ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 września 2013

REFERENDUM DUPTUS

Gęba ledwo z łoża wyległa, zimną wodą się ochlapała, ogórka kwaszonego z ćwierćpętkiem kiełbasy pożarła, sodową wodą popiła, ledwie się w koszulisko i spodnium ubrała, w try migi poleciała do patentowego urzędu.
Tamże ona sprawę przedstawiła, w konkluzji domagając się pieczątki i uznania patentu na zakaz wrzucania papiórka do urny wyborczej. Po krótce sprawa wyglądała tak:
Gęba zastrzega sobie prawa własności i pierwszości do dania pomysła w kwestii nie uczestniczenia w wyborach wszelakich, albowiem (jako się wyraziła niecenzuralnym sformułowaniem) dzisiejsze wybory to pic i fotomontaż, albowiem one, czyli do wyboru na karteluszkach zapisane, swego jeno pilnują i swoich partyjnych racji, o stanowiska łase, na mamonę pazerne, na świeczniki wlazują mordy swoje pokazując w jak najlepszym świetle, a do władzy to lgną, jak nie przymierzając muchy do lepu, alboż ćmy do świcy.
Tedy Gęba kazała, aby było zapisane, że onaż to najpierwsza od wyborów ludzisków odciągała jak tylko mogła, albowiem najlepiej ona wi, że i tak zrobio co chco, a w kulisach to się ino z nas naśmiewajo.
ODpowiedział Gębie wysoki urzędnik, że patent przepadł z kretesem z prostego powodu. Owóż sam pan premijer z panem prezydentem w tańcu chocholim pode żebra się wzieni i preorują, co by na referendum nie chodzić, bo to strata czasu i pinindzy.
- Mamyż najlepszejszo na świecie całym prezydentowo, czy nie? – zapytał premijera som prezydent
- Mamy – odparł pan premijer.
- Co une chco od nij, się nie podobo, czy co?
- Opozycyi mało co się podobuje – skwitował premijer – skoro więc momy być naprzeciwko opozycyi, naszym obywatelskim obowiunzkiem jest do urny nie leźć a miast tego piwo se kupić, telewizora czy innego tableta włunczyć, do Łazienek se pójść, abo na piłkarskiego mecza.
- Tak że, panie Gęba, na swojej zapyziałej wiosze, to możeć pan być patentowym odkrywcą, ale na szeroką skalę naszej ojczyzny umiłowanej, to pan prezydent z panem premijerem są  oba patentowe.
Gęba przecierała gałki swoich oczu ze zdumienia, kiedy patentowy urzędnik podrzucił tejże do przeczytania fragmenty rezolucji, a w niej stałojak byk:
„…dlategóż, jeśli jakowyś wybór, referendum czy inne głosowanie nie byłoby po myśli jedynych słusznych a zacnych i oświeconych obywateli naszego kraju w osobach niżej podpisanych prezydenta i premijera, zakazują obadwa przy urnie się pojawić i karteluszkę w niej umieścić, bo w ten sposób ino ciemna hołota postępuje. Natomiast insza jest sprawa, kiedy niżej podpisane dostojności same z inicjatywą wyborczą występują. W takim przypadku należy do urny iść i po myśli dostojników głosować, bo te, co nie pójdą do przypadkowego społeczeństwa zaliczamy, albo do inszej hołoty. Tak i my, naród, postanawiamy” (dalej szły podpisy).
Gęba zaczerwieniła się pijackim zwyczajem i w te pędy wróciła do dom, wznosząc truskawkowym winem toast za świętej pamięci demokrację. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz