CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

FRAGMENTY... (2) MAŁA MIMI

To było straszne. Ocean łez zagłuszał mnie, sponiewierał, zmywał z pokładu; resztkami sił próbowałem nierównej walki z żywiołem, co tak nagle zesłał na mnie nieszczęście. Łkałem z bólu, drżałem z przerażenia, lękałem się ostateczności, nareszcie pogrążyłem się w milczeniu, choć w myślach zadawałem sobie dręczące pytanie: dlaczego ja?
Dzień nie był już dniem, a noc nocą, nie istniała jasność i ciemność; jedynie prostacka szarość toczyła z wolna przed moimi oczami siermiężne obrazy - widma, których nie potrafiłem i nie chciałem zrozumieć. Więc ma to już tak pozostać? Ja u progu nastoletniości miałem już nigdy nie stąpać po ziemi na własnych nogach? Nie dowiedzieć się o tym, co kusi wyobraźnię po tamtej stronie wzniesienia?
Ojciec pierwszy otrząsnął się z klęski, jaką sprawiłem sobie i jemu, nie wynurzając się na czas z wody. Wyszukał z jakiejś książki (a może ktoś mu ją dostarczył, łamiąc zakazy) szczegółowe rysunki przedstawiające budowę inwalidzkiego wózka poruszanego zarówno siłą mięśni rąk, jak i też mocą akumulatora. Powiedział, że sam zrobi dla mnie nowe nogi i uzbroi mnie w kręgosłup, którego tak bardzo mi brakowało. Korzystając ze skradzionych planów, na desce kreślarskiej umieszczał podłużne i poprzeczne linie ulepszeń, rozmyślał nad detalami, którymi miał wzbogacić konstrukcję moich odnóży na kółkach. Przede wszystkim wymyślił dźwignię reagującą na odpowiedni przycisk, dźwignię stawiającą mnie do pionu, aby wsunięcie kul pod pachy nie potęgowały bólu przy każdorazowej zmianie pozycji z siedzącej na stojącą i na odwrót. Moje nogi i kręgosłup miały być niezniszczalne do końca życia. Nigdy mi o tym nie powiedział, że będą mi służyć do końca życia, bo pomimo tego, że należał do ludzi, kierujących się w życiu rozsądkiem, a jego umysł funkcjonował w oparciu o podstawowe zasady fizyki i mechaniki, ojciec wierzył, że ludzkość (tak się górnolotnie wyraził pewnego dnia - ludzkość) znajdzie jeszcze za mojego życia sposób na przywrócenie moich dawnych nóg i kręgosłupa do stanu używalności, słowem, wierzył, że uda się cofnąć moją niemoc spowodowaną feralnym skokiem do wody.
W trakcie mechanicznych już prac nad inwalidzkim wózkiem odzyskałem mowę. Być może podświadomie zdałem sobie sprawę z tego, że moje milczenie nie jest w stanie osuszyć łez matki, a w odniesieniu do ojca może jedynie zablokować jego wiarę tak w doskonałość konstrukcji, nad jaką pracował, jak i też w cud uzdrowienia, o czym marzył.
(...)
[11.03.2017, Coventry w Anglii]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz