ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

17 lutego 2018

ZYGFRYD

Doprawdy nie rozumiem, jak ona może. Wczoraj zjadła pół tabliczki gorzkiej czekolady, której nie lubię, a dzisiaj, ledwie wstała, chwyciła małosolnego ogórka, potem jeszcze jednego, aż mnie odrzuciło.
On z kolei otworzył na całą szerokość okno.
- Kochanie, zaczynamy. Ty nawet nie wiesz, ile przyjemności daje twojemu ciału gimnastyka.
I staje w otwartym oknie w samej halce, unosi wysoko ramiona, tak wysoko, jakby chciała zadrapać sufit pokoju swymi ostrymi pomalowanymi na niebiesko szponami. Potem skłony, przysiady, skrętoskłony, przebieżki w miejscu, głębokie oddechy. Chyba się do tego nigdy nie przyzwyczaję. W końcu gdy ktoś otwiera okno po nocy spędzonej pod ciepłą, bawełnianą, wypełnioną kaczym puchem kołdrą, można poczuć chłód, bo poranki pod koniec sierpnia nie należą do najcieplejszych, więc cierpię wybudzony ze snu a ciężkie, nasączone mgłą powietrze mnie zatyka.
Potem czuję dotyk jego dłoni.
- Ciekawe jak to odczuwa Zyś… - mówi on.
Znów bagatelizuje moje imię. Człowieku, przecież mam na imię Zygfryd, mniejsza o to, czy mi się ono podoba czy nie. Na pewno nie lubię tego zdrobnienia. Ja imienia sobie nie wybrałem, nie spodobało mi się, ale zdążyłem się do jego brzmienia przyzwyczaić, a teraz ten Zyś.
Po kąpieli (nareszcie odpowiadała mi temperatura wody) siadamy do śniadania. Jajeczko na miękko po wiedeńsku z masełkiem - może być, naturalny kefirek (znów będzie mi się odbijało), rogalik z konfiturą i sałatka z porów (oj, będzie się działo). Nie do zaakceptowania niesłodzona bawarka… fee.
Staram się nie wykonywać zbędnych ruchów… wiecie dlaczego.
Zaniepokoiłem się tym, co powiedział on:
- Kochanie, twoje koleżanki odwiedzają cię w samo południe, tak? Zanim zabiorę się do koszenia trawnika, mogę coś wam przygotować na szybko.
- Ależ skarbie, damy sobie radę, nie niepokój się.
- Ale pamiętaj, że będę w pobliżu i w razie czego….
- Tak, skarbie, będę pamiętała.
Rozprostowałem ręce, bo, zdaje mi się, po całym moim ciele przebiegły dreszcze. Jeszcze pytacie się dlaczego? Podsłuchałem, że te koleżanki, co mają przyjść w samo południe to Helenka, Lucynka i Klara. Przychodzą oczywiście na babskie pogaduchy, ale rzadko zjawiały się w tak obszernym gronie. Tym razem stwierdziły, że koniecznie muszą, że jest to najodpowiedniejszy czas na złożenie wizyty, bo później…. Nie ma co, będę zmuszony to przeżyć, a że nie będzie łatwo to pewne. Z tej trójki każda wygadana, a jeśli połączą swe siły, to chyba mnie zemdli.
Helenka zaraz powie, że jest najwyższy czas na zrobienie przemeblowania, ba, należałoby ściany pomalować na różowo, względnie beżowo, udekorować pokój jakimiś świecidełkami, łóżko przestawić w większej odległości od okna i w ogóle urządzić pokój tak, aby wszystko było pod ręką.
Lucynka zacznie opowiadać o Mariuszku, jaki jest zdolny, jak się szybko uczy i ile ona czasu poświęciła na to, aby stał się takim, jaki jest… oczywiście udzieli wielu wskazówek i zapyta czy jest w domu tablica magnetyczna?
- A dlaczego tablica? Dlaczego magnetyczna?
- Powinnaś, moja droga, sporządzać notatki, które najlepiej wypisywać na karteczkach i przyciskać je magnesikami do tablicy… ku pamięci.
Klara z kolei zapewni, że w przypadku, nie daj Boże, jakiego przeziębienia, katarku, wysypki, kolki, niedowładu, dysponuje lekami na każdą, ale to każdą przypadłość, bo z zamiłowania jest zielarką, nie mówiąc o tym, że ma w jednym palcu encyklopedię zdrowia, a obecnie jest na etapie wkuwania łacińskich słówek związanych z medycyną.
Wyobraźcie sobie, że przyszły punkt dwunasta; musiały się zmówić, bo jak inaczej ten fakt wytłumaczyć. On zdążył przywitać je w drzwiach, a jakże, ucałował rączki pań, zaoferował pomoc przy zrobieniu zielonej herbatki i w przyniesieniu ciasteczek.
- Skarbie, przecież ci mówiłam, że damy sobie radę - mówi ona.
On:
- No już dobrze, pójdę kosić. Uważaj na Zygfryda.
Znaczy się na mnie.
Zaczęło się. Tak jak myślałem. Wielogodzinny spektakl teatralny. Dialogi i monologi. Podnoszą głos wtedy, gdy mam zamiar przysnąć na chwilę. Nie wytrzymuję, wiercę się, daję znaki. Ona nic nie rozumie, słucha przyjaciółek. On obszedł z kosiarką cały dom. Żal mi go. Krąży teraz pomiędzy kuchnią, łazienką i salonem, próbuje przedostać się przez ich słowa i nie wie, że kiedy tylko zabiorą swoje manatki i opuszczą nasz dom, on będzie najbardziej potrzebny… już zdecydowałem… tuż po dziewiątej wieczorem (zwróciliście uwagę na jak długo zostały?) wykonam pierwszy ruch, pierwszy poważny ruch.
- Skarbie to już - tak powiedziała.
Ręce mu się trzęsą, szuka kluczyków, są, potem koc, ręcznik, mydło… nie wszystko naraz, daj sobie luz… bierze ją w pół, transportuje do auta…, ach, co za jazda!!!

- No, teraz, mocniej… przyj kochana… mam już główkę… jeszcze troszeczkę, juuuuż, no, widzisz, jaka jesteś dzielna…

- Ty, ta w białym… czemu mi dajesz klapsa?
Owijają mnie w jakiś różowy kocyk.
Ona wyciąga do mnie ręce, a na jej czole perli się pot, oddycha ciężko, a na jej wargach kołysze łódeczka uśmiechu.
- Mój ty kochany Zygfrydzie - mówi do mnie.
No i rozbeczałem się.

[16/17.02.2018, "Dobrzelin"]

8 komentarzy:

  1. No i ja też rozbeczałam się....
    Cudne to było Andrzeju...Nikt lepiej by tego nie napisał.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze... nie jestem bardzo zadowolony... w zamyśle miało być napisane lepiej.... pozdrawiam

      Usuń
  2. Aż dwa razy musiałam przeczytać opowieść Zysia, bo za pierwszym razem nie wiedziałam, kto jest kim.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...udziwniłem z rozmysłem to opowiadanko, które jest do poprawki... pozdrawiam

      Usuń
  3. A tym z kosiarką byłeś Ty? Wszystkiego najlepszego dla Zygfryda i Ciebie oczywiście.Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm... ja, znaczy się, narrator, to Zygfryd :-) pozdrawiam

      Usuń
  4. Trudno nie wzruszyć sie przy tym tekście i wreszcie wiem, czemu noworodki zaczynają płakać, też się wzruszają, po prostu:-)
    Opowieść z cyklu - balsam dla duszy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...podobno mnie tak klapnięto, ale oczywiście tego nie pamiętam, wiem z opowieści matki ... pozdrawiam

      Usuń