1343.
Pierwszy września to szczególny dzień. Nie mówię już o bolesnej rocznicy – o niej będzie w mediach, może mniej niż o wczorajszej rocznicy Solidarności, z której haseł, emocji i zwykłej ludzkiej przyzwoitości nic nie zostało, panie premierze, nic i już; nie żebym pana obwiniał czy pański obóz, stwierdzam tylko fakt, że už se nevrátí, pane Hohelko to, co zdarza się tylko raz w życiu. Czy ubolewam nad tym? Raczej sprawdziła się moja dawniejsza przepowiednia, zamknięta w słowach jednego z kabareciarzy: „ja wiedziałem, że tak będzie, ja wiedziałem”. Ale o tym może innym razem.
Pierwszy września to pierwszy dzień nowego roku szkolnego i w tym miejscu muszę powiedzieć, że jako belfer oczekiwałem tego dnia, co może jest niemądre, a przynajmniej dziwne, z utęsknieniem. Dotyczy to głównie mojego wczesnego nauczycielstwa, kiedy pracowałem w szkołach podstawowych, później też, ale z mniejszą satysfakcją. Ktoś zapyta, jak można w wakacje cieszyć się z ich końca, radować z tego, że szkoła startuje. Widać w moim przypadku można. A wakacje, no cóż, niewiele ich miałem, zwłaszcza podczas dyrektorowania. A to ściąganie komputerów ze Szwecji, to pisanie projektów, przyjmowanie młodzieży w ramach wymiany, to znów dopilnowanie remontów i sprawienie, aby tylko zdążyć. Nie mówię już o organizacji nowego roku szkolnego, bo w tym wypadku mogłem liczyć na nieocenioną pomoc mojej wicedyrektorki. Denerwowały mnie te konieczne spotkania w kuratorium, które nic a nic nie dawały, a traciło się w wakacje jeszcze jeden dzień. W dawniejszych czasach, jeszcze w PRL-u, każdy nauczyciel, a wchodziłem wtedy do zawodu miał przydzielonego metodyka z danego przedmiotu i takie spotkania z metodykami dawały czasem więcej niż ćwiczenia czy seminaria na wyższej uczelni. Po przełomie 1989 roku na polu edukacyjnym nie zadziało się nic godnego uwagi, chyba że samemu z pozycji dyrektora można było organizować kursy i szkolenia potrzebne nauczycielom, nie narzucane z zewnątrz.
Ale dosyć ze wspomnieniami i większą częścią czasu spędzonego niepotrzebnie w szkole; wciąż jednak nie potrafię wymazać z pamięci tego czasu.
[01.09.2025, Toruń]
Ja już czwarty rok emerytury zaczynam, a jeszcze czasami szkoła mi się śni.
OdpowiedzUsuń