CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

12 maja 2019

KASI I TEOSIA ZABAWA W CHOWANEGO (kolejna odsłona)

- Jeśli już, to poproszę szklankę wody.
Przystanęła w drodze do kuchni.
- Szklankę wody? Trzeba było pomyśleć przed, nie teraz.
- Odrobinę gazowaną... jeśli taką masz...
Oczywiście, że był zdekoncentrowany. Jego prędkie myśli falowały na bezwietrzu jak jej różana koszulka, którą niestarannie założyła na siebie i teraz, podczas przemieszczania się pomiędzy sypialnią a kuchnią jej delikatny, przewiewny i uroczo prześwitujący materiał merdał sobie jak gdyby nigdy nic, dopasowując się swym furkotaniem do wcale szybkiego tempa jej kroków.
- A ja sobie zrobię herbaty... takiej normalnej, czarnej, bez udziwnień - słyszał jej słowa dochodzące przez przedpokój z pomieszczenia kuchennego. Odczekał parę minut, aż usłyszał gwizd czajnika. Przez ten czas mierzył się ze szlafrokiem, który nieopatrznie rzucił w kąt i, zdaje się, nieco go przydeptał. Założywszy go na siebie, próbował prawą dłonią zniwelować powstałe pogniecenia... no cóż, w końcu to okrycie zostało mu pożyczone.
Wreszcie wniosła na niewielkiej, okrągłej, posrebrzanej tacy herbatę dla siebie i wodę dla niego. Pochwycił z miejsca szklankę i wypił duszkiem całą jej zawartość.
- Tak się zmęczyłeś, biedaku? - zapytała, starając się nie roześmiać na głos.
- Ja? Broń Boże. Dobra lekko gazowana woda nie jest zła.
- Owszem, ale ja wolę herbatę.
- Kasiu...
- Tak, mój skarbie?
Dopiero po chwili zastanowił się, czy w ogóle słusznie robi podejmując ten temat, jaki przyszedł mu właśnie do głowy... ale skoro już zaczął...
- Kasiu, co miały znaczyć te słowa: "- ciekawe czy ja będę coś z tego miała?"
- Tak cię to interesuje, Teosiu?
- Nawet bardzo.
- Ot, tak sobie powiedziałam. Nie domyślasz się? To chyba nic zdrożnego...
- Oczywiście. Nawet się domyślam. Ale mnie chodzi teraz bardziej o... jak to powiedzieć... skutek... słowem...
- Moje biedactwo znów kręci... nie powie prosto z mostu...
Otrząsnął się i rzucił nadzwyczaj śmiało:
- Miałaś?
- A jak myślisz?
Rzecz jasna pozwoliła sobie na wybieg, otaczając się woalką tajemnicy, a może raczej dostosowała się swym pytaniem do nieporadności siedzącego teraz na brzeżku łóżka Teofila. A jednak przysiadła obok niego, a jej dłoń niespodziewanie powędrowała w okolice jego czoła, już to głaszcąc je, już to rysując na nim paznokciami esy-floresy.
- W sumie było bardzo przyjemnie, nie sądzisz? - zapytała zatrzymując spojrzenie na jego oczach.
- Nie odpowiadasz...
- Biedaczysko... sam powinieneś o tym wiedzieć.
- Kobiety potrafią udawać...
Pacnęła go otwartą ręką w ramię.
- A ty skąd o tym wiesz? Powiem ci tak... potrafię udawać, ale nie do takiego stopnia, a zresztą...
- A zresztą... dokończ - niecierpliwił się.
- W końcu to ja wybrałam sobie ogrodnika, prawda? Wybrałam właśnie ciebie, Teosiu. Pamiętasz, o co cię prosiłam... abyś zrobił wiązankę kwiatów, którą podarowałbyś kobiecie, którą kochasz. Mnie się ona spodobała... to przesądziło. Skoro zatem dobrałeś najodpowiedniejsze według mnie kwiaty, najstosowniejsze dodatki, słowem, postarałeś się, to i w czym innym też dasz z siebie wszystko.
Nie bardzo zrozumiał, ale w końcu co tu jest do zrozumienia, było przyjemnie i to się liczy, ale tak naprawdę liczyło się coś więcej, i jeszcze coś, co napełniało go przerażeniem, ilekroć spojrzał na ten pożyczony szlafrok.
Rozpoznała jego zmieszanie i aby zmienił przedmiot swojego zakłopotania, ba, aby zmienił płytę z piosenką, której nie do końca zrozumiał, nacisnęła mocno kciukiem czubek jego nosa; ten rozpłaszczył się zabawnie, a sam Teoś, konkretnie jego nos wyglądał teraz tak, jakby systematycznie obijano go podczas dziesięciorundowej walki.
- Wiesz, skarbie, o czym wvtej chwili pomyślałam? - nie czekała na odpowiedź. - Powinniśmy MU o tym powiedzieć... o nas...
Znieruchomiał, a jego nos, którego Kasia już nie uciskała kciukiem, zdawał się nie powracać do poprzedniej niezgrabności, był w dalszym ciągu spłaszczony i może z tego też powodu Teofil miał kłopoty z oddychaniem.
- Jak to, chcesz powiedzieć o nas JEMU?
- Tak będzie najuczciwiej. Jestem przekonana, że MU się spodobasz.
- Ależ, Kasiu... czy to konieczne? - dygotał ze zdenerwowania.
- Mówię ci, naprawdę mój STARSZY BRAT zyskuje przy bliższym poznaniu.
- Kasiu...
- Co Kasiu? Przekonasz się.
- Więc ten szlafrok...?
- Oj, ludzie, ludzie... zwykła rzecz - szlafrok brata, zresztą całkiem na ciebie pasuje...
- To ja poproszę o jeszcze jedną szklankę wody - wykrztusił prosto z płuc.
- Koniecznie lekko gazowanej?
I do siebie:
- Nic dziwnego, namordowało się moje biedactwo.

[12.05.2019, Aire des Avionneurs, Indre we Francji]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz