ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

11 września 2019

ZASŁYSZANE


Często tak się mówi: usłyszałem od kogoś..., ktoś mi opowiedział..., dowiedziałem się od... i właśnie tak było.

Spotkała go radość niepojęta, niespodziewana, granicząca z szaleństwem. Powiedział mi, że został dosłownie ustrzelony strzałą kupidyna, a przekładając jego słowa na język marnej rzeczywistości, ujrzał ją dnia pewnego, ujrzał ją i w niej dostrzegł ten atom wodoru, bez którego nie powstałaby woda, a wiadomo, że każda roślina wysiada na krańcowej stacji i długo oczekuje na wielkie zmiłowanie, czasami czeka narodzin kolejnego dnia zwilżonego nocną mżawką, aby zaistnieć, wzmocnić korzenie i wybrać się w podróż życia, aż do późnojesiennej śmierci.
Oczywiście roślinie potrzebne jest też do życia słońce.
Wisiało ono nad nią iskrzącą  się złotym piaskiem aureolą, przydawało blasku jej oczom; dzięki niemu jej jęczmieniowe włosy kołysały się na wietrze jak łódź bukowa wypływająca strymykiem z Czarnolasu, aby zakołysać się na zwodniczych wodach egejskiego morza.
- Utopiłem się w niej - mówił przy piątej setce wyborowej wódki, upity kompletnie; przed chwilą wytoczył się z toalety odświeżony ( to tylko pozór) na nogach giętkich jak ramiona leszczyny. - I nie wiem, w jaki sposób przemówić do niej, jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca..., co uczynić, aby zerknięciem porannego słońca odchyliła zasłony i połaskotała nim moje bezsenne od nierozliczonej miłości oczy.
- Bo ty jesteś poetą - powiedziałem kuląc uśmiech w zaciśniętych piąstkach (jak to dobrze, że udało mi się ominąć dwie kolejki) - a poeci, wiadomo, słów na podorędziu mają mnóstwo, ale aby się nimi posłużyć w zbożnym, realnym celu, przecież więc, że nie wystarczają.
- Jesteś moim przyjacielem, bratem jesteś, poradź mi, jak podążyć ku słońcu, nie będąc oślepionym - on swoje.
- A czy przypadkiem nie zaślepionym?
Gniewnie poruszył brwiami, już rękę uniósł, aby przywołać szósty pełnowymiarowy kieliszek...  . Pochwyciłem jego dłoń.
- Na dzisiaj koniec! Dość! Zaprowadzę cię do niej, póki jeszcze do premedytacji dokładasz afekt.
Kiedyśmy wyszli z knajpy, olśnił mnie jego prosty chód bez zakołysań. 
Zasłyszałem tę opowieść z ust owego przyjaciela-brata, który posłużył ugodzonemu strzałą swym ramieniem. Opowieść nie została zakończona; mnienam, że celowo. Ostatnim zdaniem, jakim mnie uraczył było...
- Nic więcej ci nie powiem, co spotkało mojego przyjaciela po doprowadzeniu go pod wskazany adres... zobaczyłem ją, i mnie serce się ugięło... odszedłem potem nagle.

[11.09.2019, Vendargues, Hérault we Francji]



2 komentarze:

  1. No masz, jedna strzała, a dwóch ugodziła nieźle...

    OdpowiedzUsuń