ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 maja 2019

PIERWSZY MAJA

Kończy się Pierwszy Maja, międzynarodowy dzień pracy, święto robotników. W dzisiejszej Polsce święto to jest zapomniane bo niesłuszne i komunistyczne, chociaż nie zostało one wymyślone przez Lenina, komunistów polskich czy radzieckich. Nie będę wyjaśniał z jakiego powodu świętujemy ten pierwszy dzień  bodajże najpiękniejszego z miesięcy w roku - można to odnaleźć w wikipedii (jeszcze chyba niezależna). 
W obecnych czasach (chodzi mi głównie o nasz kraj) rządzące elity (nie tylko ta nieznośna pisowska) dołożyły starań, aby święto to popadło w zapomnienie, bo to, co wiąże się z PRL-em należy koniecznie wykreślić z pamięci. Czy słusznie?
Dla mnie od zawsze 1 Maja był i pozostanie świętem ludzi pracy (moim również, aczkolwiek akurat dzisiaj przejechałem służbowo około 650 kilometrów). Czy to coś złego świętować robotniczy, ale nie tylko robotniczy trud i wysiłek, zwłaszcza że w dawnych czasach płaciło się za to świętowanie najwyższą cenę - cenę życia?
Lubiłem to święto. Traktowałem je jako własne, także chodząc do szkoły (czyż uczenie się nie jest swego rodzaju pracą?). Chodziłem na pierwszomajowe pochody, bez przymusu, bez strachu przed konsekwencjami nieuczestniczenia w manifestacji pierwszomajowej. I chciałem w niej uczestniczyć, i po prostu tak wypadało, bo Pierwszy Maja był również świętem moich rodziców. Może z dzisiejszego punktu widzenia to, co przed momentem napisałem brzmi naiwnie, a już na pewno nie jest politycznie poprawne, ale co mi tam - tak wtedy myślałem i po dziś dzień nie wstydzę się swoich poglądów.
Lubię ten dzień także z innego powodu: a mianowicie 1-szy Maja to chyba jedyne niepatriotyczne i niereligijne święto w kalendarzu. Patriotyczne to  "Święto Narodowe", "Wojska Polskiego", "Konstytucja 3-go Maja"; religijne - wiadomo; natomiast To jest mimo wszystko inne. To prawda, że w PRL-u wykorzystywane było dla celów politycznych, ale ja zawsze traktowałem je zgodnie z jego przesłaniem.
Kiedy spoglądam w przeszłość, widzę odnowione na tę okoliczność ulice, widzę autentyczny zapał ludzi, którzy przygotowywali się, aby właśnie w tym dniu móc pokazać się z innej strony, tej zwykle niezauważanej. Czy to coś złego? Czy biało- czerwone flagi obok tych czerwonych to oznaka doraźnej koniunktury?
Sięgając w przeszłość widzę swojego ojca - społecznika, który czekał na ten dzień także z tego powodu, że pierwszego maja umownie zaczynał się sezon wędkarski; rozpoczynały się prace przy stanicy wędkarskiej, później również kajakowej; także zaczynał się ruch na strzelnicy budowanej przez ojca. A przecież już niebawem startował Wyścig Pokoju, którym pasjonowali się wszyscy Polacy bez względu na przynależność partyjną czy szerzej - polityczne poglądy. Pierwszy Maja był taką cezurą - wtedy budziła się prawdziwa wiosna: kwitły kasztany, potem szumiały w głowie od zapachu akacje, żółciły się łany rzepaku; prócz tego matura, zabawy i potańcówki, majówki na łonie przyrody, ale i nabożeństwa majowe pod kapliczkami - to wszystko trudno zapomnieć, a właściwie należałoby powiedzieć - powinno się o tym pamiętać.
Co zostało z tych lat? Mam świadomość, że tamte "niesłuszne" czasy miały swoje niedostatki; wiatr pełnej wolności słowa i suwerenności nie targał sztandarami, nie wszyscy przyklaskiwali ówczesnej władzy, cenzura robiła swoje, a jednak... tak mi się przynajmniej wydaje, potrafiliśmy się cieszyć inaczej; z własnych, ale i z cudzych sukcesów... i chyba tej zawiści-nienawiści było w nas mniej. Mniej było słów, które ranią niezgorzej niż czyny.
Przykre jest to, że w dzisiejszych czasach nie potrafimy docenić święta, które tak naprawdę jest naszym wspólnym dobrem - tych, którzy sumiennie, czasami z wielkim poświęceniem, pracowali nie tylko dla siebie, ale i dla przyszłych pokoleń, i tych, którzy dzisiaj wykonują swoje obowiązki, aby utrzymać swoje rodziny, jak i też wnieść w nasze wspólne dobro cząstkę własnej pracy.

[01.05.2019, Calafell, Catalonia w Hiszpanii]

13 komentarzy:

  1. mam podobne refleksje. Mój tato całe życie był związkowcem i społecznikiem, nadal jest i 1 maja traktował tak, jak powinni wszyscy, jako okazję do manifestowania ciężkiej, uczciwej roboty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że nie pizostaję w swojej opinii sam...

      Usuń
  2. Bardzo lubiłam jako małolata te pierwsze maje... Jako harcerka umawiałam się wtedy z licznymi znajomymi z innych szkół na wspólne obozy, poza tym to było otwarcie sezonu na lody... I można było dostać prince-polo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak... harcerzem wprawdzie nie byłem... ale maje były przepiękną uwerturą do jeszcze piękniejszych wakacji...

      Usuń
  3. Zgadzam się ze wszystkim co napisałes Andrzeju...
    Serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę żal, że to wszystko "se ne vrati" ... także niestety bazz wiek...

      Usuń
  4. Na pochody nie chodziłam ze względów zdrowotnych, ale moi rodzice i siostra tak. Ja z przyjemnością oglądałam relacje telewizyjne, bo dla mnie pochody pierwszomajowe zawsze były dowodem solidarności ludzi bez względu na poglądy, zawód czy wiek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę... zresztą, wydaje mi się, że w tamtych czasach myślało się bardziej "globalnie" o kraju. .

      Usuń
  5. Podpisuję się pod Twoim postem obiema rękami, bo tak samo odczuwałam potrzebę odchodzenia Święta Pracy.
    Każda szkoła starała się, aby jak najładniej wypaść w pochodzie pierwszomajowym. Wszystkie wielkie zakłady pracy również chciały się pokazać z jak najlepszej strony.
    Skoro ludzi "zmuszano" do uczestniczenia w pochodzie, to dlaczego po przejściu pozostawali na chodnikach i przyglądali się pochodowi?
    Pojutrze z przyjemnością będę oglądać w telewizji obchody Dnia Zwycięstwa w Moskwie.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem... z jednej strony miło było znaleźć się "na pichodzie", z drugiej zaś strony obserwować manifestację z zewnątrz. Mimo wszystko w tamtych czasach łączyło nas coś więcej, aniżeli dzieliło... pozdrawiam

      Usuń
  6. Zapomniałam dodać, że kapitalizm zniszczył wszystkie wielkie zakłady pracy w moim mieście. Zostały tylko szczątki jednego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja cukrownia jako jedna z czterech najbliższych pozostała, ale sąsiedni Emit, zatrudniający 1/3 liczbę ludności nieodległego ŻYCHLINA został rozparcelowany... jeszcze ustnieje, ale w drobniutkim kawałku...

      Usuń
  7. Tamten świat wyrzuciliśmy razem z kąpielą, ten zawłaszczony przez jedynie słuszną partię rozdajemy, a niektórym należy się nawet więcej. Na naszych oczach rodzi się nowa klasa nierobów, bo nie trzeba pracować, by dostać i na którą ktoś musi pracować.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń