Było to na początku września. Maurycy poprosił Ernesta i Poldka, aby towarzyszyli mu w wieczorze autorskim, który miał się odbyć w starym kinie kolejowym. Organizacji podjęła się pani Aurelia Wrońska z Szostakowiczów, działaczka społeczna i przewodnicząca Klubu Czytelników Dobrej Książki w Ogorzałach. Nadarzyła się przy okazji szczególna możliwość aranżacji tego przedsięwzięcia, gdyż gmaszysko kina miało zostać niebawem zburzone – zamierzano bowiem stworzyć w tym miejscu składowisko maszyn drogowych i rolniczych, a budynek starego kinematografu najwyraźniej zawadzał inwestycji. Ciekawie wyglądały rozmowy pomiędzy panią Aurelią a Maurycym, rozmowy poprzedzające finalizację wydarzenia. A oto strzępy toczonej jeszcze w maju rozmowy.
- Czemu zawdzięczam zainteresowanie moją osobą i twórczością jaką uprawiam? - zapytał szczerze zaciekawiony odpowiedzią na to pytanie Maurycy.
- Mistrzu – zaczęła pompatycznie pani Wrońska – pańska twórczość charakteryzuje się głęboką nostalgią do czasów dawnych, do tego stopnia tchnie ona myszką naiwności i infantylizmu, że bohaterowie pańskich książek, zwłaszcza opowiadań, przywodzą mi na myśl zakurzone, zapleśniałe i tandetne jak na dzisiejsze czasy manekiny ze sklepu, który dawno zakończył już swoją działalność i nikt dotąd nie zdecydował się na uprzątnięcie tych zwałów nikomu niepotrzebnych przedmiotów.
- Owszem, napisałem wiele tekstów, w których powołane do życia postacie tak różne są od współcześnie żyjących, że zdają się przynależeć do wymarłego już plemienia, które być może, ale w tragicznej mniejszości, koczuje gdzieś w nietkniętych przez cywilizację puszczach. Czy te tematy, które podejmuję w swoich utworach znajdują czy znajdą zainteresowanie wśród czytelników pani Koła?
- O, tak. My współcześnie żyjący i nie tak bardzo starzy, powiedziałabym - młode pokolenie, interesuje się przeszłością, traktując ją jak skamieliny w muzeum geologicznym, jak mamuty czy szczątki dinozaurów w muzeach natury. Jesteśmy wciąż zainteresowani przeszłością i próbujemy ją zrozumieć. Tak jest i z pańską archaiczną twórczością. Ten właśnie archaizm szczególnie nam się podoba, to coś takiego, co tak bardzo nie przystaje do naszej rzeczywistości, że wydaje się nam być li tylko baśnią.
Maurycy bronił się jednak.
- Dla pani to prehistoria, a dla mnie rzeczywistość w jakiej żyłem i wcale nie uważam, abym miał się jej wstydzić, a już tym bardziej ku pani uciesze dowcipkować o niej.
Ostatecznie do wieczoru autorskiego nie doszło i Maurycy musiał przeprosić Leopolda i Ernesta, że tak nierozważnie zaproponował im udanie się na to spotkanie. Zaprosił więc ich do kawiarni, w której wysączyli butelkę białego sancerre, wypili po dwie kawę i zjedli kilka kawałków szarlotki, którą Maurycy wręcz ubóstwiał.
Dwa tygodnie później doszła do przyjaciół wiadomość o zburzeniu budynku, w którym miał się odbyć wieczór autorski. Zapewne pani Aurelia Wrońska z Szostakowiczów musiała być niepocieszona, gdyż nie udało się jej nakłonić nikogo, kto przed zniszczeniem gmachu kina kolejowego zdecydowałby się uczestniczyć w przedsięwzięciu zorganizowanym przez Klub Czytelników Dobrej Książki w Ogorzałach.
[16.03.2025, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz