Luis Alberto Sangroniz - Portret kobiety (1932)

Luis Alberto Sangroniz  -  Portret kobiety (1932)

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

22 sierpnia 2025

ZAPISKI EMIGRANTA (1339 – 1340) O REKLAMIE. BATYRA STAĆ NA DROGI PRĄD.

 

1339.

Wydaje mi się, że nigdy nie kupiłem jakiegokolwiek towaru pod wpływem reklamy, w każdym razie nigdy bezpośrednio po obejrzeniu czy przeczytaniu reklamy nie dokonałem zakupu, do którego mnie przymuszano. Nie twierdzę, że reklamowanie towarów i usług jest niepotrzebne, ale w moim przypadku nie ma to najmniejszego znaczenia. Wypowiem się natomiast na temat jakości, czy może bylejakości reklam, gdyż chcąc nie chcąc nie sposób ich uniknąć, więc przecieram oczy i uszy ze zdziwienia, dlaczego w telewizorni głośność reklam jest wyższa, aniżeli jakiegokolwiek innego programu. Już choćby ten fakt odpycha mnie od reklam. Czasami kiedy reklama wybitnie kłóci się z moim pojęciem dobrego smaku, obiecuję sobie, że nigdy ale to nigdy nie kupię danego towaru, ba, będę omijał go dalekim kręgiem. Co mnie wkurza? Oto kilka przykładów.

Pewnie każdy w swoim życiu choćby raz żuł gumę. Obecnie (nie będę wymieniał producentów) są dwie firmy zachęcające do żucia ich produktów zatrudniły kretynów, którzy pokazują w filmie reklamującym: jedna – jakąś człowieczka posiadającego dwie morzy do żucia, w tym jedną na czole, druga – ukazuje jakiegoś osobnika, który po żuciu gumy zalewa ekran jakimiś kuleczkami, a ściślej, przepraszam za wyrażenie, wypuszcza z mordy rzygowiny. Odtąd żucie gumy wiąże się u mnie z torsjami.

Nie dalej jak wczoraj usłyszałem w telewizorni, że jeśli zagrasz i wygrasz w Eurojackpot, staniesz się superbohaterem, bo będziesz miał dużo kasy i na wszystko będziesz mógł sobie pozwolić. Zdaje się, że temu kretynowi, który wymyślił sobie, że bohaterstwo wiąże się z losową wygraną zapłacono za ten idiotyczny wpis.

Jakkolwiek zdarza mi się robić zakupy w Lidlu i nie narzekam z tego powodu, to nie do przyjęcia jest dla mnie polityka tej firmy jaką prowadzi w stosunku do Biedronki. Polityka ta polega na stosowanej wobec konkurenta antyreklamie. Lidl wybiera sobie jakieś anonimowe produkty i porównuje ceny z podobnymi anonimowymi produktami Biedronki. Konia z rzędem temu, kto dowie się, jakie to produkty i czy to porównanie cen dokonywane jest przez jakąś obiektywną komisję, czy też przez samych pracowników Lidla. Myślę, że jest to w całości ściema, która ma przekonać konsumentów nie do tego, że towary w Lidlu są lepsze i tańsze, a sugerowanie ludziom, że w Biedronce jest drożej i gorzej. Uważam, że takie praktyki są niedopuszczalne i jakoś nie znalazłem przykładu, aby ktoś z grupy Toyoty przekonywał konsumentów, aby nie kupowali samochodów Audi.

O reklamach, które na mnie nie działają, mógłbym pisać całą noc, ale zanudziłbym każdego, a zwłaszcza siebie. Ale na koniec przytoczę przykład reklamy, który swego czasu bardzo mi się spodobał. Chodzi tu o telewizyjną, bodajże argentyńską reklamę jakiegoś kleju.

Otóż na ekranie widzimy jakiegoś dziadka kołyszącego się na fotelu bujanym. Sęk w tym, że podłoga, na której odbywa się „proces bujania” przeraźliwie trzeszczy, co zakłóca życie jakiejś postaci – mężczyźnie, który w pewnej chwili trzyma w dłoni tubkę z jakąś substancją. I kiedy dziadek odchyla się do tyłu z fotelem, mężczyzna upuszcza pod płozy bujanego fotela kropelkę kleju, i kiedy dziadek przesuwa się do przodu, nagle fotel staje w bezruchu, co oczywiście oznacza, że produkt – klej jest doskonały, bo w okamgnieniu skleja płozę fotela z podłożem. Dalej następuje obrazek tutki wraz z nazwą produktu. A zatem jest to reklama, która absolutnie odpowiada moim gustom: zero słów i muzyki, zero przekonywania, zachęcania do kupna – wszystko odbywa się tak jakby w innym obszarze percepcji.


1340.

Nawiązując do kultowego powiedzenia Grzegorza Halamy, mogę z całą odpowiedzialnością powtórzyć: „ja wiedziałam, że tak będzie”. Chodzi o to, że wiedziałem, iż kretyn batyr nie podpisze ustawy, która zamraża ceny energii. Inaczej mówiąc, sutener chce, aby ludzie (motyla noga, także pisiory) płacili drożej za energię. Ale nie to jest najważniejsze. Czy wyobrażacie sobie sytuację, kiedy to ustawa zamrażająca ceny energii zależałaby jedynie od woli Koalicji 15 października? Przecież pisiory w minucie po takiej ustawie rozniosłyby Tuska w pył, że jest to działanie antypolskie, że rodziny wielodzietne nie wytrzymają, że nastąpi bieda i całe państwo się rozleci, a kto wie, czy prawactwo nie poskarżyło się Unii?

A co słyszę teraz? Szept, jedynie szept, aby przypadkiem nie urazić kibola. Słowo daję, przejdzie tydzień, dwa, a publika dowie się z republiki, że trzeba było, aby kłamca zawetował tę ustawę, bo w niej stało jak byk, że prąd ma być droższy.



[22.08.2025, Toruń]

PRZEDRUKI - NIE ŻYJE NAJSYMPATYCZNIEJSZY SĘDZIA ŚWIATA - FRANK CAPRIO

 


Przedruk artykułu Marcina Paczkowskiego 

opublikowanego w internetowej wersji Radia ESKA.


    Nie żyje sędzia Frank Caprio, znany na całym świecie z programu „Caught in Providence”. Zmarł w wieku 88 lat po walce z chorobą nowotworową. Był określany mianem „najsympatyczniejszego sędziego na świecie”, a jego empatia, humor i życzliwość sprawiły, że zaskarbił sobie sympatię milionów ludzi. Informację o jego śmierci przekazano w poruszającym wpisie na Facebooku.

Frank Caprio, sędzia Sądu Miejskiego w Providence, zyskał popularność dzięki programowi "Caught in Providence", gdzie wykazywał się empatią i życzliwością w rozpatrywaniu spraw.

Jego filozofia łączenia prawa, empatii i zdrowego rozsądku zainspirowała miliony widzów i pokazała, że w systemie sądowniczym jest miejsce na ludzkie emocje.

Zmarł w wieku 88 lat po walce z rakiem trzustki, pozostawiając po sobie dziedzictwo współczucia i wiary w dobroć ludzi, inspirując innych do czynienia dobra. [...]

Caprio wielokrotnie podkreślał, że w zawodzie sędziego nie można ograniczać się jedynie do liter prawa. – W pracy sędziego trzeba łączyć empatię, prawo i zdrowy rozsądek – mówił. Ta filozofia sprawiła, że zyskał opinię człowieka wyjątkowego, który potrafił wnieść element współczucia do systemu sądowniczego.

Jego podejście zainspirowało miliony widzów i pokazało, że nawet w najbardziej formalnych instytucjach można odnaleźć przestrzeń dla ludzkich emocji i zrozumienia. W styczniu 2023 roku Frank Caprio przeszedł na emeryturę, pozostawiając po sobie trwały ślad w historii amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości.

Bliscy i współpracownicy podkreślili, że – kochany za swoje współczucie, pokorę i niezachwianą wiarę w dobroć ludzi, sędzia Caprio wpłynął na życie milionów osób poprzez swoją pracę w sądzie i poza nim. Jego ciepło, humor i życzliwość pozostawiły niezatarty ślad w sercach wszystkich, którzy go znali.

We wzruszającym pożegnaniu zaznaczono również, że Frank Caprio zostanie zapamiętany nie tylko jako ceniony sędzia, ale także jako oddany mąż, ojciec, dziadek, pradziadek i przyjaciel. – Na jego cześć, niech każdy z nas stara się wnieść nieco więcej współczucia do świata — tak jak on robił to każdego dnia – zaapelowano.

Jego dziedzictwo będzie żyło w niezliczonych aktach dobroci, które zainspirował u innych. Dla wielu ludzi pozostanie symbolem tego, że prawo może być nie tylko surowe, lecz także sprawiedliwe i pełne człowieczeństwa.



[22.08.2025, Toruń]

21 sierpnia 2025

POEZJA (83) TADEUSZ RÓŻEWICZ - DRZEWO

 


Drzewo


Byli szczęśliwi

dawniejsi poeci

Świat był jak drzewo

a oni jak dzieci


Cóż ci powieszę

na gałęzi drzewa

na które spadła

żelazna ulewa


Byli szczęśliwi

dawniejsi poeci

dokoła drzewa

tańczyli jak dzieci


Cóż ci powieszę

na gałęzi drzewa

które spłonęło

które nie zaśpiewa


Byli szczęśliwi

dawniejsi poeci

pod liściem dębu

śpiewali jak dzieci


A nasze drzewo

w nocy zaskrzypiało

I zawisło na nim

pogardzone ciało



21.08.2025, Toruń]

MUZYCZNE POCZTÓWKI - STING - SHAPE OF MY HEART

 



"Kształt mego serca"

On rozdaje karty, jakby medytował.
A tych, których zagrywa, nigdy nie podejrzewają.
On nie dla pieniędzy prowadzi tę grę.
I dla szacunku też nie.


On w kartach chce znaleźć odpowiedź,
Tę świętą geometrię szans,
Ukryte prawa prawdopodobieństw,
Gdzie liczb zwodniczy tan.

Choć wiem, że piki* są mieczami żołnierzy,
Że trefle** to wojenna broń,
Wiem, że diamenty*** to za sztukę zapłata,
Lecz moje serce**** kształt inny ma.

On może zagrać waletem karo
Lub położyć damę pik.
Mógłby ukryć nawet króla /w swoich kartach/
Gdy pamięć o tym/nim/ zanika.

Choć wiem, że piki są mieczami żołnierzy,
Że trefle to wojenna broń,
Wiem, że diamenty to za sztukę zapłata,
Lecz moje serce kształt inny ma.

A gdybym powiedział, że cię kocham,
Mogłabyś pomyśleć, że tylko gram.
Lecz ja zbyt wielu masek nie noszę,
I twarz jedną mam...

Ci, którzy przemawiają, nic nie wiedzą,
Lecz na swój koszt poznają.
Jak ci, co często przeklinają swoje szczęście,
A bojaźliwi przegrywają.

Choć wiem, że piki są mieczami żołnierzy,
Że trefle to wojenna broń,
Wiem, że diamenty to za sztukę zapłata,
Lecz moje serce kształt inny ma.

*spade – pik/szpada
**club – trefl/maczuga
***diamond – karo/diament
****heart – kier/serce


[21.08.2025, Toruń]

FILOZOFOWIE I ICH POGLĄDY - MENEDEMOS (2)

 

Co się tyczy stosunku Menedemosa do innych szkół filozoficznych, to żywił on pogardę dla zwolenników Platona i Ksenokratesa, a także dla cyrenaika Paraibatesa. Miał natomiast podziw dla Stilpona, a zapytany, co mu się tak podoba u Stilpona, odpowiedział tylko tyle: „Jest to człowiek prawdziwie wolny".

Menedemos był przeciwnikiem niebezpiecznym, którego posunięcia trudno było przewidzieć. Umiał odpowiedzieć na każdy kontrargument, a sam był niewyczerpany w znajdowaniu słabych stron u oponenta. Antystenes w „Sukcesji filozofów” stwierdza, że Menedemos był mistrzem w sztuce prowadzenia sporów. Oto jeden z przykładów jego sposobu argumentowania:

Jeżeli dwie rzeczy różnią się od siebie, to jedna nie jest tym, czym jest druga?"

— „Tak"

— „A czy różnią się od siebie czynienie dobrze i dobro"?

— „Tak."

— „A zatem czynienie dobrze nie jest dobrem".

Menedemos podobno nie uznawał sądów przeczących, przyjmował tylko twierdzące, a z twierdzących jedynie proste, odrzucając złożone, to znaczy sformułowane w okresach warunkowych lub innych zdaniach złożonych.

Heraklides uważa, że Menedemos był w swych poglądach filozoficznych platonikiem, a dialektyki, którą uprawiał, nie traktował poważnie. Tak np., kiedy Aleksinos zapytał go: „Czy przestałeś bić swego ojca?", Menedemos odpowiedział: „Ani go nie biłem, ani nie przestałem." Kiedy zaś Aleksinos zauważył, że na pytanie trzeba odpowiedzieć jednoznacznym „tak" lub „nie", Menedemos powiedział: „Byłbym głupi, gdybym stosował się do waszych praw, kiedy już na progu mogę się im przeciwstawić".

O Bionie, który niezmordowanie atakował wróżbitów, powiedział, że zajmuje się dobijaniem trupów. Słysząc, jak ktoś dowodzi, że największym dobrem jest osiągnąć wszystko, czego się pragnie, zauważył:

Znacznie większym dobrem jest pragnąć tego, czego powinno się pragnąć".

Antigonos z Karystos podaje, że Menedemos nic nie napisał i że ponieważ poglądów swych nie ogłaszał w pismach, nie był też związany żadną określoną doktryną. Jako przeciwnik w dyskusji był ponoć tak zawzięty, że nieraz wychodził z walki z podbitym okiem. Gwałtowny tam, gdzie chodziło o sprawy teoretyczne, w życiu praktycznym był najłagodniejszym z ludzi.

Chociaż nieraz stroił sobie żarty z Aleksinosa i mocno go atakował, wyświadczył mu jednak kiedyś wielką przysługę; kiedy żona Aleksinosa wybierała się z Delf do Ghalkidy i bała się podróżować sama z powodu niebezpieczeństwa grożącego od rabusiów i zbójców, Menedemos zaofiarował się towarzyszyć jej w podróży.

Menedemos był niezwykle oddanym przyjacielem. Świadczy o tym jego tkliwa przyjaźń z Asklepiadesem, nie ustępująca przyjaźni Pyladesa [do Orestesa]. Ponieważ Asklepiades był starszy wiekiem, mówiono, że w tej parze Asklepiades był autorem, a Menedemos — aktorem. Kiedy Archipolis ofiarował im czek na 3000 drachm, przyjaciele tak długo spierali się, kto ma mieć przy odbiorze nie pierwszeństwo, ale właśnie drugie miejsce, że w końcu pieniędzy w ogóle nie podjęli. Za żony pojęli kobiety najściślej ze sobą spokrewnione: matkę i córkę. Asklepiades ożenił się z córką, Menedemos z matką. Kiedy Asklepiadesowi żona umarła, poślubił żonę Menedemosa, ten zaś, ponieważ piastował w tym czasie urząd naczelnika miasta, ożenił się z kobietą bogatą. Mimo to mieszkali nadal razem, a prowadzenie gospodarstwa Menedemos powierzył swej pierwszej żonie.

Asklepiades umarł pierwszy, w wieku sędziwym, w Eretrii. Całe życie mieszkał razem z Menedemosem i chociaż przyjaciołom nie brakło środków, żyli skromnie. Kiedy w jakiś czas po śmierci Asklepiadesa dawny jego kochanek chciał wziąć udział w przyjęciu, odbywającym się w domu Menedemosa, a uczniowie bronili mu dostępu, filozof kazał wpuścić młodzieńca, mówiąc, że Asklepiades, chociaż przebywający już w podziemiach, otwiera mu drzwi. Na utrzymanie obu przyjaciół łożyli przede wszystkim Macedończyk Hipponikos i Agetor z Lamii. Agetor ofiarował jednemu i drugiemu po 30 min, Hipponikos zaś dał Menedemosowi 2000 drachm na posag dla córek. Córek tych było trzy — jak podaje Heraklides — a urodziła je Menedemosowi żona rodem z Oropos.

Menedemos przyjmował gości w sposób następujący. Śniadanie spożywał w towarzystwie dwóch lub trzech przyjaciół, z którymi spędzał cały dzień; dopiero z zapadnięciem zmroku ktoś z obecnych wzywał gości, którzy przychodzili już po spożyciu posiłku u siebie w domu. Kto przyszedł wcześniej, nie wchodził od razu, ale czekał, żeby się dowiedzieć od kogoś wychodzącego, co podają i w jakim stadium znajduje się biesiada; jeżeli dowiedział się, że są tylko jarzyny czy solona ryba, wycofywał się; jeżeli usłyszał, że jest mięso, wchodził. W porze letniej sofy przy stołach przykryte były matami, w zimie — skórami baranimi. Poduszkę pod głowę każdy z biesiadników przynosił ze sobą. Puchar, który miał obejść cały stół, był nie większy od zwykłego kielicha. Na deser podawano łubin lub groch, albo też owoce, na które właśnie był sezon, gruszki, granaty, a nawet po prostu suszone figi. Wszystko to opisuje Lykofron w dramacie satyrowym, który, napisał na cześć filozofa i zatytułował Menedemos. Oto urywek z Lykofrona:

Po skromnej biesiadzie z umiarem podawano z rąk do rąk niewielką czarkę. Dla umiejących słuchaćnajlepszym deserem było mądre słowo.

Menedemos był początkowo w Eretrii traktowany pogardliwie; wyzywano go od cyników i gadatliwych głupców. Potem jednak zdobył sobie taki szacunek, że powierzono mu władzę nad miastem. Jeździł jako poseł do Ptolemeusza i Lizymacha i przez obu władców podejmowany był z honorami. Był też z poselstwem u Demetriosa [Poliorketesa], i wyjednał u niego obniżenie rocznej daniny, którą musiała płacić królowi Eretria, z dwustu talentów do pięćdziesięciu.

Kiedy został potem oskarżony przed tym władcą, że zamierza wydać miasto Ptolemeuszowi, napisał w swej obronie list, zaczynający się od słów: „Menedemos śle pozdrowienia królowi Demetriosowi. Dowiaduję się, że oskarża się mnie wobec ciebie itd." Wedle Heraklidesa Menedemos umarł w wieku lat 74.



[21.08.2025, Toruń]

20 sierpnia 2025

ZAPISKI EMIGRANTA (1337 – 1338) KTO CHAMEM? WIELKA ŚCIEMA.

 

1337.

Jest wiele profesji, których przedstawiciele posługują się specyficznym językiem, nierzadko trudnym do zrozumienia przez przeciętnego słuchacza czy czytelnika. Jakkolwiek chciałoby się zrozumieć ten naukowy język, nie zawsze jest to dane ludziom, którzy odbiegają od zagadnień poruszanych przez lekarzy, prawników, profesorów uniwersyteckich czy nawet nauczycieli, którzy powinni być przez uczniów zrozumiani, lecz niejednokrotnie w pracy szkolnej wymagany jest specjalny kod językowy, którymi posługują się nauczający i uczący. Wierzę i a’priori ufam ludziom, których słownictwo jakim się posługują, świadczy o ich wiedzy i doświadczeniu.

Inaczej jest z politykami, a dotyczy to również tych ludzi, którzy przebranżowili się właśnie z prawników, magistrów, profesorów czy doktorów. Nagle język tych ludzi schodzi do poziomu rynsztoka, zabarwiony jest pospolitym chamstwem i prostactwem. Ci spośród nich, którzy przez lata bawią się w politykę, opanowali sztukę chamstwa do perfekcji i przyzwyczaili się do swego prostactwa, a ich dobre samopoczucie wzmacniane jest oklaskami zwolenników – ludzi, który najczęściej pozbawieni są elementarnej kultury, którzy po prostu zostali źle wychowani.

Człowiek dobrze wychowany nigdy nie nazwie innego człowieka elementem animalnym, nie powie o nim, że należy do gorszego sortu, nie powie o drugim człowieku, że jest śmieciem albo chamem.

Trzeba jednak stanowczo powiedzieć, że są tacy ludzie. Nie dość, że są, ale dzięki swemu prostactwu i umiłowaniu kłamstwa dochodzą do władzy. Czy to nie jest ciekawe, że właśnie politycy, oczywiście, że nie wszyscy, posługują się językiem nienawiści w sposób niemal doskonały?


1338.

Ty jedź. Nie pojadę. A dlaczego nie ty? Ja mam inną koncepcję. Masz tam kumpla. Powinieneś, bo on cię lubi. No widzisz, ponieważ on ciebie nie lubi, powinieneś pojechać, ja mam na głowie nominacje.

On nie pojechał, bo nie dostał zaproszenia. On też nie dostał, a skoro błagałeś na kolanach, aby ten był pominięty, to teraz jedź. On przecież pojedzie trzeciego… i tak dalej, przekomarzają się, kto winien, a kto mniej.

Z miłą chęcią cisnąłbym telewizor za okno – non stop Ukraina. Na miły Bóg, ileż można? Cztery osoby zginęły w ataku Rosji na Ukrainę wczorajszej nocy, a w Strefie Gazy tego samego dnia armia izraelska zabiła 28 Palestyńczyków, w tym 9 osób czekających na pomoc żywnościową. Pół tysiąca pracowników humanitarnych zabito w atakach Izraela, a ile dzieci, ile śmierci z głodu – czy ci wszyscy to bojownicy Hamasu, te dzieci też? Wstyd za Amerykę, za Trumpa, za Izrael, ale też za nasze media, w których jedynym agresorem jest Rosja a Izrael jako państwo wspierane przez lata przez USA robi co chce z Palestyńczykami.

Dowiaduję się, że po negocjacjach pomiędzy Rosją a Ukrainą, Ukraina odbierze 1000 ciał poległych żołnierzy. Nie może być! To rosyjscy żołnierze strzelają do żołnierzy ukraińskich? To chyba nie może być prawda, bo w mediach mówi się, że Rosjanie zabijają jedynie cywili. W tym roku, zdaniem mediów, nie zginął żaden żołnierz ukraiński, to skąd te ciała.

Oto wielka tajemnica mediów, tej niekończącej się celebracji związanej z wojną rosyjsko-ukraińską, wojną, którą Trump miał skończyć w jeden dzień. Istny matrix, czyli system, w którym ludzie, a więc my, widzowie, słuchacze i czytający podawane nam wiadomości, jesteśmy nieświadomi prawdziwej sytuacji na świecie. Oferuje nam się świat baśniowy, podaje się na tacy reklamy produktów, abyśmy kupując je przestali myśleć.



[20.08.2025, Toruń]

SZTUKA - PAUL CĖZANNE - MARTWA NATURA

 

1. Paul Cézanne - Francja: 1839-1906

Kosz jabłek”, olej na płótnie, 1893 r.


Sztuka, jak stwierdził kiedyś Paul Cézanne, jest „harmonią biegnącą równolegle do natury”, a nie jej imitacją. W poszukiwaniu podstawowej struktury i kompozycji uznał, że artysta nie jest zobowiązany do przedstawiania rzeczywistych obiektów w rzeczywistej przestrzeni. Tak więc „Kosz jabłek” zawiera jeden z jego charakterystycznych pochylonych stołów, niemożliwy prostokąt bez kątów prostych. Na nim kosz jabłek wystaje do przodu z podstawy przypominającej płytę, pozornie zrównoważony przez butelkę i grube, rzeźbiarskie fałdy obrusu. Ciężki modelunek, solidne pociągnięcia pędzla i świecące kolory nadają kompozycji gęstość i dynamizm, których bardziej realistyczna martwa natura nigdy by nie posiadała. Ten obraz, jedna z rzadkich sygnowanych prac Cézanne'a, był częścią ważnej wystawy poświęconej artyście, zorganizowanej przez paryskiego handlarza dziełami sztuki Ambroise'a Vollarda w 1895 roku. Ponieważ Cézanne spędził większość swojej kariery malując w odosobnieniu w rodzinnej Prowansji, była to pierwsza od prawie dwudziestu lat okazja, aby publiczność mogła zobaczyć prace artysty, który jest obecnie okrzyknięty ojcem nowoczesnego malarstwa.


2. Paul Cézanne

Martwa natura z jabłkami i gruszkami


3. Paul Cézanne

Martwa natura z imbirem, jari i bakłażanami

1893-1894


4. Paul Cézanne

Niebieski wazon, 1887

Musée d'Orsay, Paryż, Francja


5. Paul Cézanne

Kwiaty w niebieskim wazonie, 1875


6. Paul Cézanne

Martwa natura z koszem (Stół kuchenny)

1888 - 1890


7. Paul Cézanne,(Francja 1839-1906)
„Kwiaty w wazonie”,(1880-1881) [fragment]


8. Paul Cézanne

Naczynie z jabłkami, 1879




[20.08.2025, Toruń]

19 sierpnia 2025

SZEŚĆ TYGODNI LATA (8) SZKIC

 

Cały następny dzień spędziłem w okowach hotelowego pokoju, ślęcząc nad kończoną powieścią i kierując życiem głównego bohatera, aby ten z powodu nieprzystosowania do wymagań współczesności bliski był targnięcia na własne życie, choć zakończenie powieści, jakie miałem w głowie, nie było aż tak tragiczne – nie chciałem go uśmiercać; rozważałem oddanie go pod opiekę dobrych ludzi, u których zazna jeśli nie szczęścia to spokoju. Jakkolwiek postać głównego bohatera była przeze mnie uprzednio dosyć dokładnie zarysowana, to doprowadzając jego historię do nieuchronnego końca, stanął mi przed oczami pan Włodzimierz, którego życie zdawało się mieć pewne punkty wspólne z postacią ze świata przedstawionego jaki stworzyłem. W pewnej chwili pomyślałem, iż dobrze by było delikatnie zaingerować w życie pana Wielemborka, co mogłoby tylko przysłużyć się pisanej wciąż książce.

Miałem wątpliwości, także te czysto edytorskie, gdyż skoncentrowany na pisaniu zakończenia, pisałem szybko, do tego stopnia szybko, że zaniechałem używania maszyny do pisania i tworzyłem ręcznie, wiedząc, że robię to nieczytelnie i, prawdę mówiąc, jedyną osobą, która mogłaby odczytać moje bazgroły, jest Zuzanna, którą koniecznie muszę poprosić o przyjazd. I tu pojawiły się komplikacje. Podczas śniadania i obiadu starałem się policzyć osoby przebywające w Irysie. Doszedłem do wniosku, że wszystkie pokoje są zajęte i wiązało się to z tym, że w końcu lipca, a potem w sierpniu zatrudniano dodatkowych, sezonowych pracowników w zakładzie owocowo-warzywnym, pani Honorata przygotowała nawet dodatkowe łóżka, i w związku z tym nie można było liczyć na nocleg dla Zuzanny w hoteliku. A jednak byłem zdeterminowany i przedstawiłem całą sytuację pani Honoracie. Opowiedziałem jej o Zuzannie, mojej współpracownicy, korektorce i bardzo dobrej przyjaciółce, która jest mi niezbędna właśnie teraz i czy nie dałoby się dostawić do mojej mansardy jeszcze jednego łóżka lub też wstawić łóżko podwójne. Honorata, choć obawiałem się jej reakcji, wykazała zrozumienie, lecz pierwsza wersja mojej prośby – wstawienie drugiego łóżka – raczej nie wchodziła w grę z uwagi na skąpą powierzchnię pokoju, który wynajmowałem, ale już w przypadku dwuosobowego łóżka, sprawa przedstawiała się lepiej, choć i w tym przypadku pewne trudności będą, gdyż trzeba je będzie najpierw rozłożyć, a po wniesieniu na górę złożyć ponownie, co trochę potrwa, ale przecież da się to zrobić, gdyż właścicielka Irysa ma na podorędziu majstrów, którzy poświęcą się temu zadaniu. Oczywiście zapewniłem panią Honoratę, że uiszczę stosowną zapłatę za moją przyjaciółkę, która zresztą poproszę, aby wybrała z banku z mojego konta pieniądze.

- To musi być pana bardzo bliska przyjaciółka, skoro dzieli pan z nią konto bankowe.

- Owszem, to bardzo bliska mi osoba – odparłem.

Należało teraz zadzwonić do Zuzanny. Wiedziałem, że około południa jest w domu i nie ma specjalnych zadań do wykonania. Korepetycje jakich udziela nie wchodzą w grę podczas wakacji, a i obsługa jej kółka poetyckiego, a ściślej reakcja na przesyłane do redakcji tygodnika wiersze, podczas wakacyjnych dni nie funkcjonuje, tak więc mogłem na nią liczyć. Wprawdzie obawiałem się jej przytyku czy niezadowolenia – mogła mieć mi za złe, że w ogóle nie przyjechałem z nią do Bukowca, że przecież ona kiedy ja pracuję, ona zachowuje się jak myszka, staje się co najwyżej tłem i nie wymusza na mnie, abym poświęcał jej więcej czasu. Mogła to mieć mi za złe, wiedziałem o tym i, prawdę powiedziawszy, miałem z tego powodu wyrzuty sumienia; w końcu łączyło mnie z nią uczucie, prawdziwe, jak mi się zdawało, i dotąd nie przeszkadzała nam różnica wieku, jaka nas dzieliła, ja niemal czterdziestolatek i ona – kobieta w pięknym wieku dwudziestu siedmiu lat. Nie ukrywam, że miałem na uwadze doprowadzić ten związek do pomyślnego końca.

Pani Honorata bez słowa sprzeciwu użyczyła mi swego służbowo-prywatnego telefonu.

Czekałem 20 sekund na jej głos.

- Zuzia, to ja, poznajesz?

- Gdybyś nawet dzwonił z zaświatów, poznałabym twój głos. Cóż takiego masz dla mnie?

- Najpierw chciałbym cię przeprosić.

- Słusznie. Lepiej późno, niż wcale.

- Źle się z tym czuję. Powinniśmy byli pojechać razem.

- Wyrzuty sumienia już w trzecim dniu?

- Żebyś wiedziała. Przemyślałem to sobie.

- Jeśli to przeprosiny, to oczywiście przyjmuję, chociaż chciałem ci przypomnieć, że w dniu twojego odjazdu, jak ci mówiłam, chciałam odwiedzić dziadka, który mieszka z moich bratem i szwagierką.

- Pamiętam, rozmawialiśmy o tym… i jakie wieści?

- Dziadek pomimo swoich lat trzyma się nieźle, zdrowie mu dopisuje, a szwagierka, to ci mówię, anioł nie kobieta, więc jestem spokojna. Dzisiaj wróciłam naładowana pozytywnymi emocjami, no i pojawiasz się ty…

- Cieszę się, że wam się tak układa.

- Co ty powiesz? Ale to prawda. Ja sama cieszę się, bo nie w każdej rodzinie są takie porządki, nie w każdej rodzinie szanuje się osoby starsze…

- Teraz wiem, dlaczego mnie szanujesz.

- To nie stosuje się do ciebie. Ty jesteś starszy inaczej. Ale wyjawisz mi w końcu powód, dla którego zadzwoniłeś?

- Jeden już podałem – przeprosiny.

- To wiem, ale chodzi mi o ten drugi.

Dotąd rozmowa przebiegała bez zakłóceń. Doceniłem to, że Zuzanna nie próbowała mi robić wymówek, choć wcale bym się nie zdziwił, gdyby je miała.

- Chcę, żebyś przyjechała.

- Zamówiłeś mi niekrępujący nocleg gdzieś w pobliżu?

- Nie, zamieszkasz ze mną w małym, romantycznym pokoiku na drugim piętrze.

- Brzmi całkiem miło, oczywiście jeżeli przyjadę.

- Zadbałem o to, aby zainstalowano tutaj dwuosobowe łóżko.

- Ty mnie lepiej nie kuś, a powiedz w czym będę ci przydatna.

- Pytasz o to podwójne łóżko?

- Też.

- Akurat słowo „przydatna” nie pasuje mi. Zgodziłbym się na „potrzebna”.

- Aż tak?

- Wiesz przecież.

- A oprócz tego? Problemy z powieścią?

- Jak ty przewidujesz wszystko.

- Widzisz, gdybyś się bardziej zaangażował, nie musielibyśmy dzwonić do siebie.

- Nie rozumiem.

- Cholera, ty nic nie rozumiesz?

- Pytasz, czy stwierdzasz?

- No to może teraz zrozumiesz – przyjadę do ciebie i pomogę ci w tej powieści, a może nawet w kolejnej, kolejnych… jeśli ożenisz się ze mną.

Ścięło mnie z nóg. Nie dlatego, abym nie myślał o takim rozwiązaniu naszej bliskiej znajomości, ale dlatego, że to ona krótko i węzłowato, oświadczyła mi się. I jak tu się zachować? Nie przeraża ją różnica wieku, stawia mnie pod ścianą, wiedząc doskonale, że z pewnością nie odrzucę jej propozycji, która w sumie jest i moją, i tylko to moje zaangażowanie się w świat przedstawiony moich książek nie sprecyzowało uczucia, jakim ją darzę.

- Wybierz z banku jedna trzecią moich pieniędzy i przyjeżdżaj, choćby jutro.

Pocałowała mnie przez telefon. Poprosiłem Honoratę o wstawienia dwuosobowego łóżka już jutro.



[19.08.2025, Toruń]

18 sierpnia 2025

TEATR - ANTONI CZECHOW - JUBILEUSZ - JERZY ANTCZAK

 


1971

reżyseria - Jerzy Antczak

przekład - Artur Sandauer

realizacja TV - Ewa Wiśniewska

scenografia - Jerzy Masłowski



Obsada:

 Mieczysław Pawlikowski - (Szypuczin)

Jadwiga Barańska - (Tatiana)

Tadeusz Fijewski - (Chirin)

Wanda Łuczycka - (Mierczutkina)

Tadeusz Cygler - (członek zarządu banku)



[18.08.2025, Toruń]


17 sierpnia 2025

DANTE - BOSKA KOMEDIA - PIEKŁO - ROZDZIAŁ XIII

 

(Krąg VII. Koło drugie: samobó􀰗cy, Piotr a Vineis, gracze.)


Jeszcze przechodził Nessus bród czerwony,

Gdyśmy wchodzili w las dalszym pochodem,

W las pusty, żadną ścieżką nieznaczony.

Tam liść na drzewach czarny, nie zielony,

Gałęzie krzywe, zwikłane niezmiernie,

Zamiast owoców trucizna i ciernie.

W gęstszej zarośli nie mieszka zwierz dziki,

Co się kłem znęca nad żyzną doliną,

Między Korneto a rzeką Cecyną¹⁹⁴.

Tam gniazda mają harpije¹⁹⁵, straszydła,

Które ze Strofad przegnały Trojanów

Na nieznajome wody oceanów,

Smutnym proroctwem trwożąc wędrowniki¹⁹⁶;

Szyja, twarz ludzkie, a szerokie skrzydła,

Brzuch pierzem kryty, nogi ze szponami,

A napełniają cały las żalami.

Mistrz tak się ozwał po milczeniu długim;

«Wiedz, że iść będziesz wciąż obwodem drugim¹⁹⁷

Póty, aż wstąpisz w step okropnych piasków.

Dlatego dobrze wytężaj tu oko.

A rzeczy ujrzysz tak dziwne jak mary,

Co z ust mych słysząc, nie dałbyś mi wiary».

Już las jękami pobrzmiewał szeroko;

Nie widząc, co jest przyczyną tych wrzasków,

Stanąłem jak słup i tak żem się zdumiał,

Że mistrz mój sądził, jakobym rozumiał,

Iż te jęczenia wyszły z piersi żywych

Jakichś zakrytych dla nas nieszczęśliwych!

I mistrz rzekł do mnie: «Ot złam gałąź krzywą,

A błąd swój poznasz». Jam wnet niecierpliwą

Wyciągnął rękę i gałąź uszczyknął¹⁹⁸.

«Po co mnie łamiesz?» nagle pień zakrzyknął;

Krwią cały sczerniał i znów mówił z krzykiem:

«Dlaczego szarpiesz mnie z sercem tak dzikiem?

Byliśmy ludźmi, jesteśmy drzewami,

Więcej litości mógłbyś mieć nad nami,

Choćbyśmy byli robactwa duszami».

Jak jednym końcem gore zapalona,

A drugim syczy, skrzy głownia zielona.

Ziejąc powietrze, co się w niej zagrzewa,

Tak krew i słowa szły z pnia tego drzewa.

I upuściłem gałązkę pod nogi,

Stając jak człowiek potruchlały z trwogi.

«Zraniona duszo!» mistrz mój odpowiedział:

«Gdyby on wierzył w to, co jednak wiedział,

Czytając moje na ziemi poema¹⁹⁹,

Nigdy by ręki nie podniósł na ciebie.

Widząc, że pełnej w tę rzecz wiary nie ma,

Uszczknąć twą gałąź poradziłem jemu,

Co, wierz mi, sobie wyrzucam samemu.

Lecz chciej, kim byłeś, powiedzieć poecie,

On z niepamięci twe imię odgrzebie,

-----------------------------------------------------------------------------------------

¹⁹⁴Korneto — miasteczko w byłym państwie papieskim; Cecina — rzeka wpadaąca do morza między Liworno a Piombino. Tam są gęste lasy i zarośla, w których znajdują się dziki, sarny i jelenie.

¹⁹⁵harpije — dziś: harpie; tu: forma wydłużona (zgodna z daw. wymową) dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.

¹⁹⁶harpije, (…) Które ze Strofad przegnały Trojanów (…) smutnym proroctwem trwożąc wędrowniki — Harpie, według Eneidy Wergiliusza, wróżyły Trojanom na wyspach Morza Jońskiego po grecku zwanych Strofady, że wiele na morzach przez głód i burze ucierpią, nim dopłyną do lądu i miasto murem otoczą.

¹⁹⁷Wiedz, że iść będziesz wciąż obwodem drugim — Jest to drugi oddział kręgu siódmego, gdzie są karani gwałtownicy, co się dopuścili gwałtu na swoich osobach i dobrach.

¹⁹⁸uszczyknął — dziś popr.: uszczknął; tu: forma wydłużona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.

¹⁹⁹Gdyby on wierzył w to, co jednak wiedział, czytając moje na ziemi poema — Wirgiliusz w trzeciej pieśni Eneidy opowiada, że Eneasz odłamując gałąź od drzewa, posłyszał głos Polidora.

On twoją pamięć odświeży na świecie,

Gdzie ma powrócić i żyć tam na nowo».

A drzewo: «Nęcisz mnie tak słodką mową,

Milczeć nie mogę, lecz ostrzeżcie sami,

Jeśli za długo mówić będę z wami.

Jestem ten, który rządził Fryderykiem²⁰⁰,

Od jego serca dwa klucze trzymałem,

Pierwszy zamykał, drugi je otwierał

Jak własny zamek; w jego państwie całem

Byłem jedynym jego powiernikiem,

On mnie podnosił i na mnie się wspierał;

Ja tak gorliwy byłem w tym zaszczycie,

Że przezeń sen mój straciłem i życie.

Lecz nierządnica²⁰¹, co w dworzan nacisku

Bezwstydnym okiem strzelała dla zysku,

Powszednia klęska i dworów zakała,

Zażegła wszystkie przeciw mnie umysły.

I tak zawistni iskrą po iskierce

Na mnie Augusta²⁰² zapalili serce,

Że z dwojga słońc-ócz noc dla mnie się stała,

Jak wodne bańki mi źrenice prysły.

A dusza moja, możem był zbyt hardy,

Wierząc, że śmiercią zetrze piętno wzgardy,

Mnie uczyniła przeciw mnie samego

Niesprawiedliwym ze sprawiedliwego.

Klnę się na świeży korzeń tego drzewa,

Żem nigdy wiary przez mój wstręt przyrodny²⁰³

Nie zdradził pana, co był jej tak godny!

Gdy w świat z was który wrócić się spodziewa,

Podnieś mą pamięć, która ugodzona

Grotem zawiści leży tam i kona».

Po krótkiej przerwie mówił mi Wirgili:

«Kiedy on milczy, nie trać drogiej chwili,

Mów, pytaj jego, chcąc coś więcej wiedzieć».

A ja: «Ty, w myślach umiejący czytać,

Wiesz lepiej, o co i jak go zapytać,

A co by dało mojej chęci sytość:

Bo ja bym jemu nie mógł nic powiedzieć,

Tak mnie w tej chwili przytłoczyła litość».

Mistrz mówił za mnie: «Jeżeli skłoniony

Ten oto człowiek prośbami twojemi,

Wiernie, jak pragniesz, spełni je na ziemi;

Powiedz mi jeszcze, duchu uwięziony,

Jako się dusza w tych węzłach zamyka?

Mów, czy choć jedną kiedy jaka siła

Z jej tak twardego ciała wyzwoliła?»

Pień silnym wiatrem świsnął mi nad głową,

A wiatr ten w takie zamienił się słowo:

------------------------------------------------------------------------------------

²⁰⁰Jestem ten, który rządził Fryderykiem — Duch tu mówiący jest Piotr a Vineis, z gminu urodzony, sławny prawnik w Kapui, ulubieniec cesarza Fryderyka II, podniesiony do najwyższych godności w państwie, otrzymał na koniec urząd kanclerza. Fryderyk II oskarżonego o zdradę kazał wtrącić do więzienia i oczy mu wyłupić. Zrozpaczony ulubieniec cesarski tak nagłą zmianą losu, rozbiciem głowy o mur więzienia w roku 1249 życie sobie odebrał. Ten Piotr Dewiń nie tylko jako uczony mąż stanu, ale jako poeta słynął na dworze Fryderyka, lubiącego poezje. Sonety jego uważane są za najdawniejsze pomniki poezji włoskiej w tym rodzaju.

²⁰¹nierządnica — [tu:] zawiść.

²⁰²August — [tu:] cesarz.

²⁰³przyrodny — przyrodzony, wrodzony.

-------------------------------------------------------------------------------

«Krótko odpowiem²⁰⁴. Kiedy dusza dzika

Samochcąc z swojej klatki się wymyka,

Zaraz w krąg siódmy Minos ją odsyła.

I bez wyboru jej miejsca w tym lesie

Los ją tam rzuca, gdzie ją wiatr zaniesie.

Tam i kiełkuje jako z ziarnem plewa,

Puszcza latorośl, staje się pniem drzewa;

Harpije drzewa karmiąc się liściami.

Robią mu boleść; ząb, co go bezcześci,

Otwiera przejście dla tejże boleści.

Jak innym duszom i nam by się chciało

Zebrać swe prochy rozwiane wiatrami;

Lecz nie nam w swoje ubierać się ciało,

Bo chcieć niesłusznie za życia, czy w grobie.

Mieć to, co sami odejmujem sobie.

My je przywleczem w tę puszczę żałobną,

A każde ciało zawiśnie osobno

Na drzewie swego cierpiącego cienia».

Jeszcześmy pilne dawali baczenia,

Sądząc, że pień chce mówić jakieś słowa,

Kiedy nas wrzawa zadziwiła nowa,

Jak łowca, który posłyszy trąb wrzawę,

Gdy dzik na przesmyk swój ściąga obławę

I wystrzał broni, i łowców hałasy.

Gdy zwierza²⁰⁵ ryczą, a ich rykiem lasy.

Oto na lewo, snadź²⁰⁶ dwaj nieszczęśliwi²⁰⁷

Nadzy, podarci, zda się na pół żywi,

Tak szybko wbiegli w lasu przesmyk wąski,

Że idąc drobne łamali gałązki.

«Chodź sam tu, śmierci! będziesz pożądaną!»

Rzekł pierwszy, drugi z tyłu krzyczał: «Lano²⁰⁸!

Pewno tak rączą nie pędziłeś stopą

Gdyś biegł do boju pod Pieve del Topo».

Rzekł i w krzak zapadł, snadź²⁰⁹ tchu w nim nie stało,

On i krzak, zda się, jedno tworzył ciało,

Psy czarne lasem, bez tropu i szlaku,

Biegły samopas, snadź głodne krwi duchów

Jako brytany spuszczone z łańcuchów

I potępieńca, który skrył się w krzaku,

Zwietrzywszy pyskiem gryzły i szarpały;

A potem ciało podarte w kawały

------------------------------------------------------------------------------

²⁰⁴Krótko odpowiem — w następnych wierszach pięknie i plastycznie przedstawia poeta karę tych, co się dopuścili gwałtu przeciw swojemu życiu, to jest samobójców. Ponieważ samobójca nie oczekując na przyrodzone rozwiązanie powszechnego przeznaczenia, sam siebie strąca w otchłań piekielną, więc i w tym kręgu spada bez oznaczonego miejsca dla siebie, tam, gdzie go wiatr zaniesie. Dusza, którą on środkiem przeciwnym naturze

wyzwolił z jej ciała, podobnież przeciw swojej naturze w drzewie uwięziona być musi. Wrodzony ludziom przestrach śmierci, który w chwili poczęcia zamiaru samobójstwa musiał samobójcy wyobrazić się w postaci trupa i po zgonie, w wieczności widzi samobójca blisko siebie w postaci ciała, które kiedyś po sądzie ostatecznym zawieszone będzie na drzewie, co więzi taką duszę.

²⁰⁵zwierza — zwierzęta; tu: forma skrócona dla zachowania rytmu jedenastozgłoskowca.

²⁰⁶snadź (daw.) — zapewne, widocznie, prawdopodobnie.

²⁰⁷na lewo (…) dwaj nieszczęśliwi — Tu poeta namiętnych marnotrawców swojego mienia, a szczególniekantowników jako grzeszników innego rodzaju wyraźnie odróżnia od nierozmyślnych i marnotrawców, o których w pieśni VII wspomina. Gdy tamci tylko bezcelowym trudem mordują się, ci przeciwnie, wściekłyminamiętnościami szczwani są jak psami.

²⁰⁸Lano — głośny kostera i szuler włoski, w bitwie pod Pieve del Topo, lubo mógł ratować się ucieczką, sam szukał śmierci, jako jedynej ucieczki od nędzy, w jaką wtrąciło go namiętne marnotrawstwo. Daremnie on w piekle śmierci w pomoc przyzywa, ażeby umknąć od pogoni: dlatego wyszydza go Jakub, drugi współtowarzysz jego marnotrawstwa.



[17.08.2025, Toruń]