt nietykalności wydany przez urzędników, w tym przypadku miasta stołecznego Warszawy. Dla przeciętnego wyjadacza ciężko zapracowanego chleba widać jak na dłoni, że coś tam za bardzo stołeczne władze przymykały oczy na gangsterską działalność spryciarzy i oszustów. Przymykały, albo dzielnie wspierały proceder oddawania za bezcen mienia, nie sprawdzając tego, czy przypadkiem należy się ono właściwym spadkobiercom, a że na reprywatyzacji można nieźle zarobić, tedy takie przymykanie oczu dziwnym sposobem ubogaca portfele i konta przymykających.
W całej tej historii najzabawniejsze jest to, że pani prezydent Warszawy, która, bądź co bądź, odpowiada za sprawy dziejące się w mieście, nic a nic o przekrętach nie wie, a jeśli nawet wie, to nie powie, bo przed szanowną komisją się nie stawi, bo jej nie uznaje, a ponadto to co to za pomysł, aby wypytywać o reprywatyzację urzędującą panią prezydent. Dla mnie żenada.
Drugi serial komisyjny ma zadanie rozwikłać przyczyny powstania tzw. afery „Amber Gold” i przynajmniej spróbować dociec, gdzie się podziały pieniądze, które wpłacili ludzie ułapieni w pułapkę piramidy finansowej.
Jeden z głównych podejrzanych w tej sprawie, pan P. ośmielił się zauważyć, co przyjąłem z niejakim rozbawieniem, że afery żadnej nie było i spółka Amber Gold jak najbardziej wywiązała się z zobowiązań wobec jej klientów.
Z kolei jego życiowa partnerka, ponoć jeszcze żona, podobnie jak pani Gronkiewicz-Walc nic do powiedzenia szanownej komisji nie ma. 
Natomiast kiedy posłyszałem wypowiedzi pani prokurator, która, jak się wydaje, robiła wszystko, aby nie dopuścić do zaprzestania intratnego interesu państwa P., otworzyły mi się scyzoryki w obu kieszeniach krótkich spodenek, paznokcie urosły nagle, przemieniając się w szpony jastrzębia, krew w żyłach uniosła wysoko swą temperaturę i zawrzała.
Pierwsze wrażenia po wysłuchaniu szeptu pani prokurator: idiotka czy chora na umyśle? Niekompetentna do cna, czy odgrywająca życiową rolę w absurdalnym teatrze Ionesco? Skorumpowana, czy wodzona za nos wykonawczyni poleceń tajemnej grupy sprawującej władzę?
Słuchałem przerażony i taka oto myśl zaczęła drążyć ścieżki w moim mózgu: a jeśli całe nasze państwo opiera się na takich jak pani prokurator funkcjonariuszach publicznych? Na funkcjonariuszach, którzy nic a nic nie pamiętają, jakimi sprawami się zajmowali, na podstawie jakich przesłanek i dowodów podejmowali swoje decyzje i czy w ogóle rozumieją, co robili.
No cóż, teoretyczne państwo, o którym prawił jeden z ministrów poprzedniego rządu z praktyką nie ma, albo nie chce mieć nic wspólnego.
Politycy w ogóle śmierdzą, a ten smród czuć nawet z odległości dzielącej Warszawę od Brukseli, gdzie usadowił się ten śmieszny człowieczek, któremu z ust zawsze wypływała bez przeszkód piana „pijaru” i zdołał nią zarazić zakaźną, ogłupiającą chorobą, groźniejszą od AIDS, gruźlicy i sepsy sporą część narodu, która zdaje się do dziś dnia nie wiedzieć, że posiada w swoim organizmie bakcyla niszczącego zdrowy rozsądek… by tylko to….
Jak ja nie lubię PIS-u, nie lubię z osobistych i społecznych powodów, i już, ale skarz mnie Bóg za to, abym przyczynił się w jakikolwiek mikroskopijny sposób do popierania tablicy Mendelejewa fałszu i cynizmu, jakimi karmiła mnie Platforma.
Lipy szumią, że jestem w sytuacji patowej, bez wyjścia… a więc - lipa.  

 [09/10.07.2017, Chertsey, Surrey w Anglii]

8 komentarzy:

  1. Problem w tym, że samoświadomości narodowej nie ma, ponieważ naród podzielony, więc nie ma siły, aby przebił się zdrowy rozsądek.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak szczerze, to mam to od pewnego czasu, nie powiem gdzie :-), pozdrawiam

      Usuń
  2. Ja już nawet nie słucham i nie oglądam, bo ktokolwiek głos w mediach zabiera, to mam wrażenie, że tylko ja ciemna jestem jak tabaka w rogu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... a mnie sie telewizor sam włącza :-) i to dlatego, pozdrawiam

      Usuń
  3. Wolę jak lipy szumią o niczym....
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... ja preferuję szum pszczół w lipowim kwieciu... pozdrawiam

      Usuń
  4. Musiałbyś dłużej pobyć w Polsce i posłuchać innych stacji niż tylko TVPis, wtedy byś więcej zrozumiał.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... ależ ja biorę pod uwagę, jaką TV-ke oglądam... no przecież wiem, że w innych będzie na odwrot, więc szkoda oczu :-) pozdrawiam

      Usuń