CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

03 lutego 2018

KRAJOWE ZAPISKI - O CZYM OPOWIADA TELEWIZOR

Kiedy zatem zjechałem do kraju, do domu, to sprawy potoczyły się tak, jak to zazwyczaj bywa po podróży, tym razem krótszej przez opisane uprzednio okoliczności.
 Nie będzie chyba tajemnicą, że już podczas pierwszego posiłku dźwiękiem i obrazem przemawiał do mnie telewizor, mój własny, kuchenny, umieszczony na wprost miejsca przy stole, gdzie zazwyczaj siadam, spożywam, piszę i się zaczytuję.
Przebiegając po kanałach, niestety nie mogłem uniknąć polityki, której serdecznie nie cierpię, gdyż w połączeniu z konsumpcją potraw pogarsza ich smak, będąc przysłowiową łyżeczką dziegciu, tu uzupełniającą zawartość zupy podanej w głębokim talerzu.
Wsłuchuję się i wpatruję w celebrację ustawy o zakazie prowadzenia działalności handlowej w niedzielę, co może nie jest wydarzeniem budzącym we mnie przestrach i grozę, ale to pewnie z tego powodu, że niezmiernie rzadko wchodzę na salony galerii, choć akurat w moim wypadku, wtedy, gdy przebywam w podróży we Francji (tam również markety są zamknięte w niedziele), czasami miałbym ochotę w ten właśnie dzień zrobić zakupy, gdyż nie zawsze mi się to udaje w dzień powszedni. Widząc wszakże promyczek sensu w tym ograniczaniu pracy handlu w niedziele i święta, trudno mi jest pogodzić się z tym, że owe ograniczenia wynikają z przyczyn, jak się zdaje, czysto ideologicznych. Innymi słowy intencją ustawodawcy jest to, abym miast do galerii handlowej przekraczał z całą rodziną progi świątyni, co przecież mogę i tak zrobić nie korzystając z „dobrodziejstw” ustawy.
Ośmielę się jednak mieć swój własny pogląd na temat, może nie samego handlu w niedzielę, ale poszerzając to zagadnienie - spędzania wolnego czasu na zwiedzaniu galerii handlowych.
Otóż jestem zaciekłym przeciwnikiem dzisiejszych czasów, w których panuje konsumpcjonizm i towarzysząca tej zarazie reklama, której nigdy, ale to przenigdy nie daję się wodzić za nos. Ja naprawdę kupuję to, czego akurat nie mam i co jest mi rzeczywiście niezbędne do w miarę rozsądnego funkcjonowania. Dość powiedzieć, że udając się na zakupy z całą rodziną, pozostaję w aucie na parkingu, a jedynym moim zadaniem jest to, że bywam pomocny, gdy zakup okazuje się nazbyt ciężki dla kobiecych ramion. Z tego też powodu, czy wszystkie sklepy (nawet te, których ustawa nie obejmuje) zostaną zamknięte w niedziele i święta, czy też byłyby otwarte 24 godziny na dobę każdego dnia, mnie to nie rusza, choćby nawet w galerii handlowej funkcjonowało super kino i puszczano i w nim jakąś idiotyczną, ogłupiającą superprodukcję hollywoodzką, która w pierwszym miesiącu emisji tych pociesznych ruchomych obrazków pobiła wszelkie finansowe rekordy oglądalności. 
Telewizor doniósł mi też politycznie o nowelizacji ustawy o IPN, w której pod groźbą więzienia zakazane będzie mówienie o tym, że państwo polskie i naród miały cokolwiek wspólnego z holocaustem. U samych źródeł tej ustawy tkwi ignorancja, niewiedza, a może i bezczelność zachodnich mediów i pewnych osób, które przypisują Polsce władztwo nad obozami koncentracyjnymi, jakie faszystowskie Niemcy pobudowały na okupowanych terenach naszego kraju. Rzecz jasna jest to idiotyzm, bo, o ile nie zmyla mnie pamięć, po klęsce wrześniowej nie istniał na terenie naszego kraju, ani też na uchodźctwie jakikolwiek rząd kolaborujący z Niemcami, który przykładałby swoje brudne dłonie do eksterminacji Polaków narodowości żydowskiej.
Intencja PIS-owskich ustawodawców poszła jednak o krok dalej i wydaje się, że raczą oni (ustawodawcy) przymykać oczy na to, że w dawnej, przed i wojennej Polsce, także i powojennej, nie wszyscy moi rodacy zachowywali się szlachetnie wobec żydowskich współbraci. Nie chcąc pogrążać się w dyskusję i szafować argumentami, coś mi się wydaje, że słuszne skądinąd domaganie się szacunku dla historycznej prawdy zostało wylane jak dziecko z kąpielą, gdyż, jak widać, więcej ujemnych plusów przynosi ta ustawa, aniżeli tych dodatnich i co z tego wyniknie na przyszłość, Bóg jeden wie.
Abstrahując od tej konkretnej ustawy nietrudno zauważyć, że PIS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego, co zbawia Polskę, postrzega świat w dwu jedynie barwach - białej i czarnej. Zaczął był od tego, że przestawił oponentów tam, gdzie stało ZOMO, następnie posegregował Polaków, przychylił nieba żołnierzom wyklętym, nie bacząc na to, że dżentelmenami to ci panowie nie byli; następnie poszedł dalej i wzorując się na prawie odpowiedzialności zbiorowej (zgadnijmy w jakim to państwie/państwach karano, także śmiercią, za przynależność do konkretnego narodu) rozprawił się z pewną grupą emerytów; mało tego, powykreślał też nazwy podejrzanie brzmiących ulic, placów i instytucji.
W obecnym stanie zacietrzewienia jest przecież prawdopodobne, że w pewnym momencie do laski marszałkowskiej trafi projekt ustawy, w której będzie napisane: „kto publicznie ośmieli się krytykować jedynie słuszny rząd PIS-u, podlegać będzie karze…” i w tym miejscu pojawią się paragrafy, wyszczególniające sytuacje, w których za takie a takie słowa czeka delikwenta taka a taka kara, a w preambule do tej ustawy będzie napisane, że „ręka na PIS podniesiona, będzie ręką zwróconą przeciwko Polsce i Narodowi”, bo PIS i Polska to jedno.

Szczęśliwie w telewizorze pokazuje się German Masters w snookerze, udało mi się obejrzeć „Pełnię” Andrzeja Kondratiuka, „Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy” Gruzy według Himilsbacha; zobaczyłem też świetny dokumentalny film o Teresie Tuszyńskiej, a i obejrzało mi się czeską komedię „Adéla ještě nevečeřela”.

[03.02.2018, „Dobrzelin”]

6 komentarzy:

  1. Biegając po kanałach telewizora coraz trudniej znaleźć coś ciekawego, co najwyżej w porach nietypowych...a już dowcipem stało się stwierdzenie, ze filmy i programy wyświetlane są miedzy blokami reklamowymi.
    Wszelkie sprawy polityczno-ideologiczne media tak przeinaczają, że w końcu nie wiemy, co jest istotne, a co poboczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak całkiem na poważnie to zastanawiam się nad tym, jak to się stało, że kiedyś mieliśmy najpierw jeden kanał, potem dwa, a mimo wszystko więcej ciekawych programów oglądałem, aniżeli dzisiaj, gdy mamy do dyspozycji chyba setkę kanałów...

      Usuń
  2. No i dlatego nie oglądam "telewizora". Ale niestety mąz ogląda i słychać wszystko z drugiego pokoju, włącznie z jego komentarzami... więc i tak mniej więcej wiem co i gdzie jest "grane".
    Staram się wyłączać z tego bagna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, ale z drugiej strony telewizja powinna służyć ludziom... niech sobie politycy mają swoje kanały, niech będą kanały emitujące barachło, ale, do diabła, niech będą nadawane obiektywne wiadomości-fakty, bez silenia się na ideologiczne komentarze, niech będą programy dla ludzi myślących...

      Usuń
  3. Na szczęście nie mam w kuchni telewizora, za to są w dwu pokojach, bo mamy z mężem odrębne gusty.
    Na temat wolnych od handlu niedziel już pisałam, o wojnie polsko-izraelskiej nie będę pisać, bo zaczął ją Patryk Jaki swą nieudolną ustawą o holokauście, więc niech teraz on to wszystko odkręca.
    Cenzura PiS-u dotknęła mojego bloga na Onecie, myślę, że Blogger się jej oprze.Będę chwalić to, co jest dobre, a ganić to, co złe lub głupie.
    Też oglądam snookera i udało mi się obejrzeć rozgrywkę między Juddem Trumpem i Dingiem Junhui. Dodam, że kibicowałam Trumpowi, który wygrał.
    Nie lubię oglądać filmów, za to kibicowałam skoczkom narciarskim w Willingen.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... jak wspomniałem wyżej przeciętny oglądacz telewizji powinien mieć dostęp do informacji, ale czy naprawdę konieczne jest zaprzęganie do nich ideologii?
      Zmagamy się albo z natarczywą komercją, albo z polityką, a i na jednym, i na drugim się zarabia..
      jeśli chodzi o filmy, to, wstyd przyznać 90% są to produkcje z czasów minionych, co nie znaczy, że oglądam filmów wiele... coraz częściej rolę przypominacza niezłych obrazów filmowych pełni internet... pozdrawiam

      Usuń