CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 lutego 2018

KRAJOWE ZAPISKI - BYWA I TAK

…smutek…
Ja naprawdę chciałem ją przeczytać. Zacząłem jak Pan Bóg przykazał, od początku, normalnie, potem na głos, następnie spowalniając tempo, zdanie po zdaniu, od końca strony, od prawej do lewej; otworzyłem na dowolnie, losowo wybranej stronie. Czytam i nie rozumiem, o co chodzi, wracam do początku, strona po stronie, i nic, nie wiem, o czym to jest, a przecież czytałem Prousta, Joyce’a, Cortazara, i proszę mi wierzyć, że te lektury nie są łatwe, nawet taki Kafka, nawet czytając jego genialny „Zamek”, trzeba się wgryźć w myśli autora, albo taki Faulkner, też nie jest łatwy w odbiorze, a z naszych Gombrowicz czy Witkacy, nie mówiąc już o Ionesco; ale przyznać trzeba, że niektórych wielkich czyta się bez trudu, choć ich słowa wiele znaczą; weźmy na ten przykład Gogola, Czechowa, Dostojewskiego, Hemingwaya, Iwaszkiewicza czy Marqueza.
…przygnębienie…
Niestety w wielu przypadkach należy się skupić na samym początku i czytać z niesamowitą uwagą - wtedy dotrze się do sensu, do istoty myśli wyrażonej pisanym słowem.
„Ku słońcu” Ingi Iwasiów czytać się nie da.
Tak sobie myślę, że osoba pisząca powinna liczyć się z tym, że ktoś kiedyś przypadkiem może spróbować odczytać jej wydrukowane słowa i byłoby świetnie, gdyby podarowała czytelnikowi jeżeli nie klucz, to wytrych do swojej opowieści.
Pani Inga Iwasiów nie dysponuje takim kluczem.
…niska samoocena…
Dla mnie jest to o tyle przykre, że bardzo szanuję książki. Nie wiem, czy komuś, kto ma w zwyczaju wypożyczać książki z biblioteki zdarzyło się coś takiego: przeglądając zgromadzone na półkach książki, natrafia na umieszczoną w „saszetce” na wewnętrznej stronie okładki kartę książki, z obserwacji której wynika, że nikt tej książki jeszcze nie czytał, a mieszka sobie ona w bibliotece dwadzieścia - trzydzieści lat… należę do tych, którzy nie bacząc na „zerowe zaczytanie” tej akurat pozycji, właśnie ją wypożyczają. Z „Ku słońcu” Ingi Iwasiów jest zupełnie inaczej.
…mała wiara w siebie…
Pytasz mnie, dlaczego oglądam stare filmy, w dodatku polskie, nie przedwojenne ale te trochę nowsze. Mówisz, że widziałem je już wiele razy, znam je doskonale. A ja odpowiadam, że lubię ten klimat, kocie łby, odrapane tynki kamieniczek, pospolitość krajobrazów, zwyczajność, naturalność, nawet naiwność, proste a wielkie uczucia, język bez nienawiści, bez wulgaryzmów. W tych filmach z niesłusznych czasów jest coś bliskiego, jest człowiek, jest prawdziwy ksiądz i najnormalniejszy w świecie milicjant, jest praca, radość, miłość, marzenia; są radosne poranki i kochające noce.
…poczucie winy…
Co to jest, że nie lubię wielkich marketów? Chciałbym kupować chleb w sklepiku przy małej piekarni, odwiedzać szewca, zegarmistrza, stołować się w razie potrzeby w barze mlecznym, cieszyć się z tego, że co sobotę przyjeżdża objazdowe kino; chciałbym chodzić na mecze piłkarskie naszego zespołu, którego piłkarze pracują w największym zakładzie naszego miasteczka; chciałbym chodzić do cukierni Kowalskiego, do kiosku prowadzonego przez Nowickiego, chciałbym sobie przysiąść na ławeczce z księdzem i wdać się z nim w rozmowę o życiu; chciałbym co czwartek o szóstej rano kupować na targu jajka, mleko, śmietanę i masło od gospodarza…
…pesymizm…
Czy ktoś pamięta film Tadeusza Chmieleckiego „Profesor na drodze” z Nalberczakiem w roli głównej? Czytał ktoś „Uciekła mi przepióreczka” czy „Ludzi bezdomnych” Żeromskiego… albo widział taki serial „Daleko od szosy”? Kto wie, czy doświadczając przygód z wymienionymi powyżej zjawiskami, zdecydowałem się kiedyś zostać nauczycielem…
… niezdolność do przeżywania przyjemności…
Muszę przyznać, że z wiekiem zacieśnia się horyzont przyjemności. Przyjemność czerpie się z możliwości zaspokajania podstawowych czynności życiowych, ze snu, który odkłada problemy na później, z przebudzenia, które świadczy o tym, że jeszcze żyjemy.
…zaburzenie rytmu dobowego - bezsenność lub nadmierna senność…
Niejednokrotnie pojawia się owa przyjemność: przyjemność z obrazów, muzyki, słów. Jeżeli dowiadujemy się od Haliny Poświatowskiej* Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej czym jest miłość…
„Nie widziałam cię już od miesiąca. 
I nic. Jestem może bledsza, 
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, 
lecz można żyć bez powietrza!”
… to trudno nie odczuwać przyjemności z odczytywania tych słów.
Natomiast ta przyjemność jest krótkotrwała… niestety.
…zmniejszenie apetytu lub gwałtowne jego wzmożenie…
Zetknięcie się z depresją nie jest przyjemne….
* byk
[15.02.2018, „Dobrzelin”]

12 komentarzy:

  1. A już myślałam że tylko ja jestem takim dziwadłem....
    Najpiękniej Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... ustalmy znaczenie słów... jesteś piękniejszym dziwadłem... pozdrawiam

      Usuń
  2. Kochani, witam Was w gronie dziwadeł:-)
    Nie znam książki pani Iwasiów, ale byc moze należy ona do twórców, którzy piszą głównie dla siebie, tylko ktoś jej to wydał...
    Z książkami zdarzają się różne sytuacje, sama czasami podsuwam czytelnikom książkę, zmieniam jej miejsce na wystawie, zachęcam jak mogę i ...nic, nikt jej nie chce. Dobry byłby temat na jakieś badania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świetnie powiedziane: twórcy, "którzy piszą dla samych siebie" tez tak myślę...

      Usuń
  3. Kiedyś pożyczyłam z osiedlowej biblioteki bardzo ambitną i reklamowaną książkę. Chyba za dwa dni miałam jechać do szpitala na operację, a książka była o chorobie i śmierci. Po pięciu stronach ją odłożyłam.
    Czytanie książek ma mi sprawiać przyjemność, a nie frustrować.
    Nie tylko Ty lubisz filmy PRL-owskie. Mój syn za nimi przepada. "Daleko od szosy" ogląda za każdym razem, gdy się ten serial pojawi na jakimś kanale.
    Lubię jeździć na nasze piękne i nowoczesne targowisko, składające się z małych sklepików, bo tam znam z imienia każdego sprzedawcę. Chleb kupujemy w małym sklepiku przy domu i gdy tylko sprzedawczyni widzi mnie przez okno, natychmiast szykuje dla mnie chleb IG.
    Szkoda, że małe sklepiki są nieopłacalne, bo wyparły je markety.
    Ze świeca trzeba szukać w moim mieście szewca, introligatora czy zegarmistrza.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, czytanie powinno być przyjemnością, podobnie jak zakupy w zaprzyjaźnionych sklepach, jak przypominanie sobie filmów, które kiedyś nam się spodobały...
      A'propos tych starszych filmów... ich oglądanie nie wynika, jak sądzą jedynie z nostalgii odnoszącej się do czasów naszej młodości, ale jest w tym także coś innego - w jakiś (filmowy czy też teatralny) sposób nasze życie związane jest z aktorami, którzy niestety odeszli... odchodzą... pozdrawiam

      Usuń
  4. Nie wiedziałam, że Poświatowska napisała wiersz identycznie brzmiący jak "Miłość" Pawlikowskiej. Problem, który przedstawiłeś ja miałam ostatnio z książką Kai Malanowskiej "Drobne szaleństwa", w których dobrnęłam do 50 strony i to tylko dlatego, że ktoś przysłał mi tę książkę do przeczytania, być może w nadziei, że ją docenię. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha... teraz już wiesz na czym polega skleroza :-) oczywiście ta "Miłość" to wiersz Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, co oczywiście nie zmienia mojego poglądu w stosunku do Poświatowskiej....
      Niniejszym w języku Adelki odszczekuję swoją gafę, dziękując za Twoją uwagę... a teraz po tabletkę...

      Usuń
  5. Klik dobry:)
    Proszę - przekaż 1% podatku ciężko choremu dziecku w mojej rodzinie.
    Z góry dziękujemy!

    http://dzieciom.pl/podopieczni/29257

    W formularzu PIT proszę wpisać numer: KRS 0000037904 i w rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podać: 29257 Kowalik Patrycjusz.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od jakiegoś czasu czytanie tego bloga jest dla mnie wielką radością :).Czekam na nowe ale też jak nie ma wpisu to jest tyle do przeczytania :).Dziękuje :).Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Elizo, to raczej ja powinienem podziękować, co niniejszym czynię, wprawiając w ruch jednostajnie przyspieszony korek od szampana... pozdrawiam

      Usuń