13 grudnia 2013

Samarytanin

Dawno, dawno temu, przypowieść ta była znana i, dalibóg, powszechnie rozumiana. Przywrócenie jej znaczenia staje się czasami niemożliwe, dlatego, z całą powagą przekory, należy przytoczyć to, co poniżej:
„(…)Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał".(…)
Łk 10, 30-35

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście ,,z całą powagą przekory''! A jakże dosadnie...

    OdpowiedzUsuń