CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 lipca 2014

Mucha

Mucha bezdźwięcznie i niepozornie dostała się przez otwarte okno kabiny. Skusiło ją jej ciepłe wnętrze i ruszyła na rekonesans. Oswajała się, latając to tu, to tam, pełna energii i nieprzyzwoitych zamiarów dotarcia do resztek pokarmu.
Dla much taka resztka pokarmu bywa niezauważalna dla człowieka. Wystarczy okruch chleba albo kropla soku upuszczona podczas otwierania kartonowego pojemnika, aby czułe zmysły owada wyczuły obecność pożywienia.
Najwidoczniej nasza mucha wleciała fałszywym śladem, gdyż nie mogła trafić na pokarm. Być może jedynie ciepło było powodem jej wizyty i kiedy już pozostała w środku auta skupiła uwagę na moich nogach, a zwłaszcza stopach pozbawionych sandałów, świeżo umytych i jeszcze cieplejszych od otocznia.  
Mucha sądziła, że jej łaskocząca obecność na moim częściowo nagim ciele jest w jej mniemaniu oznaką chęci zaprzyjaźnienia się ze mną..
Widziałem, jak jej czarne, szkliste ślepia gapią się na mnie i gotów byłem przysiąc, że robi do mnie tak zwane oko, bawi się w chowanego, cały czas zmieniając miejsce pobytu na moich nogach, rękach i szyi. Widać było, że ta zabawa sprawia jej przyjemność. Co chwila próbowałem ją odpędzić i skłonić do opuszczenia pomieszczenia tą samą drogą, którą się do niego dostała. Mucha była jednak zawsze szybsza o ten ułamek sekundy, który decydował o tym, czy znajdzie się w przymkniętej garści dłoni, czy też zostanie uderzona jak piłeczka tenisową rakietą i znajdzie się poza oknem.
Wyglądało na to, że ignorując grożące jej niebezpieczeństwo, mucha chciała się koniecznie ze mną zaprzyjaźnić, błędnie sądząc , że możliwa jest przyjaźń pomiędzy muszym stanem a gatunkiem ludzkim.
W moim kraju muchy traktowane są jako stworzenia, jeżeli nie wrogie, to z pewnością nie pożądane. Nie znam przypadku, w którym człowiek obdarzałby te owady szczególnym poważaniem, więcej, człowiek wymyślił rozmaitą broń do walki z muchami. Śmiercionośna broń chemiczna nie daje muchom szans na przeżycie kilku minut, w zależności od stężenia środka i   odległości aplikowania rażenia. Potraktowane trującym środkiem stworzenia w kontakcie z silnym strumieniem środka doznają natychmiastowego szoku i paraliżu, tracą orientację, względnie od razu padają trafione mocną szprycą, uderzając o podłoże kręcą się, wirują wrzeszcząc wniebogłosy i wreszcie konają, nieruchomiejąc częstokroć w pozycji nóżkami do góry.
Innym sposobem walki człowieka z muchami jest rozwijanie papierowego lub foliowego paska nasączonego mazistą, lepką substancją, której zapach ma ponoć właściwości zapachowe nęcące muchy. Stworzenia, które ulegną pokusie tego zapachu przysiadają na takim "lepie" swymi odnóżami i najzwyczajniej w świecie, przyklejają się. Próbując za wszelką cenę wydostać się z matni, przyklejają się również odwłokiem lub skrzydełkami. Trudno jednoznacznie określić ile czasu zabiera musze przywartej do kleistej mazi konanie. prawdopodobnie przed śmiercią  opada kompletnie z sił i jeśli nawet porusza nóżkami, aby się wyswobodzić, to dzieje się to wskutek tego, że unerwienie organizmu muchy umiera ostatnie.
Najszybszym i, być może, najmniej sprawiającym ból cierpień owadowi jest użycie przeciwko niemu klapki do zabijania much, rozwiniętej dłoni,zwiniętego w rulon papieru, ot choćby gazety, lub też jakiegokolwiek innego, w miarę płaskiego przedmiotu, którym daną muchę można zdzielić raz a porządnie po grzbiecie, doprowadzając ją do natychmiastowej śmierci. Swego czasu używałem też innej metody polowania na muchy, polegającej na strzelaniu w zdobycz napiętą gumką. W przypadku "dobrego oka" myśliwego ugodzenie popuszczonego końca gumki korpusu muchy kończy się jej całkowitą destrukcją, oznaczającą ni mniej, ni więcej zgonem.
Nie wiem, czy moja mucha znała te wszystkie metody walki człowieka z jej gatunkiem. Pewnie nie, bo gdyby znała, nigdy nie próbowałaby się ze mną zaprzyjaźnić, wlatując przez otwarte okno auta. Moja mucha, jak przytłaczająca większość członków jej rodziny, nie kończyła szkół i nie mogła wiedzieć, że choćby nie wiem jak się starała, nie znajdzie wśród ludzi przyjaciół, a jej los praktycznie jest był i jest przesądzony.
Jej zalotny taniec sprawiał mi coraz mniej przyjemności i w końcu podczas któregoś tam machnięcia moja dłoń odnalazła drogę do precyzyjnego uderzenia i nieszczęsne stworzenie  szukające mojej przyjaźni poległo od skutecznie wymierzonego mu ciosu.
Mucha zginęła, nie wiedząc, czemu spotkał ją tak niezasłużony, bolesny i okrutny los.
Mogłem teraz zamknąć okno i pogrążyć się w lekturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz