1348.
Bywają takie dni, sytuacje, do wytłumaczenia trudne albo bolesne. Weźmy na przykład odwiedziny gołębia. Sporo pisałem o gołębiach, dla których staram się przygotowywać smakołyki, tudzież wystawiam za okno wodę, z której ptaszki korzystają sobie nawet wtedy, gdy deszcz pada. Zwykle z mojej stołówki korzysta wierna para gołąbków plus trzy lub cztery, które oczywiście są przez najwierniejszych odganiane, więc muszą ustawić się w kolejce. Razu pewnego, a padał wtedy rzęsisty deszcz przybył do mojego otwartego okna jakiś nieznany mi gołąb, który ze swymi piórami potarganymi wyglądał jak nieboskie stworzenie. Otóż ów gagatek wszedł na wewnętrzny parapet, a tak się w pewnym momencie spłoszył, że próbował uciec przez część zamkniętą okna, więc aby nie stłuc szyby z przestraszenia, pochwyciłem go i wypuściłem za okno. Otóż około tygodnia później ten sam gołąb (znów lało jak z cebra) odwiedził mnie, przysiadł najpierw na wewnętrznym parapecie, następnie zszedł na łóżko, zeskoczył na podłogę i tak pół godziny albo i więcej czuł się zaproszony do pokoju. Przez ten czas piórka mu wyschły, pojadł trochę i odleciał. Po godzinie przybył raz jeszcze i wtedy zauważyłem pewną niepokającą rzecz – gołąbek miał zniekształcony dziób, a później okazało się, że nie bardzo potrafi jeść, prawdopodobnie z powodu swojej wady; oddychał też ciężko i sprawiał wrażenie ptaka, który albo stoczył jakiś bój z innymi ptakami lub kotem, albo też ciężko zachorował. Zastanawiam się, dlaczego akurat ten ptak postanowił wstąpić do mnie w odróżnieniu od moich stałych pierzastych gości, które aczkolwiek nie uciekały ode mnie, to jedna trzymały zdrowy dystans. Czyżby ten nieszczęśnik chciał poprosić mnie o pomoc?
1349.
Bywają takie dni, kiedy chciałbym poszukać jakiegoś lekarstwa na śmierć – dosłownie – odebrać sobie życie w taki sposób, aby mnie nie bolało. Bólu już miałem i mam dosyć, więc proszę się nie dziwić, że bezbolesne zejście na tamtą stronę byłoby jakimś rozwiązaniem. Czy żal mi życia? Trochę tak, ale w końcu to, co w nim dobre mnie spotkało, mam już za sobą i wiem, że nic dobrego już mnie nie spotka. Nie jestem tak pazerny na życie i od pewnego czasu staram się przygotować na ostateczność, lecz jest to trudne. Niestety niewiele po sobie zostawię… trochę tych słów na blogu… dużo, ale i niewiele tego. Chciałbym tylko doprowadzić do końca tekst, który akurat teraz piszę – ma mieć szczęśliwe zakończenie, ale droga do niego daleka.
[10.09.2025, Toruń]
1349 - nie żartuj tak bo mi przykro.
OdpowiedzUsuńPisz dalej. Ja do Ciebie codziennie zaglądam...