CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 lipca 2019

JAKI PIĘKNY JEST ŚWIAT


Ja ich lubię, oni tego nie wiedzą, mnie to wystarcza, lubię ich z tego powodu, że czytają, dużo czytają, a te ich filmy, te opowiadania, anegdoty, piwo, napij się, rzetelnie zarobiłem, spisałem się, powiem ci, to fakt, że przysiadłem na tej kamiennej ławeczce na samym środku placu, pod fontanną i zacząłem czytać, tak… ty mógłbyś zarobić więcej, bo ludzie zatrzymują się na dłużej przy grajkach, przy tej dziewczynce grającej na skrzypcach, albo przy tych trzech Boliwijczykach muzykujących na wysokim andyjskim „c”.
Mówię ci, zarobiłbyś więcej ode mnie, bo ty masz gitarę i znasz parę kawałków, znasz chwyty, a twoja siostra mogłaby wodzić węglem po papierze rysując twarze przechodniów, choć podobno najlepiej rozchodzą się karykatury, nie pomyślałeś o tym? Pij póki zimne, sprawiedliwie zarobione, ty wiesz, jakie ja miałem pomysły? Zbieram kilku podobnie jak ja zakręconych, nasze panie też, idziemy w miasto, śpiew, taniec, brzdąkanie na gitarze, wykrzykujemy jakieś wiersze, kręcimy film, robimy przedstawienie, kilka scen ze Snu Nocy Letniej, albo czekamy na Godota, a koleżanka Agnieszka, znasz Agę? ma ręce utytłane w farbie po łokcie, ale to melodyjka przeszłości wystukiwana obcasami mokasynów pod saturatorem, przy którym gasimy pragnienie gazowaną wodą z sokiem malinowym, mówiłem, że dobre, zimne, akurat na taki upał, to się nie wróci, Rysiu, rozdział zamknięty, dzisiaj pozostaje mi egzystencja dziada kalwaryjskiego.
Jechałem koleją, nowoczesnym spalinowym powozem na szynach, na sąsiedniej ławeczce, niemal vis-a-vis rozlokowała się śliczna szczupła brunetka, nawet bardziej chuda niż szczupła, przez co jej oczy, wielkie jak dwa rozżarzone węgle i tymi oczami co i rusz, tak na skos, próbuje pochwycić mój wzrok, trochę bezwstydnie, ale elegancko, to ja sobie pomyślałem, że kobieta pomyliła epoki, młoda była, wiesz, stanowczo za młoda, a ja już od paru ładnych lat nie przywykłem do takich obserwacji, skończyły się, Rysiu, te dobre czasy, kiedy wypinałeś pierś, zginałeś w łokciu rękę, aby ukazać swą muskulaturę, to nie te czasy, gdy uwodziłeś zamaszystym spojrzeniem wywołując odruch uśmiechu dziewczyny w bajecznie skrojonej, lekkiej jak jedwab bawełnianej sukience.
Rysiu, ty przynajmniej… dobra, nie idę w tę stronę, nie będę wypłakiwał oczu nad rozlanym mlekiem, piję bracie za przyszłe pokolenia, niech im się szczęści, dosłownie piję, co w tym złego, zarabiam uczciwie, dwie butelki piwa to tak jakbyś zjadł porządną kanapkę z szynką, a czy mnie wiele do szczęścia potrzeba, kamienna ławka przy fontannie i ta drewniana w parku, plecak jako zagłówek i koc, który codziennie rano zostawiam u tej kobieciny, która też żyje sama, otwiera okno i parzy na szarzejący obraz w telewizorze ulicy, mógłbyś tak codziennie oglądać te same twarze, głowy gadające pozdrowienia i słowa pożegnania? Nie wiem, z czego ona żyje, to znaczy, co je, aby przeżyć, bo cały czas zajmuje to samo pierwsze miejsce na widowni miejskiego teatru, czasami wymieniamy się kanapkami, czasami kupuję kanapki ze swoich utargów, za co ona zabiera na przechowanie mój koc, czyści go i czesze, bo to porządny wełniany koc, skąd go mam? wyciągnąłem z takiego pojemnika na ubrania, tam zdarza mi się wymacać także porządne spodnie i ta kurtka też jest stamtąd, to co, jeszcze po jednym, bo widzę, że ci smakuje, żona poczuje alkohol? piwo wyczuje? nie chcesz się narażać?
A pamiętasz jak z Romkiem poszliśmy na wagary? było po winie na każdego, ululaliśmy się, ty już nie pijesz, Romek od czasu do czasu, a ja, Rysiu, co mnie pozostało, powiedz…
Ja wcale nie obraziłbym się, gdybym kiedyś nie wstał o poranku z tej parkowej ławki, żal? nie żartuj, co miałem przeżyć, przeżyłem, stoczyłem się, Rysiu, tak bywa, i mam tego żałować?
Ludzie to cholery, prawda, niektórzy dają mi zarobić, inni, jak ty, dotrzymują mi towarzystwa, piją ze mną, no… widzę, że odkryłeś, już ci żona nie straszna, zrobiłeś to dla mnie, po starej znajomości pijemy, choć, dalibóg, nie robiliśmy tego często… no i jest jeszcze ta stara, pomarszczona telewidzka, opiekunka mojego koca, a ta cała reszta… ty, Rysiu, masz pewnie lepsze mniemanie o ludziach, cóż, przyjdzie ci z tym żyć, a ja…
Zmieniam temat, nie będę się przecież martwił rozlanym mlekiem… rozejrzyj się, popatrz, jaki piękny jest świat, jaki piękny!  

[04.07.2019, Dobrzelin]  

6 komentarzy:

  1. Życzę aby dla Ciebie świat pozostał piękny, choć nie dzięki wypitemu trunkowi. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. optymistycznie: piję w tak umiarkowanych ilościach, że aż strach :-)
      pesymistycznie??? : pewnie pozostanie piękny i beze mnie...
      pozdrawiam

      Usuń
  2. W naszym parku na ławce siadywał artysta malarz, co zarobił przepijał ze znajomymi. Reka coraz gorsza była, zamówień coraz mniej. Pewnego dnia zmarł i pozostała pamiątkowa tabliczka na tejże ławce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .. i to właśnie nadaje się jako zaczątek do kolejnej opowieści...
      W sposób fantastycznie zwięzły dokonałaś streszczenia życia tego artysty, któremu być może, pomimo jego przypadłości, należy się coś więcej, niż ta pamiątkowa tabliczka, chociaż już teraz podaję rękę temu, kto tę tabliczkę pozostawił...

      Usuń
  3. Życie jest piękne, oczywiście, a we wspomnieniach wybielone, nicowane i upiększane. Ech, życie...
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, dlaczego wybielamy tamto dawniejsze życie? Kiedy tego "tu i teraz" wybielić się nie da... żadną bielinką... żadnym Ace....
      pozdrawiam

      Usuń