ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

07 stycznia 2018

W MIĘDZYCZASIE

Ponieważ dalsza część "Kołyski" podlega jeszcze torturom korekt, nie mogąc się doczekać, obmyśliłem kolejne opowiadanie, bardzo długie, niestety i bez roboczego tytułu, z którego pochodzi niniejszy fragmencik.
(...)
Tymczasem sprawy potoczyły się inaczej… Skończyłem. 
Zbadała mi jeszcze raz puls i przykazała, abym pił jak najwięcej przegotowanej wody z cytryną, niesłodzonej, albo ewentualnie kompot, ten z szarych renet; drzewa wciąż owocowały, mniej niż w czasach ich młodości, intensywniej co drugi rok, a że mijał właśnie ten płodniejszy, więc Anna po zerwaniu ze mną dwóch koszy jabłek przykazała mi, abym zrobił dla nich miejsce w piwnicy; każde jabłko należało dokładnie wytrzeć suchą ściereczką i rozłożyć na sosnowych półkach w taki sposób, aby nie stykały się z sobą. Podobnie musiałem robić z warzywami na rosół i sałatki, gruszkami i zielonymi, lekko tylko zarumienionymi pomidorami, aby dojrzewały w zaciszu przewiewnej piwnicy, w której temperatura była niezmienna aż do nastania największych mrozów, które jednak zdarzały się coraz rzadziej. Ponieważ gospodarna Anna dbała o to, aby obficie zgromadzone zapasy owoców i warzyw wystarczały aż do połowy marca, mniej więcej do Wielkanocy, chcąc nie chcąc, musiałem wykonać sześć kondygnacji piętrowo ułożonych półek, bo w przeciwnym wypadku nasza piwnica, choć obszerna, dwukomorowa, nie zdołałaby pomieścić płodów ogrodu i sadu. Marudziłem trochę na te wskazania i wymogi odnośnie konstrukcji półek, jakimi mnie obarczyła, ale jeszcze przed nastaniem jesieni wykonałem to zadanie w zamian za to, że będę mógł sporządzić wino z dzikiej róży; Anna z kolei zażyczyła sobie, abym w małym, dziesięciolitrowym balonie przygotował dla niej słodki, gęsty zacier z limonek, który zaleje się potem spirytusem i powstanie z tego wysokoprocentowa nalewka, którą przed spożyciem przechowuje się przez dobę w zamrażalce. Niech ktoś sobie nie pomyśli, że oboje z Anną popadamy na stare lata w uzależnienie alkoholowe, nic podobnego. Zarówno jej nalewka jak i też moje wino z dzikiej róży przeznaczamy na prezenty dla najbliższej rodziny oraz przyjaciół, którzy nas nawiedzają w późnojesienne i zimowe popołudnia i wieczory, a bywa i tak, że te nasze napoje uczestniczą w braterskiej wymianie na wysoko przetworzone towary konsumpcyjne: soki, ciasta, konfitury czy też specjalnie dla nas przygotowane dania, o których sporządzeniu pojęcia nie mamy.
Znajoma lekarka, dla mnie Kaśka, z którą chodziłem do jednej klasy w podstawówce i liceum, wyszła właśnie z naszego mieszkania z półlitrową buteleczką nalewki pozostałej jeszcze z zeszłorocznych zapasów. Przedtem uspokoiła Annę, że ze mną nie jest tak źle; to nie zapalenie płuc, ale muszę się porządnie wygrzać i na razie obejdzie się bez antybiotyków, a na takie solidne przeziębienie najlepiej jest postawić bańki, wypocić się i uzupełniać płyny lekko schłodzoną wodą z cytryną albo kompotem. Oboje z Anną byliśmy zdziwieni, że Kaśka preferuje tak tradycyjne metody leczenia i nie miałbym nawet nic przeciwko zastosowaniu ich na mnie, gdyby nie fakt, że czułem lekką obawę przed tą procedurą, bo oczywiście Anna odnalazła w szufladzie szafy bańki, znalazła też spirytus i powierzyła moje plecy lekarce, i przeżyłem dawno niezaznane tortury… żartuję, ale bańki mocno wyciągały ze mnie chorobę, a obie panie zabawiały się w tym czasie rozmową, nie zważając na mnie, cierpiącego i pozbawionego możliwości wykonania najprostszych ruchów.
- Leż spokojnie, bo ci odpadną i będę zmuszona postawić jeszcze raz, tym razem „cięte”.
(...)

[07.01.2018, "Dobrzelin"]

10 komentarzy:

  1. A wiesz, że ja pamiętam taką "babciną piwnicę" z poukładanymi na półkach jabłkami???

    Baniek nigdy nie miałam, ale podobno takie "cięte" to była katorga...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...no cóż, dawniej nie było takich profesjonalnych chłodni jak ma to miejsce obecnie, więc trzeba było sobie radzić piwnicami, ale, o ile sobie przypominam, świetnie spełniały one swoje zadanie...

      Usuń
  2. Pamiętaj żeby bańki solidnie odleżeć, bo przeziębienie ich może być bardzo groźne. Zdrowia życząc, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... uśmiecham się, bo przytoczony fragment tekstu nie jest w całości fikcyjny, a ty radzisz mi "odleżeć bańki" :-) ... a z drugiej strony, faktycznie, przeziębiłem się, lecz sprowadzenie dla mnie lekarza to tak jakby przywoływać księdza z ostatnią posługą... :-) :-) :-)

      Usuń
    2. winno być "jest w całości fikcyjny"

      Usuń
  3. Takie spiżarnie bywały, oj bywały, nie tylko na wsi. Mój syn robi pyszną nalewkę z cytryn...
    Ale mi narobiłeś apetytu na te jabłka lub szarlotkę z nich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... wątek z nalewka z limonek ma źródło we Włoszech - okolice Neapolu. I rzeczywiście pije się ten likierek po wyjęciu go z zamrażalnika w konsystencji niemal kremu w malutkich kieliszkach - naparsteczkach... próbowałem, przepyszne...

      Usuń
  4. Dobrze, że Kaśka nie przystawiła Ci pijawek ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym faktycznie wymagał takiej kuracji, prawdopodobnie bym na nią nie pozwolił, chociaż we wspomnieniach z dzieciństwa zachowały się obrazy ludzi sprzedających na targu przecudnej urody pijawki, które przykładano potem na trudno gojące się rany. Pijawki ponoć wysysały "złą", skażoną krew, co wcale nie jest niemożliwe, gdyż nie są to stworzenia wybredne, a w medycynie ludowej, w ziołolecznictwie tkwi jakieś tam ziarno słuszności, gdyż opiera się ona nie na tajemnej czy naukowej wiedzy, ale na ogromnej ilości przypadków zastosowania jej wobec osób chorych, rzecz jasna nie na wszystkie choroby...

      Usuń
  5. Nie tylko dawniej stawiano bańki, ale kilka lat temu lekarka kazała postawić córce bańki. To były małe, ładne i lekkie bańki, które z dawnymi niewiele mają wspólnego.
    Ciekawy tekst, proszę kontynuować.

    OdpowiedzUsuń