ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

1.


Spokój niezmącony, jedynie gromady wróbli wrzeszczą na skwerze pośród różanych krzewów, na które pada cień dachów kamieniczek i owalnych kopuł pachnących wczesnym słońcem i dżdżem poranka.
Przekręcam się z boku na bok, czując odciśnięte na ramionach stygmaty twardych desek ławki.
Patrzy na niego z wysoka, jak przewraca się z lewego boku na prawy, prostując nogi w kolanach, po czym podciąga nogi pod brzuch.
Otacza mnie chłód, ale pod kurtką rozpostartą nad ciałem, zakrywającą głowę, czuję jeszcze ciepły swój oddech. Mimo wszystko nadzieja, że jednak ciepło nadejdzie wraz z uniesieniem się słońca ponad piętra kamieniczek przezwycięża drżenie skóry na karku i gęsią skórkę na łydkach. 
Okno otwiera się ze skrzypem. Kobieta w czerni ustala dwa skrzydła okna w położeniu „otwarte”, znika w czeluści niskiej i ciemnej o tej porze dnia komnaty, a po chwili pojawia się na kamiennym trotuarze chodnika. Zerka w jego stronę, jakby z przyzwyczajenia i kieruje się drobnym kroczkiem w stronę kościelnego placu. 
Po minucie rozlegają się dzwony.
Wiem, że bicie porannych dzwonów jest dla mnie sygnałem, że muszę za chwilę wstać, choć wciąż senność powiek, ciężkość całego ciała i brak gotowości do wykonania jakiegokolwiek ruchu walczą z koniecznością powitania dnia w pozycji siedzącej. Leżę.
Kamienną ulicą przejeżdża policyjny samochód i kiedy ten z mundurowych, który siedzi po prawej stronie prowadzącego auto kieruje spojrzenie w moją stronę, patrzący z wysoka odsłania pierzynę chmury i ostry, niemal poziomy impuls świetlny zakłóca obserwację ławki, która dała mi schronienie na noc.
Auto policyjne przejeżdża bardzo powoli wzdłuż skweru.
Z ostatnim uderzeniem dzwonu kobieta w czerni przechodzi przez próg świątyni.

[01.07.2017, Dobrzelin]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz