CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 lipca 2024

PROFESOR TUTKA (19) PROFESOR TUTKA O KOZACH W PACANOWIE

 

Do stolika w kawiarni, przy którym siedział już Profesor Tutka z kilkoma panami, podszedł rejent, prowadząc z sobą człowieka bardzo młodego, niemal chłopca, po czym przedstawił go znajomym: «pozwolą panowie, mój siostrzeniec». Gdy ktoś spytał chłopca, gdzie stale mieszka, odpowiedział, że w Pacanowie. A gdy zapytujący mruknął: «a... w Pacanowie...», młodzieniec, jak by urażony, zaczął mówić:

Jak powiem, że mieszkam w Pacanowie, każdemu przychodzi na myśl miasto, w którym kują kozy. Należy raz już skończyć z tym głupstwem, z tym idiotycznym twierdzeniem! Kto widział kiedy podkutą kozę?

No, zapewne, mało kto widział — powiedział jeden z panów — ale... mało kto był w Pacanowie.

Proszę państwa — mówił zaperzony młodzieniec — ta bzdura powstała stąd, iż przed laty rzeczywiście mieszkała w Pacanowie rodzina kowali, nosząca nazwisko Koza. Byli to bardzo pracowici ludzie i już o świcie słyszało się, że kuli. Mieszkańcy miasta mówili wówczas: «pora wstawać — Kozy kują!»

Zapewne... mogło być i tak—powiedział Profesor Tutka — ale...

Profesor Tutka zamyślił się nad czymś i dopiero po chwili zaczął mówić:

Napisałem niegdyś książkę, w której starałem się prostować rozpowszechnione mniemanie o różnych stworzeniach. Dowodziłem na przykład, że osioł niesłusznie posądzony jest o tępotę umysłową: nie jest to wprawdzie inteligencja błyskotliwa, .olśniewająca, ale osioł to nie kretyn; dałem wiele przykładów świadczących, jak to sympatyczne stworzenie radzi sobie rozsądnie w trudnych sytuacjach życiowych. Broniłem również hieny; cóż, że — kanalia... ale nie gorsza od kanalii innych; kobietę chciwą, która potrafi wynieść coś z pokoju świeżo zmarłego, nazywają hieną; jest to kobieta gorsza od hieny, bo tamto zwierzę, mieszkanka pustyni, nie mogło otrzymać należytego wychowania i zasad moralnych, jakie otrzymała w domu i w szkole kobieta. Poza tym, jeżeli to zwierzę znajdzie gdzieś na pustyni zmarłego Araba, to tylko ogryzie go należycie, ale znalezionych przy nim pieniędzy i zegarka nawet nie dotknie. Tak, proszę panów, dużo o zwierzętach jest opinii mylnych — mówił dalej Profesor Tutka.

Na przykład weźmy słynne «końskie zdrowie». Właśnie rzadko na które stworzenie czyha tyle chorób, co na konia: cały szereg dolegliwości, które trzeba nazwać «chorobami zawodowymi», jak «odparzenie», «spleczenie», «zaciąg», «podbicie», nie będę wyliczał wszystkiego, gdyż nie ma w tym towarzystwie rolnika, dorożkarza lub kawalerzysty, który by te wszystkie nazwy rozumiał, wspomnę tylko jeszcze o «kolce» i «ochwacie», które to choroby krążą groźnie a nieustannie nad koniem. Zwróciłem również w swej pracy uwagę, żeby nikt nie liczył na to, że «koń się uśmieje». Bo otoczony ogólną sympatią i poważaniem koń nie posiada żadnej lotności umysłu, a więc nie jest zdolny do zrozumienia dowcipu. Cała lotność poszła mu w nogi. I chociaż czytaliśmy miłe powiastki o mądrości tego zwierzęcia, niestety, trzeba ze smutkiem stwierdzić prawdę, że to głowa często piękna, ale — tępa. Kiedy mowa o koniu, przejdźmy teraz do konika polnego: ma opinię, że jest lekkomyślny; jest lekki, elegancki i — skacze. Skacze, bo inaczej nie może: choćby chciał iść powoli i poważnie za pogrzebem mrówki — to nie może: musi skoczyć. Skoczy i powagę diabli biorą. I tak, proszę panów — mówił Profesor Tutka — wymieniając w swej pracy różne zwierzęta, gady, ptaki i owady, idąc krok za krokiem, rehabilitowałem świnię, podwyższałem żółwia, obniżałem orła, kwestionowałem rzekomy nadmiar namiętności u karalucha, aż zbliżyłem się do ostatniego rozdziału mej książki, w którym dowodziłem, że łabędź przed śmiercią nie śpiewa. Pracę moją pochwalono nawet w gazetach, a chociaż zadałem sobie wiele trudu, pisano, że czyta się ją lekko. Jako młody wówczas autor łudziłem się, że ludzie poprzeczytaniu mojej książki zapamiętają, co tam było napisane, i sprostują swe mylne mniemania o tych licznych bestiach. Gdzie tam! To samo na każdym kroku słyszałem, co i przed napisaniem mej książki. Byłem tym tak rozgoryczony, że postanowiłem więcej nie pisywać. Ale co najciekawsze, panowie: gdy spojrzałem na rozdział mojej pracy, dowodzący niezbicie, że łabędź przed śmiercią nie śpiewa, i zamknąłem książkę z gestem wyrażającym rezygnację powiedziałem ze smutkiem: «to był mój łabędzi śpiew».

Profesor Tutka zamyślił się, potem ocknął z zadumy i powiedział:

Proszę panów — dlaczego o tym mówię? Otóż chcę powiedzieć człowiekowi młodemu, rodem z Pacanowa, że nic nie pomoże... Gdy coś przylgnie do bestii, człowieka czy jakiegoś miasta, nie pomogą żadne wyjaśnienia. A więc, drogi chłopcze, niech pan wierzy człowiekowi doświadczonemu: dopóki istnieć będzie sławny Pacanów, będą tam kuli kozy. Powiem więcej: nie będzie Pacanowa — jeszcze tam będą kuli kozy.



[25.07.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz