Luis Alberto Sangroniz - Portret kobiety (1932)

Luis Alberto Sangroniz  -  Portret kobiety (1932)

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

29 października 2025

MUZYCZNE POCZTÓWKI - ANTONIO VIVALDI - KONCERT A-MOLL NA DWOJE SKRZYPIEC

 

odsłuchać klikając  Obejrzyj na YouTube


[29.10.2025, Toruń]

POEZJA (88) STANISŁAW GROCHOWIAK DLA ZAKOCHANYCH TO SAMO STARANIE

 

Dla zakochanych to samo staranie - co dla umarłych,

Desek potrzeba zaledwie też sześć,

Ta sama ilość przyćmionego światła.


Dla zakochanych te same zasługi - co dla umarłych,

Pokój z miłością otoczcie bojaźnią,

Dzieciom zabrońcie przystępu.


Dla zakochanych - posępnych w radości - te same suknie.

Nim drzwi zatrzasną,

Nim zasypią ziemię,

Najcięższy brokat odpadnie z ich ciał.



[29.10.2025, Toruń

FILMY (67) AZYL - ROMAN ZAŁUSKI

 




AZYL


Rok produkcji: 1978

Premiera: 1978. 09. 25

Gatunek:

Film psychologiczny, Film obyczajowy

Lokacje: Karwica Mazurska (stacja kolejowa), leśniczówka nad Jeziorem Nidzkim, budynek Nadleśnictwa Spychowo przy ul .Mazurskiej 3.

Marek Frąckowiak 

Opowieść o byłym żołnierzu AK, który osiedla się w odległej leśniczówce na Mazurach z nadzieją na znalezienie spokoju i zapomnienie bolesnej przeszłości.

Rok 1946. Do miasteczka położonego wśród mazurskich lasów przybywa nowy leśniczy - Bogdan, były żołnierz AK. Natrafia na nieufność zarówno miejscowej władzy, jak i autochtonów. Wokół grasują bandyci. Bogdan jest wobec nich bezsilny, bo nie przydzielono mu broni. Spotyka Irenę, swą byłą dziewczynę, teraz żonę miejscowego notabla. Ich uczucia nie wygasły. Po pewnym czasie Irena zrywa z Bogdanem, choć spodziewa się jego dziecka. Bogdan zdobywa stopniowo uznanie. Otrzymuje dubeltówkę, odpiera atak bandytów na leśniczówkę, ale w czasie strzelaniny ginie jego matka.


Reżyseria - Roman Załuski

Scenariusz - Roman Załuski

Zdjęcia - Janusz Pawłowski

Zofia Rysiówna

Obsada aktorska

Marek Frąckowiak - Bogdan Piotrowski

Zofia Rysiówna - matka Bogdana

Ewa Lemańska - Irena Wawrzyniakowa, miłość Piotrowskiego

Maria Kaniewska - Kozłowska

Zofia Bajuk - Błędkowa

Wacław Kowalski - leśniczy Hryncewicz

Jerzy Łapiński - szabrownik Błędek

Zygmunt Malawski - Krupowicz, nadleśniczy w Momajnach

Stanisław Michalski - nowy komendant posterunku w Momajnach

Stanisław Niwiński - Władysław Wawrzyniak, mąż Ireny, naczelnik zarządu lasów

Wirgiliusz Gryń - komendant posterunku w Momajnach

Andrzej Krasicki - Kępny, gość u Wawrzyniaków

Witold Pyrkosz - szabrownik Ignac Żera

Franciszek Trzeciak - plutonowy

Adolf Chronicki - Kozłowski

Ferdynand Matysik - protokołujący porucznik

Ryszard Ronczewski - mężczyzna w szynelu



[29.10.2025, Toruń]

26 października 2025

ZAPISKI EMIGRANTA (1361 – 1363) Z BIEGIEM LAT… BÓL. WE ŚNIE.

 

1361.

Parę ładnych lat szukałem w internecie serialu Andrzeja Wajdy „Z biegiem lat, z biegiem dni” opartego na tekstach Michała Bałuckiego, Gabrieli Zapolskiej, Jana Augusta Kisielewskiego, Zygmunta Kaweckiego, Stanisława Przybyszewskiego, Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Marii Dąbrowskiej i Juliusza Kadena – Bandrowskiego. Najpierw w Starym Teatrze w Krakowie miała miejsce w roku 1978 premiera tego siedmiogodzinnego widowiska, które następnie zostało sfilmowane… szukałem więc i w końcu znalazłem, przenosząc się w świat młodopolskiej rzeczywistości, kołtuństwa, cyganerii ale też swoistej kroniki tych lat. A oglądam ten serial także z tego powodu, że występuje w nim moja ulubiona aktorka Anna Polony odtwarzająca rolę Anieli Dulskiej.


1362.

Czasami do tej mojej zdrowej stopy dochodzi tak pulsujący, pojawiający się co minutę ból, że z chęcią podłożyłbym ją pod topór, choć uznaję siebie za tego, kto jest na ból odporny. Zacząłem nawet odliczać sekundy do kolejnego nawrotu i kiedy to diabelstwo pojawia się gruby po minucie, czuję się szczęśliwy. Powstaje pytanie: jak udaje mi się zasnąć? Zasypiam jedynie wtedy, gdy czuję się mocno zmęczony.


1363.

Podróżowałem w czasie i przestrzeni onirycznej – byłem w Anglii. Nocny spacer raczej niż podróż, miejsce – Newcastle-under-Lyme, o tak, byłem tam swego czasu, gdy jeździłem po Europie. Ci, którzy jeżdżą po Wyspach Brytyjskich wiedzą, że bardzo trudno tam odnaleźć jakiekolwiek miejsce parkingowe przy trasie, zwłaszcza, gdy prowadzi się ciężarówkę. Po wyładunku w fabryce Bentleya w okolicach Crewe przebyłem ponad 10 mil (z duszą na ramieniu, bo raczej nie należy oddalać się zbytnio od miejsca wyładunku), aż znalazłem miejsce parkingowe, właśnie w Newcastle-under-Lyme. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że załadunek mam właśnie w tym miejscu, ba, nie więcej niż 500 metrów od miejsca postoju. We śnie mój spacer po Newcastle odbywał się nocą. We śnie wszystko jest inaczej, jest odwrócone, na próżno dociekać, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej.

Moje sny zaprowadzają mnie także bliżej, ciut na południe od miejsca urodzenia, tam, gdzie są jeziora, woda, las, a najwięcej buszuję po łąkach. Sny często prowadzą mnie w te miejsca, w te konkretne miejsca. Jest przyjemnie. I tylko muszę pamiętać, abym nie spojrzał po przebudzeniu w okno.



[26.10.2025, Toruń]

25 października 2025

POEZJA (87) TADEUSZ RÓŻEWICZ - LIST DO LUDOŻERCÓW

 



Kochani ludożercy

nie patrzcie wilkiem

na człowieka

który pyta o wolne miejsce

w przedziale kolejowym


zrozumcie

inni ludzie też mają

dwie nogi i siedzenie


kochani ludożercy

poczekajcie chwilę

nie depczcie słabszych

nie zgrzytajcie zębami


zrozumcie

ludzi jest dużo będzie jeszcze

więcej więc posuńcie się trochę

ustąpcie

kochani ludożercy

nie wykupujcie wszystkich

świec sznurowadeł i makaronu

nie mówcie odwróceni tyłem:

ja mnie mój moje

mój żołądek mój włos

mój odcisk moje spodnie

moja żona moje dzieci

moje zdanie


Kochani ludożercy

Nie zjadajmy się Dobrze

bo nie zmartwychwstaniemy

Naprawdę



[25.10.2025, Toruń]

24 października 2025

ZAPISKI EMIGRANTA (1360) ROCZNICA

 

1360.

Właśnie mija sześć lat od wypadku, który zmienił moje życie i poniekąd odczuwam jeszcze skutki tego zdarzenia. Jak by nie było, to jednak przeżyłem, więc jest się z czego cieszyć, a ponadto, co wydawało mi się niemożliwe – od sześciu lat nie palę papierosów – to też sukces.



[24.10.2025, Toruń]

23 października 2025

WERSETY (26) DOLORES

 

Już teraz wspominam Dolores

wszystkich przecież nie pomieszczę

głowa już nie ta co dawniej

kiedym się rozsiadł wygodnie

ucztował z Agatonem i Sokratesem

wystąpiła przed nami

zaśpiewała odę do rodziny

bardzo źle wyrażała się na temat wojny

innym razem tęskniła za ukochanym

oklaskiwaliśmy ją o czym nie wspomina Platon.



Potem mówiła że depresja to śmierć prawie

w końcu utonęła w wannie.



Kogo to dzisiaj obchodzi

właśnie dlatego napisałem o Tobie

już teraz.





[23.10.2025, Toruń]

MUZYCZNE POCZTÓWKI - METALLICA - NOTHING ELSE MATTER




 „Nic Innego Się Nie Liczy"


Tak blisko, nie ważne jak daleko
Nie mogło być nic bardziej od serca
Ufając zawsze temu, kim jesteśmy
I nic innego się nie liczy

Nigdy nie otworzyłem się w ten sposób
Życie jest nasze, żyjemy na swój sposób
Wszystkich tych słów na wiatr nie rzucam
I nic innego się nie liczy

Szukam ufności i znajduję w tobie
Każdego dnia dla nas coś nowego
Otwórz umysł na różne punkty widzenia
I nic innego się nie liczy

Nigdy nie obchodziło mnie, co robią
Nigdy nie obchodziło mnie, co wiedzą
Ale ja wiem

Tak blisko, nie ważne jak daleko
To bardziej z serca być nie mogło
Ufając zawsze temu, kim jesteśmy
I nic innego się nie liczy

Nigdy nie obchodziło mnie, co robią
Nigdy nie obchodziło mnie, co wiedzą
Ale ja wiem

Nigdy wcześniej nie otworzyłem się w ten sposób
Życie jest nasze, żyjemy na swój sposób
Wszystkich tych słów na wiatr nie rzucam
I nic innego się nie liczy

Szukam ufności i znajduję w tobie
Każdego dnia dla nas coś nowego
Otwórz umysł na różne punkty widzenia
I nic innego się nie liczy

Nigdy nie obchodziło mnie, co mówią
Nigdy nie obchodziły mnie gry, w które grają
Nigdy nie obchodziło mnie, co robią
Nigdy nie obchodziło mnie, co wiedzą
A ja wiem, tak, tak

Tak blisko, nie ważne jak daleko
Nie mogło być nic bardziej od serca
Ufając zawsze temu, kim jesteśmy
Nie, nic innego się nie liczy.

[23.10.2025, Toruń]

HOMER - ILIADA - KSIĘGA III - (11)

 

Konie w szykach wstrzymali, sami z wozów zsiadli

I zdjąwszy z siebie zbroję, na ziemi pokładli.

Niewielka była przerwa wśród obu narodów.

Hektor zaraz dwóch woźnych śle do Troi grodów,

By przynieśli ofiarę, wezwali Pryjama.

Taltybowi zlecona rzecz była ta sama,

Kazał król do naw śpieszyć i owce przystawić;

On starał się czym prędzej wolę pana sprawić.

Gdy tak siadły spokonie dwu narodów szyki,

W kształcie Helikaona¹⁶⁸ żony, Laodyki,

Co najpiękniejsza była Pryjamowa córa,

Przychodzi do Heleny Irys¹⁶⁹ złotopióra.

W domu siedzi niewiasta przecudnego wdzięku

Tkająca śnieżne płótno w delikatnym ręku,

Gdzie i Greków, i Trojan sztuką niedościgłą

Aresowe zapasy¹⁷⁰ wyszywała igłą.

Do niej się prędka Irys odzywa tą mową:

«Wstań, śliczna nimfo, obacz rzeczy postać nową!

Ci, którzy bój dopiero zaczynali wściekli,

Nagle się wojennego szaleństwa wyrzekli;

Dzidy tkwią w ziemi, wojsko na tarczach się wspiera,

Wcale¹⁷¹ się widok inny w tej chwili otwiera.

Parys twój i Menelaj, uzbrojeni dzidą,

Pojedynkiem o twoje wdzięki walczyć idą:

Zwycięstwo cię jednego z nich żoną uczyni».

Tym słowem czułą pamięć wzbudza w niej bogini

Na męża, na ojczyznę, na miłe rodzice;

Zatem łzami prześliczne oblewając lice

I boską twarz śnieżnymi okrywszy zasłony,

Idzie, a z nią dwie, Ajtra z Klimeną, matrony.

Niezadługo przychodzą, gdzie Skajska jest Brama;

Siedzącego wysoko znajdują Pryjama,

Przy nim Lamp, Ukalegon, Hiketaon, Klity,

Tymojt, Pant i Antenor¹⁷², radca znakomity;

Lata pochyłe bronią działać im nie dadzą,

Lecz mądre między sobą rozmowy prowadzą.

Jak na drzewie koników grono¹⁷³ słodko gwarzy,

Tak na wierzchołku bramy poszeptują starzy.

Ci postrzegłszy Helenę, że na wieżę wchodzi,

Rzekli cicho do siebie: «Dziwić się nie godzi,

Że Grek i Troja bronią przez tyle lat czyni

O takową niewiastę: istna z niej bogini!

Ale chociaż jest taka, niech do domu płynie,

Niech przez nią miasto nasze z potomstwem nie ginie».

Tak ci mówili, gdy się Helena zbliżyła,

A Pryjam w głos: «Chodź do mnie, siądź tu, córko miła:

Obacz męża, przyjaciół, obacz krewne twoje!

Nie ciebie ja, lecz bogi o te winię boje;

Oni na mnie zesłali ten pogrom straszliwy.

Wymień mi tego męża pomiędzy Achiwy,

--------------------------------------------------------------------------------

¹⁶⁸Helikaon — syn Antenora. [przypis edytorski]

¹⁶⁹Irys a. Iris (mit. gr.) — wysłanniczka bogów, personifikacja tęczy.

¹⁷⁰Aresowe zapasy — bitwy, potyczki.

¹⁷¹wcale (daw.) — całkiem.

¹⁷²Antenor — główny zwolennik oddania Heleny Grekom, występuje też w Odprawie posłów greckich Jana Kochanowskiego.

¹⁷³koników grono — mowa o konikach polnych.

------------------------------------------------------------------------------

W którym wielkość, wspaniałość sama postać głosi.

Niejeden wysokością wzrostu go przenosi,

Lecz ten kształt, ta powaga znaczą oczywiste

Nad wszystkimi pierwszeństwo: on królem zaiste».

Jemu Helena, z wdziękiem równą łącząc skromność:

«Cześć i bojaźń mi wraża¹⁷⁴ twa, ojcze, przytomność¹⁷⁵.

Bym była śmierć obrała, niźli twego syna!

Dziś mąż opuszczon, bracia i córka jedyna,

I kochane młodości miłej rówiennice.

Nie chciał los i dlatego łzami zlewam lice!

Lecz ci zaraz odpowiem na twoje pytanie:

To jest król Agamemnon: jego panowanie

Szeroko się rozciąga; z dwóch miar mąż wsławiony.

Bo razem¹⁷⁶ i król wielki, i wódz niezwalczony.

Szwagrem go nazywałam przed moim zhańbieniem,

Jeżelim godna była zwać go tym imieniem».

Wtedy rzecze w te słowa starzec zadumany;

«O szczęśliwy Atrydo, od bogów kochany!

Wielkie twe berło ileż narodów uznaje!

Niegdyś i ja fygijskie odwiedziłem kraje,

Widziałem ludzi mnóstwo hamujących konie,

Twoje, Otreju, wojska, i boski Migdonie,

Które brzegi Sangaru¹⁷⁷ obozem okryły.

I ja z nimi złączyłem sprzymierzone siły,

Gdyśmy bój z Amazonki zwiedli uporczywy:

Lecz jak daleko nad nich liczniejsze Achiwy!

Postrzegłszy Odyseusza znowu starzec powie:

«Naucz mnie, córko miła, jak się ten mąż zowie,

Co głową całą niższy od Agamemnona,

Ale piersi ma większe i szersze ramiona.

Jego zbroja na ziemi wszystkorodnej leży,

On jak baran obiega zastępy młodzieży.

Równam go z wodzem trzody, bo w takiej postawie

Z świetnym runem obchodzi owce na murawie».

Na to piękna Helena ojcu odpowiada:

«To jest mądry Odys, co w Itace¹⁷⁸ włada:

Grunt jego ziemi dla skał wcale nieużyty,

Lecz on sam w mądre rady i sztuki obfity».

Wtedy Antenor zdanie swoje tak otwiera:

«Pani, z twoich ust prawda odzywa się szczera.

Już od czasu dawnego Odys jest mi znany,

Gdy to był z Menelajem o ciebie przysłany:

Tych ja w domu przyjąłem, dałem im biesiadę,

Gdzie obydwu poznałem i serce, i radę.

Gdy stojących otaczał Trojan lud skupiony,

Menelaj wysokimi celował ramiony;

Odyseusz poważniejszą, siedząc, miał postawę.

Ale kiedy obadwa zaczęli rozprawę,

Krótko, lecz mocno Atryd swoją rzecz prowadził

I choć młody, na słowa niewiele się sadził;

Wszystkie jego wyrazy ściśle rzeczy strzegły.

Kiedy zaś mówić zaczął Odyseusz przebiegły,

---------------------------------------------------------------------------

¹⁷⁴wrażać — tu w sensie: dawać.

¹⁷⁵przytomność (daw.) — obecność.

¹⁷⁶razem — jednocześnie.

¹⁷⁷Sangar — Sangarios, rzeka w Azji Mniejszej.

¹⁷⁸Itaka — wysepka na Morzu Jońskim, obecnie nazywana Theaki.

--------------------------------------------------------------------------

Spuścił oczy i berło trzymał niewzruszony,

Do jednej ni do drugiej nie chyląc go strony.

Zdawało się, że obca mówienia mu sztuka,

Niejeden za prostego sądził go nieuka,

Ale gdy głos wypuścił z piersi mocno brzmiących

I słowa na kształt śniegów w zimie spadających,

Nikt by Odyseuszowi dotrzymać nie umiał

I każdy się nad jego wymową zadumiał».

Obaczywszy Ajasa, znowu starzec pyta:

«Jakaż to jest osoba owa znakomita,

Przenosząca¹⁷⁹ Achaje barkami i głową?

Na to Helena słodką odpowiada mową:

«To jest Ajas¹⁸⁰, Achajów podpora warowna;

Ów drugi — Idomenej¹⁸¹, co się bogom rowna.

Tylu tu królów poznać mogę i wymienić…

Lecz próżno dwóch rycerzów chcę ujrzeć w tym gronie!

Kastora, co ujeżdżał niehamowne¹⁸² konie,

I Polideuka¹⁸³, w pięści nikt go nie pokona,

Braci moich, z jednego wyszłych ze mną łona.

Czy opuścić nie chcieli ojczystej krainy,

Luby przenosząc pokój nad wojny wawrzyny¹⁸⁴?

Może też przyszli, może przybili swe nawy,

Lecz wstydzą się iść w pole dla mojej niesławy».

Tak mówiła, a oni już w Lacedemonie¹⁸⁵

Pochowani, w rodzinnej ziemi słodkim łonie.

Tymczasem przez obszerne wielkiej Troi grody

Niosą woźni rękojmię zapadłej ugody:

Dwa barany i wino w kozim worze mieli,

Rozkoszny owoc ziemi, co umysł weseli.

Idaj niósł wielką czaszę i złote puchary

I rzekł, tam się zbliżywszy, gdzie był Pryjam stary:

«Laomedona synu! Wojska i wojsk głowy

Wzywają cię, byś stwierdził¹⁸⁶ zawarte umowy.

Parys i młodszy Atryd¹⁸⁷, uzbrojeni dzidą,

Spotkać się pojedynkiem o Helenę idą.

Zwycięzca i dostatki, i żonę zabierze,

A dwa narody wieczne połączy przymierze:

My spokojnie uprawiać będziem nasz grunt żyzny,

Achaje zaś popłyną do swojej ojczyzny».

Zląkł się i zadrżał starzec, słysząc wyraz taki.

Zaraz do wozu każe zaprzęgać rumaki.

Zaprzężono. Siadł Pryjam, wziął w rękę lejc świetny,

Przy nim się obok mieści Antenor szlachetny.

Jadą przez Bramę Skajską, a gdy było blisko

I trojańskich, i greckich mężów stanowisko,

Starce, wpośród wojsk obu, na polu szerokiem

Z wozu wysiadłszy, pieszo wolnym idą krokiem.

Wstał Atryd, wstał Odyseusz, wodze ludów możni;

------------------------------------------------------------------------------

¹⁷⁹przenosić — przewyższać.

¹⁸⁰Ajas — Ajas z Salaminy, zwany Wielkim, dla odróżnienia od występującego również w poemacie imiennika z Lokrydy.

¹⁸¹Idomenes — król Krety.

¹⁸²niehamowny (daw.) — niepowstrzymany.

¹⁸³Polideuk — brat Kastora i Heleny, w wersji zlatynizowanej jego imię brzmi Polluks.

¹⁸⁴wawrzyn — laur, wieniec z którego stanowił symbol zwycięstwa.

¹⁸⁵Lacedemon — Sparta.

¹⁸⁶stwierdzić — tu: potwierdzić.

¹⁸⁷młodszy Atryd — Menelaos.




[23.10.2025, Toruń]

21 października 2025

ROMANA




Romana Makówka

Redaktorka serwisu kulinarnego Beszamel.pl, Poradnikzdrowie.pl i MjakMama.pl.

Fotograf, dziennikarz, redaktor i felietonistka. Mistrzyni SEO, miłośniczka kuchni polskiej, fanka norweskiego Black Metalu, zjawisk nadprzyrodzonych i historii Polski. Znana autorka zdjęć koncertowych, specjalizująca się w sesjach perkusyjnych live. Jej zdjęcia ukazywały się w największych polskich i zagranicznych magazynach muzycznych, na okładkach płyt i książek. Zaczynała od współpracy z Polska Press, Redakcji Magazynu Gitarzysta, wydawanego w formie dodatku, Magazynu Basista oraz kwartalnika Lizard. Rozwijała swoje pasje w Magazynie Perkusista. Jej felietony ukazały się regularnie w lifestyle'owym Magazynie T3. Współpracowała z Antyradio.pl i Radiem ZET oraz wydawała serwis wielotematyczny w Agorze.

Obecnie łączy swoje pasje do pisania, poznawania nowych smaków i fotografii w serwisie Beszamel.

Nie oszukujmy się, Pani Romana to współczesny Leonardo da Vinci

Pani Romana, specjalistka od meteorologii podaje, że...

Specjaliści z IMGW alarmują, że nadchodząca zima 2025/2026 może być równie surowa jak słynna zima stulecia z okresu PRL-u. Prognozy sugerują obfite opady śniegu i niskie temperatury, a synoptycy ostrzegają – „jeśli wir polarny się załamie, nad Europę może napłynąć lodowate powietrze”. Jak wpłynie to na nasze zdrowie?

Meteorolodzy IMGW zapowiadają, że zima 2025/2026 może przypominać legendarną zimę stulecia z lat PRL-u. Prognozy wskazują na śnieżyce, mróz i silny wiatr, a eksperci tłumaczą wpływ wiru polarnego, La Niña i oscylacji QBO. Sprawdź, jak taka pogoda może wpłynąć na zdrowie – od hipotermii po choroby serca”.

Oczekujemy potwierdzenia prognozy.



[21.10.2025, Toruń]

17 października 2025

SZEŚĆ TYGODNI LATA (12) SZKIC

 

Zuzannę zainteresował taki oto fragment:

Dojechaliśmy do K. niemal nad samą Odrą – [pisze Ludmiła Soska]. Tu czekała nas, czyli mnie, mojego męża Witka i czternastoletniego syna Sławka, miła niespodzianka. Przysłano po nas na dworzec konie. Dostaliśmy starego furmana – Niemca, który rozumiał i mówił w miarę czytelnie po polsku. Zdawał się być dobrym człowiekiem, a znajomość języka polskiego zawdzięczał synowej, która wyszła za jego syna – Henryka. Alojz zdawał się być zadowolony z naszego przyjazdu, rozpytywał się skąd przybyliśmy; my, że spod Żytomierza, on że z tak daleka, ale nie wchodził w szczegóły, zwłaszcza że dużo się wtedy mówiło o przesiedleniach Niemców, a było to dla większości autochtonów przykre, bo kto by chciał porzucić własne gospodarstwo i ziemię, którą ukochał. Bałam się kontaktów z Niemcami, ale ci, którzy pozostali wydawali się sympatyczni; być może dlatego, że obawiali się nowej, polskiej władzy. Ten, co nas zabrał z dworca, był w porządku, ale po miesiącu uległ podszeptom żony i wyjechał z nią do Bawarii, gdzie, jak się okazało, w ogóle nie mieli rodziny.

My mieliśmy szczęście, a ci co po nas przyjechali kolejnym transportem początkowo mieli powód do narzekań. Ten drugi transport przyjechał do K. po dwu tygodniach i zaczęły się w tym czasie dziać różne nieprzyjemne rzeczy, bo pozostali Niemcy zaczęli się burzyć, że to wielka niesprawiedliwość się im dzieje. Wprawdzie ten chłop, co nas z dworca odebrał do buntowników nie należał, ale pewnie zaczął wtedy rozmyślać o wyjeździe do Niemiec i to nie tylko z tego powodu, że jego żona już wcześniej o porzuceniu Nadodrza myślała.

Ci Polacy co po nas przyjechali też byli zza Buga, ale nie dowiedziałam się skąd dokładnie przybyli. Ponieważ zdeklarowali się jako chłopi i gospodarstw szukający, to kazano im przejść na północny wschód, gdzie pozostała o Niemcach spora wieś, jakieś czterdzieści i więcej kominów, w połowie pusta. Ziemie tam były nawet żyzne, choć w części bagniste i do osuszenia. Ruszyła w to miejsce gromadka dwudziestu niemal ludzi, cztery rodziny w sumie; każda po wyjściu z towarowych wagonów ciągnęła z sobą krowę, klatki ze świniami i ptactwem. Dano im dwa konie (to już był rarytas, bo pociągowe, silne) i dwa wozy. Pojechali, a ja sobie myślałam, że prędzej czy później przyjdzie do niezgody między nimi, bo konie dwa, wozy dwa, a rodziny cztery, więc wyglądało na to, że się nie dogadają. Tymczasem po miesiącu kiedy przyjechałam na tę wieś z chlebem i ciastem na sprzedanie (mój stary otworzył piekarenkę z jednym z mieszkańców K., a właściwie to tamten otworzył, a mój Witia, pomagał mu i w pieczeniu, i w sprzedaży okrągłych bochnów), kiedy więc odwiedziłam tę wieś, dowiedziałam się, że te cztery rody wcale się nie pokłóciły, w czym wielką rolę odegrał miejscowy milicjant – rozjemca.

Był rok czterdziesty szósty, późna wiosna. Te gospodarstwa, które otrzymały rodziny zabużan były w dobrym stanie, nawet nie bardzo rozkradzione, a pola zastały już zasiane przez żołnierzy (taka była polityka i słuszną mi się wydaje, że część powracającej spod Berlina armii wprzęgnięto w prace na roli wszędzie tam, gdzie było trochę siewnego zboża; wielu zresztą żołnierzy zostawało na wsiach poniemieckich, a wybierali sobie najlepsze gospodarstwa, czemu nie można się dziwić, bo walką o polskość tych ziem zasłużyli sobie) żytem i jęczmieniem najczęściej, więc ci Polacy naprawdę dobrze trafili, choć chwasty tu i tam rosły, a nawozu nie było, bo i skąd, tyle ile od tych krówek i ptactwa. Z PUR-u coś tam dostali albo obiecano im konie oraz ziarno na siew ozimy, ale najważniejsze było to, że zgoda zapanowała pomiędzy przybyszami; sklecono więc maszynę do żęcia i młócki zboża, no i że wieś zelektryfikowano i światła zapłonęły na drodze tak jak to miało miejsce przed wojną.

Kiedym w gazecie dowiedziała się o konkursie, to od razu pomyślałam, że nie tylko o sobie i moim Witku napiszę, że nie tylko powiadomię redakcję o naszym Sławku, jak nam tam powojennie się powodzi. Przemyślałam sobie, że też i o tych Polakach opowiem, co to po nas nastali, tyle że ich skusiła wioska, a nas miasteczko, w którym mój Witia terminował początkowo w piekarni, a później, kiedy przydzielono miasteczku ciężarówkę z dezabilu, aby dowoziła do sklepów w miasteczku i po wsiach produkty (z miesiąca na miesiąc dowożono towary wszelakie z województwa a nawet od Niemców zza Odry, Witia najął się jako szofer. Zazdrośnicy, a było takich wielu, rzucali potwarze na nas, że myśmy nadmiernie zabiegali o stanowisko szofera dla mego męża, a potem żeśmy na tym handlu bogactwa się dorobili, ale to nieprawda, to łgarstwo, bo Witia był na pensji, wcale nie tak znacznej, a trzymano go, bo przy aucie umiał robić jak rzadko który. Aleśmy odchorowali te pomówienia o kradzieże, a skończyło się to, kiedy wojskowy, major, pociągnął raz do ratusza tych, co najbardziej nam ubliżali i taką dał im nauczkę, że jeśli nie zaprzestaną oskarżeń be podstaw, na Śląsk ich wyśle do kopalń, niech sobie tam pod ziemią narzekają”.

Różni na świecie ludzie bywają i tu zaraz po wojnie, też tacy byli, choć w większości i w miasteczku, i po wsiach więcej było tych przyzwoitszych, więc kiedy piszę o tych zazdrośnikach i potwarcach, to byli oni w mniejszości. Z biegiem czasu było lepiej, każden pilnował swojego, ale i zdarzały takie soboty i niedziele, że organizowano tu i ówdzie imprezy taneczne. Zjeżdżali się z zewnątrz muzykanci, a przy muzyce, wiadomo, nie można nie ustać do białego rana, zwłaszcza że ten i ów gospodarz częstował samogonem, więc jakże nie tańczyć, nie radować się. Bogiem a prawdą dochodziło pomiędzy niektórymi młodymi, głównie po wsiach do rozrób podczas imprez, ale pieczę mieli co starsi obywatele, którzy potrafili dać w skórę młodym, co to nieprzyzwoicie się zachowywali. W mieście też bywały zabawy, trochę spokojniejsze, bo w ich organizację włączali się milicjanci i byli żołnierze, więc trzeba było powstrzymywać emocje.

Zaczytywaliśmy się w tych pamiętnikach, angażując się w życie ludzi sprzed lat czterdziestu, co stanowiło istotną odskocznię od uczucia jakim się darzyliśmy z Zuzanną. Gdyby jednak ktoś naszedł nas na odczytywaniu na głos konkursowych pamiętników, zapewne dostrzegłby w naszych oczach iskry, które oznaczały nie tylko zainteresowanie przedmiotem naszej pracy, ale widziałby w tych oczach coś znaczniejszego aniżeli otwieranie się na wspomnienia.

Był to czas, w którym zacząłem bardzo poważnie myśleć o moim związku z Zuzanną. Czekałem tylko na odpowiednią chwilę, aby przedyskutować nasz związek i zastanowić się nad naszą wspólną przyszłością.

Ta chwila jeszcze nie nadeszła, a Zuzanna w pewnym momencie powiedziała:

- Musimy opublikować te pamiętniki. Mam pewien pomysł.

Tak więc musiałem na czas jakiś odłożyć ważną z Zuzanną rozmowę.



[17.10.2025, Toruń]