30 czerwca 2025

ZAPISKI (1403) PO CO STUDIA?

 

1403.

Kiedy dawno, dawno temu zacząłem studiować polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim, mój stryj mieszkający w Krakowie, pełniący nieformalną rolę mojego guru, oczywiście ucieszył się bardzo, chociaż „dlaczego nie historia” i „dlaczego nie na Uniwersytecie Jagiellońskim” pytał. Do tego dochodził jeszcze fakt, że miałbym pokoik w mieszkanku stryjostwa za free i tylko trzeba by było dokładać się do wyżywienia, a na wykłady dojeżdżałbym tramwajem – jakieś 7 przystanków. Kraków szczycił się ze swojej Jagiellonki, a ja wybrałem bliższą memu miejscu urodzenia Łódź. Czy popełniłem błąd? Trudno powiedzieć. Co najwyżej mój magisterski dyplom wyglądałby inaczej. Patrząc jednak na krakowską uczelnię z dzisiejszego punktu widzenia, dochodzę do wniosku, że jednak nie chciałbym być absolwentem UJ, gdy był nim niejaki prezydent części Polaków duda czy ziobro, którzy jeno wstyd przynoszą kolebce naszych szkół wyższych, a profesorowie Jagiellonki mają szeroko zamknięte oczy i uszy na poczynania tych prawniczych kanalii,

Po części uderzam w krakowską uczelnię, mając jednak na uwadze to ile takich zakutych łbów jak wyżej wymienieni wydały polskie szkoły wyższe. Pozostając przy polityce i prawie, trudno mi uwierzyć w to, że partyjni, pisowscy neo-sędziowie nie zdają sobie sprawę z ich zaprzaństwa, z tego, że sprzeniewierzyli się prawu, konstytucji i zwykłej przyzwoitości, która częściej występuje u przysłowiowych „pijaczków spod budki z piwem, aniżeli u nich.

Problem polega na tym, że nie ma możliwości weryfikowania nie tyle samej wiedzy, co przyzwoitości magistrów, doktorów i profesorów, po prostu nie ma takiego mechanizmu. W PRL-u w tatach siedemdziesiątych istniało tzw. „kino moralnego niepokoju”, powstawały filmy będące krytyką jeśli nie samego ustroju, to funkcjonujących w nim ludzi, których postawy były amoralne. Dzisiaj panuje chaos. Jeśli już dochodzi do krytyki konkretnej osoby, to nie opiera się ona na merytoryce, a przynależności partyjnej; dominuje filozofia Kalego, polegającej na tym, że przysłowiowemu Kalemu wolno wszystko, co jest dla niego dobre, natomiast jeśli dotyczy to innej osoby, to już dla Kalego dobrym nie jest.

Jeśli zatem nie można zaakceptować lub odrzucić postaw poszczególnych postaw ludzi wykształconych, to czy przypadkiem wykształcenie wyższe nie jest zbyteczne i nie należy młodego pokolenia zachęcać do studiowania, skoro po studiach nauczona wiedza na nic się nie przyda albo też przyda się, gdy zabierzemy się za rządzenie krajem?


[30.06.2025, Toruń]

28 czerwca 2025

FILMY (60) JANUSZ ŁĘSKI - NA PRZEŁAJ

 


Tadeusz Fijewski i Stanisława Celińska

https://youtu.be/XyGzx5YEo28?si=p88bnuihvjFm70VX


NA PRZEŁAJ

Rok produkcji: 1971

Premiera: 1972. 06. 25

Lokacje: Warszawa (Rondo Dmowskiego, Pałac Na Wodzie w Łazienkach).


Starszy mężczyzna, po sprzedaniu swojego gospodarstwa, przenosi się ze wsi do miasta, aby zamieszkać z córką i zięciem. Nie czuje się dobrze w obcym miejscu, gdzie jego obecność przeszkadza nowoczesnym dzieciom. Brakuje mu przestrzeni życiowej w ciasnym bloku i ziemi, za którą tęskni. Pewnego dnia wychodzi na ulicę, wyproszony z domu przed przyjęciem imieninowym zięcia. Błąka się po mieście, aż spotyka dziewczynę, która zamierza popełnić samobójstwo. Tych dwoje zagubionych życiowo ludzi staje się dla siebie ratunkiem.

Film może nie wybitny, ale ważny, przedstawiający problem starego człowieka – ojca, który nie znajduje miejsca u dorosłych dzieci zainteresowanych własną karierą i jest dla nich niepotrzebnym balastem. Świetna rola Tadeusza Fijewskiego.


Reżyseria - Janusz Łęski

Scenariusz - Andrzej Mularczyk

Obsada aktorska

Tadeusz Fijewski - ojciec Grażyny

Stanisława Celińska - samobójczyni

Aleksandra Zawieruszanka - Grażyna

Włodzimierz Bednarski - Zygmunt, mąż Grażyny

Tadeusz Borowski - Rysiek, brat Grażyny

Wojciech Brzozowicz - gość na imieninach Zygmunta

Witold Dederko - mężczyzna wyciągany przez strażaków z rudery

Jan Himilsbach - sprzedawca dewocjonaliów

Wacław Kowalski - dozorca parku

Andrzej Krasicki - Jarosz, gość na imieninach Zygmunta

Zbigniew Kryński - gość na imieninach Zygmunta

Marian Łącz - mężczyzna przy akcji strażaków

Wiktor Nanowski - milicjant

Anna Nehrebecka - długowłosa modelka

Adam Perzyk - mężczyzna przyglądający się akcji strażaków

Tadeusz Somogi - gość na imieninach Zygmunta

Piotr Wysocki - ksiądz

Janusz Zakrzeński - dyrektor, gość na imieninach Zygmunta

Helena Gruszecka - kobieta przyglądająca się akcji strażaków

Włodzimierz Stępiński - gość na imieninach Zygmunta



[28.06.2025, Toruń]

27 czerwca 2025

PRZERYWNIK - JESION

 Dziwne zjawisko. Na moim balkonie (jest to balkon na pierwszym piętrze, pod nim nie ma parteru, jest podziemny parking) rośnie piękny jesion, rośnie od paru ładnych lat. Obecnie jego wysokość przekracza 2,5 metra, ale najciekawsze jest to, że nie posadziła go żadna ręka.

Na pierwszym zdjęciu widać, jak łodyga / pień drzewka przedostaje się pomiędzy ścianką balkonu a zewnętrznym murem budynku i ginie pod nim, przechodzi dalej i … biegnie pod ziemią, będąc odrostem sporego jesionu, co jednak jest ukryte przed ludzkim wzrokiem. Ja oczywiście nie śmiem ścinać tego drzewka, bo ono poniżej i tak odbije.



Jest jednak pewien problem spowodowany, jak sądzę, złą konstrukcją budynku – budowniczy pobudowali blok mieszkalny zbyt blisko drzew (obok jesionu rośnie też rozłożysty klon, którego gałęzie wprost wchodzą do okien), a ponadto, co związane jest z bliskością drzew, nie zadbano o to, aby korzenie drzewa nie podkopywały fundamentu.



[27.06.2025, Toruń]

26 czerwca 2025

SŁOWNICZEK FILOZOFICZNY - AMORALIZM

 

AMORALIZM

- stanowisko, które albo neguje całkowicie istnienie dobra moralnego (a. skrajny), albo podporządkowuje je innym dobrom (a. umiarkowany, relatywizm). AMORALIZM może wyrastać z założeń metafizycznych, teoriopoznawczych lub antropologicznych. W pierwszym przypadku neguje się inteligibilność bytu, w tym również inteligibilność natury ludzkiej, jej celowościowe ukierunkowanie, dobro-cel ostateczny człowieka (nihilizm); w drugim zaprzecza się możliwość poznania obiektywnej prawdy (subiektywizm, sceptycyzm, agnostycyzm); w trzecim absolutyzuje się wolność ludzką, w imię której odrzuca się istniejące niezależne od niej obiektywne dobro osoby. Wolność taką sytuuje się poza dobrem i złem (F. Nietzsche). AMORALIZM jest obcy dla myśli klasycznej, w której byt posiadał zawsze swoją racjonalność i skierowany był do realizacji celu-dobra. Człowiek odkrywał to dążenie w postaci powinności, nakazów czynienia tego dobra. Dobro to pojmowano jako ostateczny cel działania i określano pojęciem szczęścia (Arystoteles). Od czasów Sokratesa związek cnoty i szczęścia przenika całą etykę antyczną. Nawet myśl stoików można zinterpretować w tym duchu, że ich ujęcie rzeczywistości jako indyferentnej pod względem aksjologicznym było poszukiwaniem cnoty jako niezależności duszy od tego, co zewnętrzne, poszukiwaniem wewnętrznej autonomii i harmonii człowieka. Również epikureizm, mimo postawienia przyjemności w centrum swej etyki, nie zrezygnował z podporządkowania jej cnocie jako pewnej intelektualnej kalkulacji, koniecznej dla zdobycia tak rozumianego szczęścia. Na terenie myśli chrześcijańskiej uzasadnienie AMORALIZMU nie jest możliwe. Inteligibilność bytu powiązana jest bowiem z wszechwiedzą i mądrością Boga, a dzieje ludzkie z Jego opatrznością. Człowiek nie może wyjść poza dobro i zło, nie może ustanawiać co jest dobre, a co złe, nie może odsunąć odpowiedzialności moralnej, w którą wchodzi wraz ze swoim zaistnieniem.

AMORALIZM umiarkowany albo relatywistyczny przypisuje się sofistom. Wywodził się on z ich trudności w określeniu natury poznania i natury człowieka. Zaprzeczyli oni możliwości poznania obiektywnej prawdy.

Skrajne zanegowanie prawdy zostało wyrażone w trzech tezach Gorgiasza:

a) nic nie jest;

b) nawet gdyby coś było, nie moglibyśmy tego poznać;

c) nawet gdybyśmy to poznali, nie moglibyśmy tego wyrazić i drugiemu przekazać. Tezy te wykluczały jakiekolwiek kryterium prawdy (sceptycyzm).

Mniej skrajne stanowisko zajmował Protagoras. Punktem wyjścia dla niego był nie tyle sceptycyzm, co relatywizm. Wyrażony jest on w jego podstawowej zasadzie:

człowiek jest miarą wszystkich rzeczy istniejących, że istnieją, i nieistniejących, że nie istnieją”.

Zasada homo-mensura zaprzeczała możliwości odróżniania bytu od niebytu, prawdy od fałszu, i czyniła człowieka miarą rzeczy, czyli pozwalała za prawdę uważać to, co się poszczególnemu człowiekowi wydaje prawdziwym (subiektywizm, relatywizm). Relatywizmu gnozeologicznego Protagoras nie stosował jednak konsekwentnie do kwestii moralnych, ograniczał go bowiem zasadą użyteczności.

Sofiści uważali, że normy moralne są wynikiem umowy społecznej (konwencjonalizm) i są tworzone przez silnych w celu rządzenia i wyzyskiwania słabych, albo przez słabych dla obrony przed silnymi.

Arystyp z Cyreny użyteczność zdefiniował przez sensualistycznie rozumianą indywidualną przyjemność (hedonizm egoistyczny).

AMORALIZM powraca w nowożytnych i współczesnych propozycjach etyki. T. Hobbes zredukował człowieka do biologicznie rozumianego instynktu samozachowawczego. Indywidualne egoistyczne dążenie do przetrwania i przyjemności uczynił regułą postępowania. Zasadę miłości własnej z podkreślaniem korzyści ogółu głosił też C. A. Helvétius. Od niego przejął J. Bentham zasadę użyteczności. Sformułowana przez niego norma: „maksimum przyjemności (korzyści) dla maksymalnej liczby ludzi” stała się klasyczną zasadą utylitaryzmu.

J. S. Mill skorygował Benthama ujęcie przyjemności jedynie w kategoriach ilościowych (monizm hedonistyczny), podkreślając różnice jakościowe między przyjemnościami (pluralizm hedonistyczny).

Utylitaryzm można też traktować jako teorię etyczną, w której błędnie określono dobro, cel ostateczny człowieka, błędnie sformułowano normę moralności. A. skrajny, negujący, jest pewnym trendem myśli nowożytnej i współczesnej. Spotykamy go choćby w poglądach M. Stirnera, który z pozycji skrajnego indywidualizmu uznał dobro i zło za wyrażenia nie mające żadnego sensu. Człowiek istnieje poza jakimikolwiek powinnościami czy nakazami moralnymi. Może żyć tak, jakby był jedyny na świecie, i może czynić z wszystkimi to, co zechce. Istnienie człowieka to niekończąca się wojna każdego przeciw wszystkim. Zakwestionowanie obiektywnego porządku świata, odrzucenie obiektywnej moralności, a zwł. moralności chrześcijańskiej, znalazło skrajny wyraz w filozofii F. Nietzschego. Stanął on na stanowisku bezcelowości i bezsensowności świata, w którym nie ma prawdy ani dobra. Jest tylko „wola mocy”, którą człowiek czy silne rasy mogą użyć dla wyhodowania nadczłowieka. Tę absolutyzację wolności posuwa J. P. Sartre jeszcze dalej. W imię negatywnej wolności ludzkiej odrzuca on istnienie Boga, istnienie obiektywnego świata dóbr i nakazów moralnych. Czyn moralny jest dobry dlatego, że jest autentycznym aktem wolności wbrew wszelkim nakazom. Podmiot sam jest dla siebie prawodawcą. Nie potrzebuje dla tych praw żadnych racji poza tym, że je sam stanowi (autonomizm). Podobnie, choć z innych względów, pozbawia moralności uzasadnień współczesny AMORALIZM emotywistyczny, rozwinięty głównie na terenie metaetyki (A. J. Ayer, Ch. Stevenson). Zdania etyczne są, zdaniem emotywistów, pseudozdaniami; nic nie odpowiada im w rzeczywistości, gdyż są one ekspresją ogarniających nas irracjonalnych stanów emocjonalnych.

Współczesna kultura, jako kultura emotywistyczna jest przeniknięta AMORALIZMEM, który w praktyce wyraża się w usprawiedliwianiu i powszechnym stosowaniu manipulacji innymi w imię założenia, że nie ma prawdy i dobra, do którego można by się odwołać. W tym nurcie znajduje się również myślenie postmodernistyczne (J. Derrida, R. Rorty, L. F. Lyotard), wktórym poddaje się destrukcji nie tylko obiektywną prawdę i dobro, ale i język, który tę prawdę i dobro mógłby wyrazić.



[26.06.2025, Toruń]

HOMER - ILIADA - KSIĘGA II 6

 

KSIĘGA II


Not¹⁰³ z Eurem¹⁰⁴ i na morzu nawałnicę wznieci.

Albo jak się wydają żyznorodne niwy,

Kiedy na nie gwałtownie natrze wiatr burzliwy

I gniotąc z góry, kłosy do ziemi ugina:

Tak całe zgromadzenie zrywać się poczyna

I z żołnierskim pospiesza na okręty wrzaskiem.

Od nóg wzruszonym niebo zaciemnia się piaskiem,

Zachęcając się, ciągną do wód swoje nawy,

Oczyszczają przekopy do morskiej wyprawy,

Już belki spod naw biorą, a niezgodne głosy

Odjeżdżających mężów idą pod niebiosy.

Pewnie by się ich podróż dłużej nie przewlekła,

Gdy Hera do Pallady¹⁰⁵ tymi słowy rzekła:

«Wielka córo pioruny władnącego boga!

Więc już Grekom do domu niecofnięta droga?

Ucieczką więc zakończyć tyle prac przystoi¹⁰⁶?

A przy Pryjamie chwała, Helena przy Troi,

Dla¹⁰⁷ której tyle ludu miecz wytępił mściwy?

Śpiesz zaraz, mową słodką powściągnij¹⁰⁸ Achiwy,

Wstrzymaj powrót, zniszcz zamiar płocho¹⁰⁹ przedsięwzięty

I nie daj, by na morze spychali okręty!

Usłuchała wnet Hery Pallas modrooka

I natychmiast na ziemię zniża się z wysoka;

Szybkim pospiesza lotem do Achajów łodzi,

Zaraz do Odyseusza mądrego przychodzi.

Ten stoi zasępiony, okrętów nie tyka,

Bo go smutek ogarnia i boleść przenika.

Do niego się przybliża i w to rzecze słowa:

«Odyseuszu, którego w przemysł¹¹⁰ płodna głowa,

Tak — że więc bez odwłoki¹¹¹ rozpuszczacie żagle

I do miłej ojczyzny powracacie nagle?…

Wstrzymaj powrót, zniszcz zamiar płocho przedsięwzięty,

I nie daj, by na morze spychali okręty!»

Tak rzekła, wraz bohatyr z żalu się ocuca,

Poznaje głos bogini, spieszy i płacz rzuca.

Podnosi go Eurybat. A gdy Atrydowi¹¹²

Zabiegł drogę, możnemu narodów królowi,

Bierze od niego w ręce berło znakomite,

Obiega z nim Achaje pancerzem okryte:

A czy wodza, czy kogo z przedniejszych potyka,

Ujmuje go wymową słodkiego języka:

«Zacny mężu, nie stąpaj ludzi podłych śladem,

Wstrzymaj się, drugich twoim zatrzymaj przykładem,

Bo jeszcze nie wiesz dobrze o króla zamiarze;

Teraz wojska doświadcza, potem je ukarze.

Nie wszystkim pozwolono wiedzieć jego myśli:

Żeby do jakich nieszczęść Achaje nie przyśli!

Bo wielki gniew na ludzi od monarchy spada,

--------------------------------------------------------------------------

¹⁰³Not a. Notos — wiatr południowy, niosący wilgoć.

¹⁰⁴Eur a. Euros — gwałtowny wiatr wschodni.

¹⁰⁵Pallada (mit. gr.) — przydomek Ateny, córki Zeusa, bogini mądrości.

¹⁰⁶przystoi — wypada.

¹⁰⁷dla (daw.) — z powodu.

¹⁰⁸powściągnąć — powstrzymać.

¹⁰⁹płocho (daw.) — lekkomyślnie.

¹¹⁰przemysł (daw.) — spryt.

¹¹¹bez odwłoki — dziś: bez zwłoki.

¹¹²Atryd — syn Atreusa, tu Agamemnon.

-------------------------------------------------------------------------

Który z łaski Zeusa narodami włada».

Gdy z ludu kogo postrzegł, że upornie staje,

Tego berłem okłada i słowami łaje:

«Niebaczny¹¹³! Siedź spokojnie, ta dłoń ciebie skarci,

Słuchaj drugich, co więcej niźli ty są warci!

Bojaźń i gnuśność¹¹⁴ w rzędzie najniższym cię kładzie,

Niś ty w boju ceniony, ni poważny w radzie.

Czy każdy w wojsku greckim za wodza się sądzi?

Niedobry jest rząd wielu, niech więc jeden rządzi Król

Król, którego sam Zeus powagą przyodział,

I nam dał posłuszeństwo, jemu władzę w podział».

Tak on wojsko sprawować jak biegły wódz umie.

Wnet i z naw¹¹⁵, i z namiotów ruszają się w tłumie,

Wrzask ludu grzmi jak morza szumnego bałwany,

Kiedy tłucze mokrymi o skałę tarany.

Całe wojsko ucicha i miejsca zasiada:

Tersyt¹¹⁶ burzy, złośliwie Tersyt jeszcze gada.

Człek wielomownej gęby, z niesfornym językiem,

Samym się królom stawił hardym przeciwnikiem.

To, co mu do ust padnie, wszystko płocho bredzi;

Celem jego gryźć wyższych, śmiech budzić w gawiedzi.

Zezowaty, kulawy, potwór w świecie rzadki,

Garb mu spycha skręcone na piersi łopatki,

Głowa długa, spiczasta, rzadkim kryta włosem.

Najbardziej on złośliwym śmiał przegryzać głosem

Odysa i Achilla, potwarca ich wieczny.

Teraz na króla język obrócił złorzeczny,

Szpetne miotając słowa skrzypiącymi usty:

Sarkali z gniewu Grecy na tyle rozpusty,

On krzyczał i lżył: «Czego twoje serce łaknie?

Skąd to żałość, Atrydo? Na czym tobie braknie?

Pełno w twoim namiocie znajduje się miedzi,

Pełno tam ślicznych kobiet, branek naszych siedzi,

Które ci dajem, miasta jakiego dobywszy:

Czy mało masz dostatków, o królu najchciwszy!

Chcesz, by kto z Trojan przyszedł po dzieci z okupem,

Którem ja lub Grek inny wziął na wojnie łupem…

Jesteś ty dla greckiego wódz srogi plemienia!

Jakżeśmy podli, mężów niegodni imienia!

Kobiety z nas trwożliwe! Puśćmy się na wody,

Niech on pod Troją nasze przeżywa nagrody,

Niech zna¹¹⁷, czy bez naszego może co oręża…

Skrzywdził Achilla, nadeń dzielniejszego męża,

Daną od nas nagrodę gwałtem wydarł z nawy.

Gnuśny Pelid¹¹⁸ nie mści się tak niegodnej sprawy.

Gdyby cię jak na męża przystało, był zażył,

Ostatni raz, Atrydo, byłbyś go znieważył».

Tak lżył Tersyt wielkiego narodów pasterza.

Wtem Odyseusz do niego szybkim krokiem zmierza

I ostro nań spojrzawszy, groźnym tonem rzecze:

«Lekkomyślny Tersycie, krzykliwy człowiecze,

------------------------------------------------------------------------------

¹¹³niebaczny (daw.) — nieostrożny, niezwracający uwagi na to, co się dzieje.

¹¹⁴gnuśność — lenistwo, niechęć do działania.

¹¹⁵nawa (daw.) — okręt, statek.

¹¹⁶Tersyt — w oryginale to imię znaczące: człowiek bezczelny.

¹¹⁷znać (daw.) — wiedzieć.

¹¹⁸Pelid — przydomek Achillesa (syn Peleusa).

---------------------------------------------------------------------------------

Wstrzymaj język zuchwały, ty hańbo natury,

Bo ze wszystkich, co przyszli pod trojańskie mury

I królom towarzyszą w rycerskiej potrzebie,

Żaden człowiek nie przyszedł podlejszy nad ciebie.

Nie waż się królów śmiałym pomiatać językiem,

Ani być do powrotu płochym¹¹⁹ buntownikiem.

Jak los padnie, przewidzieć nie dano nikomu,

Czy my z chwałą, czy z hańbą powrócim do domu.

Jeśli króla narodów szarpiesz z tej przyczyny,

Że go hojnie darują łupem greckie syny,

Skąd się ta złość nikczemna w podłym sercu warzy?

Zyskałże co od ciebie prócz samej potwarzy?

Ale ja ci oświadczam, co i w skutku będzie,

Jeśli, jak dziś rozpuścisz to złości narzędzie,

Niechaj mi głowę zdejmie okrutny zabójca,

Niech słodkie stracę imię Telemacha¹²⁰ ojca,

Jeśli cię nie uchwycę, z szaty nie obnażę,

I zdarłszy, co wstyd kryje, ochłostać nie każę;

Wreszcie, rozkwilonego na razy bolące,

Wypchnę ze zgromadzenia i w głąb nawy¹²¹ wtrącę».

To wyrzekłszy, do grzbietu berło mu przykłada.

On się zwija i płacze, i drżący usiada;

Od twardego mu razu¹²² w tyle guz wyskoczy,

Patrzy szpetnie wokoło i ociera oczy.

Choć smutni, Grecy jednak rozśmiać się musieli;

Każdy tak sąsiadowi swoje myśli dzieli:

«Słusznie lud Odyseusza wśród najpierwszych kładzie.

Męstwem w boju wsławiony, roztropnością w radzie,

Dziś najlepszą rzecz zrobił, że Tersyta zgromił

I zuchwałość brzydkiego potwarcy uskromił.

Odtąd będzie ostrożny, nauczą go bóle,

Jak niebezpieczna miotać obelgi na króle».

Tak lud mówił i dobre dzieło wodza chwalił.

A Odyseusz, co tyle możnych miast obalił,

Wstał z berłem; przy nim, w kształcie woźnego, bogini:

Ta wrzask ludu uśmierza, ta spokojność czyni,

By pierwsi i ostatni słyszeli go równie;

A on tak zaczął radzić mądrze i wymownie:

«Wielki narodów królu, przemożny Atrydzie:

Dziś się Grecy w największej pogrążą ohydzie,

Bo przyrzeczenia w Argos danego nie iszczą,

Iż nie wprzódy powrócą, aż Ilijon¹²³ zniszczą.

Każdy płacze jak dziecko, jak wdowa usycha,

Podłe skargi rozwodzi, do swoich ścian wzdycha.

Smutno wracać, kiedyśmy nic nie dokazali:

Prawda, choć kto na miesiąc z domu się oddali,

Przykro na łodzi znosi, gdy żywioł wzburzony

Nie daje mu do lubej powrócić się żony;

A nas już rok dziewiąty trzyma kraj daleki;

Nie dziw więc, że wzdychają do powrotu Greki.

Lecz brzydko, długo bawiąc, wracać bezskutecznie:

Trwajcie więc w przedsięwzięciu, Achaje, statecznie.

------------------------------------------------------------------------------

¹¹⁹płochy (daw.) — lekkomyślny.

¹²⁰Telemach — syn Odyseusza.

¹²¹nawa (daw.) — statek, okręt.

¹²²raz — cios, uderzenie.

¹²³Ilion — Troja.



[26.06.2025, Toruń]

25 czerwca 2025

SZEŚĆ TYGODNI LATA (3) [SZKIC]

 

3.

Po otwarciu drzwi rzucała się w oczy lśniąca tafla dwuskrzydłowego okna składającego się z sześciu szyb, o nieskazitelnie białych ramach; wychodziło ono na główny plac w mieście, na południe. Po stronie zewnętrznej, co stwierdziłem podchodząc do okna i uchylając je, znajdowała się plastykowa, w kolorze jasnego drzewa roleta z podwieszoną u góry skrzynką, a po bokach prowadnicą, po której przemieszczały się poszczególne elementy rolety, kiedy pociągnęło się za sznurek zwisający pionowo ze skrzynki. Dwa skrzydła okna miały wysokość co najwyżej 70 centymetrów, a każda z sześciu szybek stanowiła prostokąt o wymiarach mniej więcej 20 na15 centymetrów. Gdyby okno nie wychodziło na południe, pewnie brakowałoby naturalnego oświetlenia wewnątrz mansardy, ale panował w tym miejscu przyjemny, ciepły klimat, zwłaszcza że cały pokój pomalowany był na akrylową biel, co sprawiało wrażenie, że było jaśniej niż mogłoby się wydawać, zważywszy na niewielką powierzchnią mieszkanka. Pod parapetem przymocowany był kaloryfer – jedyny punkt grzewczy, jak dla mnie całkowicie wystarczający do ogrzania pokoiku nawet zimą, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że okno wychodziło na wschód. Przed oknem znajdował się stolik wraz z dwoma krzesłami. Mebelki te pomalowane były na biało, co dodatkowo sprawiało poczucie czystości w tym miejscu. Wolną przestrzeń pomiędzy stolikiem i drzwiami wypełniał beżowy dywanik. Przechodząc od drzwi po prawej stronie stało łóżko, jednoosobowe wprawdzie, ale wystarczająco obszerne, aby móc dać wygodę dla strudzonego po długim dniu ciała. Lewą część mansardy wypełniała dwudrzwiowa szafa na ubrania w kolorze jasnego orzecha, a za nią, niewidoczne na pierwszy rzut oka dwie pufy oraz skrzynia, którą wniesiono tutaj po starannym odkurzeniu i wyczyszczeniu jakąś przyjemnie pachnącą pastą. Nie to, że byłem zmęczony, ale poczułem nagłą senność i z przyjemnością pozbywszy się zewnętrznej odzieży, wcisnąłem swoje ciało pod kołdrę, lecz po chwili wstałem, podszedłem do skrzyni i wyciągnąłem z niej pierwszy z brzegu plik kartek formatu A4. Przeniosłem je do łóżka i zacząłem czytać.

Bardzo się ucieszyłam, kiedy przeczytałam o konkursie w tygodniku, w którym ukazała się pani wypowiedź. Ten nasz pobyt na ziemiach odzyskanych, to nasze szczęście, bo co myśmy przeżyły w swoim życiu, to Bóg jeden wie. Moi dziadkowie ze strony ojca i matki żyli na Wołyniu, a gdy pomarli został mój ojciec, matka i ja. Ojciec mój – Mateusz jego imię – podczas niemieckiej okupacji wykazał się wielka odpowiedzialnością i sprytem. Był rok czterdziesty trzeci, wczesna wiosna, a ojciec pewnego dnia widząc, że źle się dzieje na świecie, i to nie tylko ze względu na Niemców, postanowił wyprowadzić nas z naszej rodzinnej wsi, bo już wtedy słyszało się o banderowskich zbrodniach na Polakach. Sprzedał inwentarz i maszyny, a za uzyskane pieniądze zabrał matkę i mnie aż pod Białystok, gdzie mieliśmy krewnych, nie bardzo bliskich ale porządnych ludzi, którzy nas do siebie przyjęli, a chociaż biednie się w tej Wólce Popowej żyło, to nikt nie narzekał, czasy były ciężkie, bo Niemiec wciąż panował nad nami, ale z biegiem czasu folgował nieco, bo to już w czterdziesty czwartym czuł, że przyjdzie mu uciekać do swoich za Odrę. Nam w tej Wólce żyło się dobrze, ale mój ojciec to taki duch niespokojny był i tylko czekał, aż jaki pociąg od Litwy czy Białorusi na Ziemie odzyskane powiezie przesiedleńców. Mogliśmy wprawdzie pod Białymstokiem pozostać, ale ojciec na swoim postawił i zaraz potem, jak Hitler się skończył, ojciec nogami wierzgał, aby tylko na pociąg się dostać, na zachód. Ktoś tam z władzy ledwo utworzonej przeciwstawiał się, bo to ludzie z Białostocczyzny na przesiedleńców się nie kwalifikowali, lecz ojciec przypomniał, że jest z Wołynia przecież i miejsce w towarowym wagonie mu się należy. Tedy doczekaliśmy się swojego pociągu, wagonu, do którego wzięli my jedną krowę i stadko kur – reszta w Wólce Popowej u rodziny została, bo to wszak oni wcześniej przyjęli nas, więc i konia my zostawili, którego tatko za ostatnie pieniądze jeszcze w czterdziestym czwartym kupił i świnki dwie, i gąski. Ale, ojciec matce prawił – tak trzeba było, a tam na zachodzie, jak mówili, gospodarstwo my dostaniemy duże i piękne. Pojechaliśmy więc. Transporty szły naWarmię, Pomorze Grańskie, na Szczecin; inne bardziej na południe, nad Odrę i Nysę Łużycką, w stronę Wrocławia i Sudetów. Nie było określonego miejsca docelowego; jedni czekali do końca, inni, tacy jak my decyzją ojca wysiedliśmy gdzieś na pograniczu Warmii i Mazur, podejrzewam, że ojciec zachwycił się krajobrazem – lasem, uprawnymi polami oraz rzeczką i jeziorem. Wysiedliśmy na dworcu w pobliskim miasteczku Bukowiec, gdzie pani obecnie mieszka i skierowano nas na północ, niemal wzdłuż rzeczki, bo tam były obszary niezasiedlone. Wioseczka nazywała się jeszcze z niemiecka - Waldtal (dzisiaj nosi dziwną nazwę – Leśniczówka). Układ wioski był taki: rzeka, las, dalej droga wiejska, zabudowania i pola uprawne poprzedzielane szerokimi łąkami. Rzeczka wpadała do jeziora, które z kolei w całości niemal otoczone tyło świerkowym, sosnowym i w paru miejscach bukowo-brzozowym lasem. Ojciec podjął decyzję, aby objąć w posiadanie ostatnią zagrodę, najbliższą jezioru. Ziemia była tutaj taka sama jak w całej wiosce, ale bliskość wody zrobiła na ojcu największe wrażenie, a na dodatek pośród pozostawionego przez dotychczasowych mieszkańców sprzętu w stodole znajdowała się całkiem dobrze wyglądająca łódź, a znaleźliśmy też sieci, wędziska; także sporo rolniczego sprzętu. Ale chociaż na polu bujało się soczysto-zielone żyto, to ojciec kierował swoje kroki ku jezioru. Zaciągnęliśmy więc łódkę, w niej dwa wiosła i sieć nad jezioro, do małej przystani z wychodzącą w jeziorną toń kładkę; ojciec, który nigdy nie parał się łowiectwem, wypłynął w księżycową noc na jezioro w poszukiwaniu ryb. A ja z matką nie mogłyśmy nadziwić się, jak to nasze jezioro jest czyste. Wróciłyśmy do zagrody i pierwszy chyba raz od tygodnia zasnęliśmy w wygodnej, poniemieckiej, niezniszczonej pościeli i spałyśmy, aż dobrze przed szóstą, powrócił z łowów ojciec – zadowolony, bo w sieci znalazło się kilka karasi, płoci i linów – połów niezbyt udany, ale pierwszy, podczas którego gromadzi się doświadczenie. W ten pierwszy dzień na nowym miejscu mieliśmy prawdziwą ucztę, bo to i krasula dała sporo mleka, kury, chyba też z tej radości, zniosły parę jajek, kiełbasa i ser zostały nam z podróży, a i kanka bimbru z Wólki Popowej się odnalazła i nawet ja, choć zwykle nie pijąca, skosztowałam, ażem się zachłysnęła. No ale ryby ojca były najważniejsze – wyprawiła je matka i usmażyła na maśle, którego kawałki jeszcze mieliśmy.

Po śniadaniu, które chyba z godzinę trwało, wzięłyśmy się z mamą za porządki. Wstyd było bałagan po sobie zostawić, skoro zastaliśmy porządek właśnie. Cóż, że Niemcy tu żyli – mamy być gorsi. Tatko zaś gospodarstwo oglądał. Z samych przecie ryb wyżyć się nie da, żyto trzeba ściąć, gdzieniegdzie kartofle wykopać, no i zagospodarować ziemię na rok przyszły. Czym ciąć i czym zebrać kartofle – to nurtowało ojca.

Tymczasem przed południem dwaj milicjanci na motorach przyjechali i poczęli z ojcem rozmawiać, przy czym i ja z matką słuchaliśmy wytrwale. I dowiedzieliśmy się, że ojciec źle zrobił opuszczając nas na noc, bo banda Werwolfu grasuje nieopodal i lepiej się z nimi nie stykać, nie prowokować. Dowiedzieliśmy się też, że w sąsiedniej zagrodzie gospodarzy niemieckie małżeństwo. Oboje po sześćdziesiątce opuścić tych ziem nie chcą, wolą umrzeć na swoim, a ciekawe jest to, że polski język znają, szczególnie Greta, bo Johann jakby mniej słów pamięta, i według milicjantów pewnie na siłę tych ludzi władza nie wyrzuci, bo niby do kogo mieliby jechać, skoro dwóch ich synów służyło w Wehrmachcie, ale polegli gdzieś w Normandii albo w Belgii. Kolejna sprawa, o której mówiono to, że za tydzień dwa przyjeżdża mierniczy, który wymierzy pola we wsi i odtąd będziemy już gospodarzyć na prawie… no i szykuje się we wsi spis narzędzi i maszyn, bo to żniwa za pasem, a trzeba zebrać wszystko z pól, co się da i pomóc sobie nawzajem. I jeszcze jedno – min w wiosce i okolicach, na szczęście, nie podłożono, bo to Niemcy tu żyli albo min pod koniec wojny zabrakło… ale na ten Werwolf trzeba uważać; w miasteczku stacjonuje oddział żołnierzy, ale do wykurzenia band trzeba więcej ludzi. […]

Poległem w czytaniu, zostawiając sobie jeszcze wiele kart tego pamiętnika. Nasunąłem kołdrę na głowę. Sen przyszedł szybko i bezboleśnie.



[25.06.2025, Toruń]

23 czerwca 2025

PRZERYWNIK - O DRODZE

 

Przepiękny dialog / monolog o Drodze. Janek Pradera – Edward Żentara dowiaduje się od maszynisty Bartoszko [Jerzy Block] czym jest Droga. Fragment od 5.40 min. do 8.50 min.. Popatrzeć i posłuchać warto, choć oczywiście polecam cały film Witolda Leszczyńskiego „Siekierezada”, który powstał na motywach powieści „Siekierezada albo zima leśnych ludzi” Edwarda Stachury.


[23.06.2025, Toruń]

ZAPISKI (1401 - 1402) PRZEKRĘTY. KARMIENI FAŁSZEM.

 

1401.

Dla mnie, człowieka, który czuje się jakby obywatelem obcego państwa we własnym kraju, nie jest dziwne, że już od wielu, wielu lat nie bierze udział w wyborach, byle jakich. Ostatnio nawet dostałem informację, że to ja mam rację, a nie elektorat Trzaskowskiego czy Nawrockiego. Ostatnie wybory prezydenckie, tak jak poprzednie, dające prawo dudzie do powtórnego pajacowania, zostały zafałszowane. Oczywiście tym poprzednim oszustwom się nie dziwię, bo wtedy cała władza należała do pisu i można było robić przekręty przy urnie jakie się chce, natomiast dziwię się tym ostatnim fałszerstwom, gdy władza ustawodawcza i wykonawcza (z wyjątkiem prezydenta) jest po stronie koalicji. Koalicja nie dopilnowała prawidłowego przebiegu głosowania, tak jak onegdaj twórcy obecnej Konstytucji nie wprowadzili zapisu, że np. prezydent, który postępuje nie w zgodzie z Konstytucją powinien być „z automatu” stawiany przed Trybunał Konstytucyjny. Zatem mam argument polegający na tym, że ewentualny mój głos oddany na tego czy innego kandydata, tę czy inną partię wart jest tyle, aby nim sobie podetrzeć tyłek.

Oczywiście nie posiadam dowodów na sfałszowanie wyborów, lecz uważam, iż efekty głosowania są nieprawdziwe, tak jak ogromna liczba kłamliwych wypowiedzi pisiorów. Ale to nie moja sprawa, niech się martwią ci, co głosowali i ci, co wypuścili mateckiego, księdza szachraja i wielu innych, którym postawiono zarzuty, a oni lekce sobie je ważą, bo od postawienia prokuratorskich zarzutów to wyroku sądu jest ci u nas droga tak daleka jak stąd do Marsa.


1402.

Pamiętacie, co rzekł był pan prezydent Trump jeszcze podczas kampanii prezydenckiej? Że w dwadzieścia cztery godziny doprowadzi do pokoju w wojnie Rosji z Ukrainą. Houston, coś jednak poszło nie tak. Pomarańczowy demagog opowiadał, że gdyby rządził wtedy on a nie Biden, do tej europejskiej wojny by nie doszło. Postępując zgodnie z „filozofią” populisty ze Stanów, należałoby stwierdzić, że gdyby rządził Biden, nie doszłoby do agresji Izraela na Iran, a już na pewno Ameryka nie wikłała się w tę wojnę. Dla mnie ciekawe jest to, że przed domniemaną bronią atomową, którą, zdaniem jastrzębi z Izraela i USA, Iran posiada, ludzkość ma chronić pierwsze państwo, które użyło broni atomowej przeciwko Japonii, a przecież wiadomo, że w Stanach Zjednoczonych obowiązywał wówczas system demokratyczny, nie autorytarny. To wielka ironia historii i ogromne medialne kłamstwo, któremu wszyscy Europejczycy i Polacy ulegamy.

Faktem jest, że Polska znajduje się w trudnej sytuacji, bo należymy, póki co, do NATO i aby uzyskać gwarancję ochrony, musimy postępować tak, jak każę Wielki Brat zza Atlantyku. Kiedy Sojusznik każe na wysłać żołnierzy do Iraku, czy też gdziekolwiek indziej – wysyłamy kontyngent, jeśli Wielki Brat każe nam założyć więzienie dla nieprzyjaciół Ameryki, zakładamy je bez zmrużenia powiek. Jakże więc mamy potępiać działania militarne Amerykanów gdziekolwiek na świecie.

Bardzo wiele lat temu, gdy wojska radzieckie opuszczały naszą ziemię, gdy dokonywała się transformacja ustrojowa, postulowałam projekt, w którym Polska stałaby się państwem neutralnym na wzór Szwajcarii i w ten sposób bylibyśmy jako kraj-most pomiędzy Wschodem a Zachodem, i sądzę, że po raz pierwszy od tysiąca lat bylibyśmy takim bezpiecznym buforem, szanowanym przez obie strony, i Rosja, jak sądzę, również zainteresowana takim układem się we Europie Wschodniej. Ale postawiono na konfrontację, na siłę, a jastrzębie polskiej polityki zagranicznej w postaci obecnego ministra spraw zagranicznych istnieją i wcale nie zanosi się na to, aby za 20 – 50 lat miało być inaczej, a w końcu terytorialnie jesteśmy na siebie skazani.



[23.06.2025, Toruń]

20 czerwca 2025

ZAPISKI (1400) POCHWAŁA AGRESORA

 

1400.

Kilka faktów. Społeczność międzynarodowa, właściwie na całym świecie (społeczność – nie oznacza rządy państw i politycy) uznaje, że ataki wojsk izraelskich skierowane przeciwko ortodoksyjnej organizacji Hamas walczącej o niepodległość Palestyny są niewspółmierne do działań palestyńskich przeciwko Izraelowi. Na rozkaz premiera Izraela Benjamina Netanjahu armia izraelska przystąpiła do czystek etnicznych na terenie Strefy Gazy - obszaru położonego na wybrzeżu Morza Śródziemnego, graniczący na południowym zachodzie z Egiptem oraz na południu i wschodzie z Izraelem. Długość tego obszaru wynosi 40 km, szerokość ok. 10 km, a całkowita powierzchnia to 360 km². W ciągu ostatniego konfliktu trwającego około 20 miesięcy Gaza została zrównana z ziemią i w wyniku agresji Izraela zginęło po stronie Palestyńczyków około 55 tysięcy ludzi, w znacznym stopniu kobiet i dzieci, a zatem ofiar, które w większości nie są związani z Hamasem. Obecnie celem premiera Izraela jest zagłodzenie społeczności strefy Gazy. Jednym słowem działalność przywódcy Izraela wyczerpuje znamiona popełnienia zbrodni wojennych, do czego ustosunkował się Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze.

Międzynarodowy Trybunał Karny, MTK (ang. International Criminal Court, ICC) – pierwszy w historii stały sąd międzynarodowy powołany do sądzenia osób fizycznych oskarżanych o popełnienie najcięższych zbrodni, takich jak zbrodnie ludobójstwa, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne i agresje, które miały miejsce po 1 lipca 2002 roku. Siedzibą Trybunału jest Haga.

Izba Przygotowawcza MTK uznała w 2024 roku, że istnieją uzasadnione podstawy, by sądzić, że Benjamin Netanjahu i Galant "celowo i świadomie pozbawiali ludność Strefy Gazy środków niezbędnych do przetrwania, w tym żywności, wody, leków i materiałów medycznych, a także paliwa i energii elektrycznej".

24. 04. 2025 Izba Apelacyjna Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze uchyliła wprawdzie nakazy aresztowania premiera Izraela Benjamina Netanjahu i byłego ministra obrony Joawa Galanta, wydane przez niższą izbę Trybunału w listopadzie 2024 rokuale w styczniu bieżącego roku nakaz aresztowania w/w osób obowiązywał, a zbliżała się okrągła rocznica wyzwolenia hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz, a zatem istniała możliwość, że premier Izraela może uczestniczyć w tej przykrej dla narodu żydowskiego celebracji. Tymczasem

Prezydent Andrzej Duda zwrócił się listownie do premiera z prośbą o zapewnienie ochrony przed aresztowaniem premierowi Izraela, który podlega nakazowi aresztowania wydanemu przez Międzynarodowy Trybunał Karny w związku z oskarżeniem o zbrodnie wojenne w Strefie Gazy.

Już w czwartek, 9 stycznia, premier Donald Tusk poinformował, że rząd zapewni wolny i bezpieczny udział władzom Izraela w obchodach rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz i że żaden przedstawiciel izraelskich władz nie zostanie zatrzymany.

Premier Tusk podkreślał, że "z jednej strony jest werdykt MTK", a z drugiej "od samego początku jest dla niego oczywiste, że premier, prezydent czy inny przedstawiciel państwa Izrael powinien mieć pełne prawo i poczucie bezpieczeństwa, jeśli wizytuje obóz koncentracyjny Auschwitz, szczególnie w rocznicę".

Wyciągnijmy teraz wnioski z interpretacji prawa przez naszego premiera.

Otóż jak powszechnie wiadomo, zdaniem koalicji i premiera Tuska, należy przestrzegać prawa unijnego i w ogóle akceptować wyroki sądów, a MTK jest takim sądem, który, mi. in postawił zarzuty Putinowi. Z decyzji rządu pana Tuska jasno wynika, że w przypadku gdyby zbrodniarz wojenny Benjamin Netanjahu znalazł się na terenie naszego kraju to nie dość, że nie zostanie aresztowany, ale też przydzielona mu będzie ochrona. Nie chcę komentować tego faktu soczystym językiem kolokwialnym, ale chciałbym retorycznie zapytać, czy gdyby na uroczystości wyzwolenia obozu Auschwitz pojawił się prezydent Putin (w końcu to wojska radzieckie wyzwoliły obóz), również posiadający wyrok MTK, to czy władze polskie zapewniłyby Putinowi ochronę, dając mu „list żelazny”?

Nie oczekuję odpowiedzi na to pytanie, bo wiem, że dla premiera polskiego rządu ofiary ataków Rosji na Ukrainę stanowią wyższy stopień współczucia niż ofiary palestyńskich kobiet, dzieci i starców likwidowanych przez Izrael. Wiem, co piszę, bo jakoś nie usłyszałem choćby najcichszego głosika potępienia zabijania mieszkańców Gazy przez pana Tuska, podczas gdy grzmi on, gdy umierają Ukraińcy.

Wyciągam z tego prosty wniosek – rząd premiera Tuska zachowuje postawę proizrazelską.

I jeszcze jeden przykład.

Wiemy, że Izrael rozpoczął wojnę z Iranem, gdyż poczuł się zagrożony przez ten kraj. I jak to często bywa, pan premier Tusk czujący swą odpowiedzialność za cały świat na platformie pana Muska wypowiedział się na temat tego konfliktu, porównując obie jego strony do sytuacji w Polsce. Proszę o uważne przeczytanie tego cytatu.

Iran postawił na autorytaryzm, państwo wyznaniowe i antyzachodni kurs. Polska na demokrację, wolną gospodarkę i Europę. Ruszaliśmy z podobnego pułapu, my bez gazu i ropy, oni bez wolności. Wszystkim zwolennikom radykalnej zmiany kursu pod rozwagę.

W narracji pana premiera Iran to PIS, a Izrael to PO.

Przy całym moim sprzeciwie wobec PIS-u i Suwerennej, porównanie sytuacji w naszym kraju do konfliktu Izraela z Iranem, świadczy o niewielkiej wiedzy pana premiera w kwestiach globalnych i potwierdza jego akceptację dla poczynań rządu izraelskiego. Kolokwialnie można to nazwać chodzeniem na pasku Izraela, choć oczywiście wolałbym, aby ta niepotrzebna i głupia w gruncie rzeczy wypowiedź pana premiera była odzwierciedlaniem jego pustki intelektualnej.



[20.06.2025, Toruń]

16 czerwca 2025

ZAPISKI (1399) WOJNA POLSKO – FIŃSKA O OPASKĘ.

 

1399.

Zebrało się kilka sportowych informacji, które pospołu rozśmieszają mnie i oburzają. Przed meczem z Finlandią pan trener Probierz pokłócił się z panem piłkarzem Lewandowskim, któremu ten pierwszy odebrał temu drugiemu opaskę kapitana drużyny kopaczy piłki, którzy ostatnimi czasy same sukcesy odnoszą. Fakt ów tak bardzo zaprzątnął uwagę Polaków na całej kuli ziemskiej, że znaleźli się w poważnej bliskości zawału. Pan Probierz przekazał ową tasiemkę innemu piłkarzowi – Zielińskiemu, a że ten ostatni zachorzał, to opaska została włożona na ramię innego atlety – Bednarka, który zaś poprowadził naszą reprezentację do porażki z Finlandią. W dalszej kolejności, czyli po tym, jak polscy kibice na stadionie w Helsinkach zaśpiewali hymn na cześć reprezentacyjnego trenera, ten ostatni wziął był i rezygnacyję złożył z powierzonej mu funkcji; zapragnął onże oglądnąć sobie mecze reprezentacji w piłce do lat 21, tym samym świadkiem był dwóch dzielnych porażek młodzianów: z Gruzją: 2-3 i z Portugalią: 0-5; tym samym młodzieniaszkowie nasi z grupy nie wyjdą. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że trenerowi młodych piłkarzy przedłużono obowiązki trenerskie nad reprezentacją, zanim cokolwiek w kopanej piłce osiągnąć zdoła.

To takie polskie. A wydziwiają teraz nasi eksperci od gały, czemu tak się stało z tą Finlandią, kto zawinił w tym sporze tysiąclecia, a żaden z telewizyjnych mądrali, że bez względu na to, kto nosi opaskę, to w kopanej piłce jesteśmy oddaleni od Słońca jak Pluton, w odróżnieniu od siatkarzy, którym nie znudziło się, jak widać, wygrywanie meczów.



[16.06.2025, Toruń]