Cały następny dzień spędziłem w okowach hotelowego pokoju, ślęcząc nad kończoną powieścią i kierując życiem głównego bohatera, aby ten z powodu nieprzystosowania do wymagań współczesności bliski był targnięcia na własne życie, choć zakończenie powieści, jakie miałem w głowie, nie było aż tak tragiczne – nie chciałem go uśmiercać; rozważałem oddanie go pod opiekę dobrych ludzi, u których zazna jeśli nie szczęścia to spokoju. Jakkolwiek postać głównego bohatera była przeze mnie uprzednio dosyć dokładnie zarysowana, to doprowadzając jego historię do nieuchronnego końca, stanął mi przed oczami pan Włodzimierz, którego życie zdawało się mieć pewne punkty wspólne z postacią ze świata przedstawionego jaki stworzyłem. W pewnej chwili pomyślałem, iż dobrze by było delikatnie zaingerować w życie pana Wielemborka, co mogłoby tylko przysłużyć się pisanej wciąż książce.
Miałem wątpliwości, także te czysto edytorskie, gdyż skoncentrowany na pisaniu zakończenia, pisałem szybko, do tego stopnia szybko, że zaniechałem używania maszyny do pisania i tworzyłem ręcznie, wiedząc, że robię to nieczytelnie i, prawdę mówiąc, jedyną osobą, która mogłaby odczytać moje bazgroły, jest Zuzanna, którą koniecznie muszę poprosić o przyjazd. I tu pojawiły się komplikacje. Podczas śniadania i obiadu starałem się policzyć osoby przebywające w Irysie. Doszedłem do wniosku, że wszystkie pokoje są zajęte i wiązało się to z tym, że w końcu lipca, a potem w sierpniu zatrudniano dodatkowych, sezonowych pracowników w zakładzie owocowo-warzywnym, pani Honorata przygotowała nawet dodatkowe łóżka, i w związku z tym nie można było liczyć na nocleg dla Zuzanny w hoteliku. A jednak byłem zdeterminowany i przedstawiłem całą sytuację pani Honoracie. Opowiedziałem jej o Zuzannie, mojej współpracownicy, korektorce i bardzo dobrej przyjaciółce, która jest mi niezbędna właśnie teraz i czy nie dałoby się dostawić do mojej mansardy jeszcze jednego łóżka lub też wstawić łóżko podwójne. Honorata, choć obawiałem się jej reakcji, wykazała zrozumienie, lecz pierwsza wersja mojej prośby – wstawienie drugiego łóżka – raczej nie wchodziła w grę z uwagi na skąpą powierzchnię pokoju, który wynajmowałem, ale już w przypadku dwuosobowego łóżka, sprawa przedstawiała się lepiej, choć i w tym przypadku pewne trudności będą, gdyż trzeba je będzie najpierw rozłożyć, a po wniesieniu na górę złożyć ponownie, co trochę potrwa, ale przecież da się to zrobić, gdyż właścicielka Irysa ma na podorędziu majstrów, którzy poświęcą się temu zadaniu. Oczywiście zapewniłem panią Honoratę, że uiszczę stosowną zapłatę za moją przyjaciółkę, która zresztą poproszę, aby wybrała z banku z mojego konta pieniądze.
- To musi być pana bardzo bliska przyjaciółka, skoro dzieli pan z nią konto bankowe.
- Owszem, to bardzo bliska mi osoba – odparłem.
Należało teraz zadzwonić do Zuzanny. Wiedziałem, że około południa jest w domu i nie ma specjalnych zadań do wykonania. Korepetycje jakich udziela nie wchodzą w grę podczas wakacji, a i obsługa jej kółka poetyckiego, a ściślej reakcja na przesyłane do redakcji tygodnika wiersze, podczas wakacyjnych dni nie funkcjonuje, tak więc mogłem na nią liczyć. Wprawdzie obawiałem się jej przytyku czy niezadowolenia – mogła mieć mi za złe, że w ogóle nie przyjechałem z nią do Bukowca, że przecież ona kiedy ja pracuję, ona zachowuje się jak myszka, staje się co najwyżej tłem i nie wymusza na mnie, abym poświęcał jej więcej czasu. Mogła to mieć mi za złe, wiedziałem o tym i, prawdę powiedziawszy, miałem z tego powodu wyrzuty sumienia; w końcu łączyło mnie z nią uczucie, prawdziwe, jak mi się zdawało, i dotąd nie przeszkadzała nam różnica wieku, jaka nas dzieliła, ja niemal czterdziestolatek i ona – kobieta w pięknym wieku dwudziestu siedmiu lat. Nie ukrywam, że miałem na uwadze doprowadzić ten związek do pomyślnego końca.
Pani Honorata bez słowa sprzeciwu użyczyła mi swego służbowo-prywatnego telefonu.
Czekałem 20 sekund na jej głos.
- Zuzia, to ja, poznajesz?
- Gdybyś nawet dzwonił z zaświatów, poznałabym twój głos. Cóż takiego masz dla mnie?
- Najpierw chciałbym cię przeprosić.
- Słusznie. Lepiej późno, niż wcale.
- Źle się z tym czuję. Powinniśmy byli pojechać razem.
- Wyrzuty sumienia już w trzecim dniu?
- Żebyś wiedziała. Przemyślałem to sobie.
- Jeśli to przeprosiny, to oczywiście przyjmuję, chociaż chciałem ci przypomnieć, że w dniu twojego odjazdu, jak ci mówiłam, chciałam odwiedzić dziadka, który mieszka z moich bratem i szwagierką.
- Pamiętam, rozmawialiśmy o tym… i jakie wieści?
- Dziadek pomimo swoich lat trzyma się nieźle, zdrowie mu dopisuje, a szwagierka, to ci mówię, anioł nie kobieta, więc jestem spokojna. Dzisiaj wróciłam naładowana pozytywnymi emocjami, no i pojawiasz się ty…
- Cieszę się, że wam się tak układa.
- Co ty powiesz? Ale to prawda. Ja sama cieszę się, bo nie w każdej rodzinie są takie porządki, nie w każdej rodzinie szanuje się osoby starsze…
- Teraz wiem, dlaczego mnie szanujesz.
- To nie stosuje się do ciebie. Ty jesteś starszy inaczej. Ale wyjawisz mi w końcu powód, dla którego zadzwoniłeś?
- Jeden już podałem – przeprosiny.
- To wiem, ale chodzi mi o ten drugi.
Dotąd rozmowa przebiegała bez zakłóceń. Doceniłem to, że Zuzanna nie próbowała mi robić wymówek, choć wcale bym się nie zdziwił, gdyby je miała.
- Chcę, żebyś przyjechała.
- Zamówiłeś mi niekrępujący nocleg gdzieś w pobliżu?
- Nie, zamieszkasz ze mną w małym, romantycznym pokoiku na drugim piętrze.
- Brzmi całkiem miło, oczywiście jeżeli przyjadę.
- Zadbałem o to, aby zainstalowano tutaj dwuosobowe łóżko.
- Ty mnie lepiej nie kuś, a powiedz w czym będę ci przydatna.
- Pytasz o to podwójne łóżko?
- Też.
- Akurat słowo „przydatna” nie pasuje mi. Zgodziłbym się na „potrzebna”.
- Aż tak?
- Wiesz przecież.
- A oprócz tego? Problemy z powieścią?
- Jak ty przewidujesz wszystko.
- Widzisz, gdybyś się bardziej zaangażował, nie musielibyśmy dzwonić do siebie.
- Nie rozumiem.
- Cholera, ty nic nie rozumiesz?
- Pytasz, czy stwierdzasz?
- No to może teraz zrozumiesz – przyjadę do ciebie i pomogę ci w tej powieści, a może nawet w kolejnej, kolejnych… jeśli ożenisz się ze mną.
Ścięło mnie z nóg. Nie dlatego, abym nie myślał o takim rozwiązaniu naszej bliskiej znajomości, ale dlatego, że to ona krótko i węzłowato, oświadczyła mi się. I jak tu się zachować? Nie przeraża ją różnica wieku, stawia mnie pod ścianą, wiedząc doskonale, że z pewnością nie odrzucę jej propozycji, która w sumie jest i moją, i tylko to moje zaangażowanie się w świat przedstawiony moich książek nie sprecyzowało uczucia, jakim ją darzę.
- Wybierz z banku jedna trzecią moich pieniędzy i przyjeżdżaj, choćby jutro.
Pocałowała mnie przez telefon. Poprosiłem Honoratę o wstawienia dwuosobowego łóżka już jutro.
[19.08.2025, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz