ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

16 maja 2012

Problem psychiczny z programem




Oleg Gorochow - "Bard"

Psychiatria jest jedną z kluczowych i wielce intrygujących dziedzin medycyny, albowiem pole jej oddziaływania dotyczy ludzkiej psychiki, czy, jak kto woli, duszy, czyli tego, co niezmiernie trudno objąć przeciętnie funkcjonującymi zmysłami. 
Jest zestaw chorób, które stosunkowo łatwo (choć ryzykownie) dają się leczyć lub zaleczać tzw. domowym sposobem, bez zaangażowania specjalistycznej wiedzy i medykamentów współczesnej medycyny. Choroby psychiczne nie należą jednak do takich, które dopuszczają ordynowania babcinych specyfików, łagodzących skutki dysharmonii chorego organizmu. Tutaj wypada koniecznie polegać na mądrości medycyny oraz towarzyszącej jej terapii. 
Niezbadane są dzieje ludzkiego mózgu i układu nerwowego. Bo czymże wytłumaczyć taki prozaicznie dostrzeżony onegdaj przeze mnie symptom u pewnego młodzieńca, który w niewytłumaczalny sposób reagował na wydawane mu polecenia, kiedy szedł sobie spokojnie chodnikiem w stronę domu. Wystarczyło zakomenderować: obrót! , albo: stać!, czy: biegiem! i chłopczyna posłusznie i z uśmiechem wykonywał polecenia. Po pewnym czasie słuch o nim zaginął i domyślam się, że musiał poddać się leczeniu.
W związku z tym, że sfera psychiczna człowieka jest nader intymna i podlega swoistemu tabu (nawet kaleka pozbawiony przez nogi, choć początkowo wzbudza ciekawość patrzących, to w końcu nie ma powodu, aby tego typu ułomność postrzegana była przez oglądaczy jako wstydliwa ujma), wydawałoby się logiczne, że wszelkie medyczne i terapeutyczne działania wobec człowieka chorego na chorobę psychiczną powinny być osłonięte kurtyną intymności, a w każdym bądź razie nie ma takiej potrzeby, która kazałaby publicznie dywagować na temat złożonego charakteru schorzenia i stosowanych środków zaradczych.
Ewa Drzyzga z "Rozmów w toku" postawiła sobie za cel upublicznianie psychicznych problemów i chorób zapraszanych do programu osób. Zapewne osoby, z którymi przeprowadza pani redaktor wywiady, znalazły się w programie z własnej woli. Na oczach zaproszonych do studia widzów, klaszczących, podekscytowanych, bądź też wyrażających mniej lub bardziej dosadne formy sprzeciwu i gniewu wobec, odbywa się swoista terapia grupowa, wszelako różna od tej odbywanej w zaciszach terapeutycznych gabinetów i sal, gdyż tutaj ma ona miejsce także na oczach milionowej widowni telewizyjnej. 
Aby stworzyć pozory fachowości i rzetelności programu, zaproszeni do studia psychologowie i psychiatrzy podsuwają roznegliżowanym psychicznie bohaterom show pomysły na rozwiązanie problemów osobowościowych. Zakończenie rozmowy ma wydźwięk optymistyczny a u widzów  i oglądaczy pozostaje wielce ucieszny, dla przykładu, obraz panienki, która zalicza pęczki seksualnych partnerów marząc o wielkiej miłości. Publika wyklaskuje koniec programu i już z utęsknieniem wyczekuj na kolejny odcinek przygód z bezpruderyjnym światem dewiacji. Pani redaktor, spoglądając na słupki oglądalności będzie się starała wypełnić program kolejnymi dziwacznościami, którymi zapłodni umysł tych, którzy, pozbawieni możliwości przechadzania się po szpitalnych salach w oddziałach zamkniętych, spragnieni są oglądania i wysłuchiwania okazów psychologicznej niedoskonałości. 
Oczywiście, powie ktoś, nie ma nic prostszego jak przełączyć się na inny kanał i zaczerpnąć innej rozrywki - w końcu mamy wolność i demokrację. Jednakowoż, w moim mniemaniu, naciśnięcie innego guziczka w pilocie nie rozwiąże problemu epatowania tematami, które z racji na ich specyficzną intymność, powinny być rozwiązywane w gabinetach lekarskich. Czy jeśli idę ciemną uliczka w mieście i obserwuję, jak niezbyt sympatyczny jegomość targa za włosy niewiastę i raz po raz rzuca nią o ścianę starej kamieniczki, czy wtedy, będąc zgorszony zaistniałą sytuacją, powinienem zmienić trasę przechadzki, kierując się na sąsiednią uliczkę? 

3 komentarze:

  1. Mam brzydkie podejrzenie, że "okazy telewizyjne" dostają dość niezłe wynagrodzenie za wystąpienie w tym programie. Od samego początku, odkąd ten program istnieje( kiedyś w mniej drastycznej formie), nie mogę się nadziwić, skąd p.D. bierze tylu chętnych. Inna sprawa,że wg sztuki psychoterapii to właśnie psychoterapia zbiorowa święci tryumfy. Dla mnie osobiście to zwerbalizowanie mego problemu w grupie obcych osób budzi mój sprzeciw. I właściwie wtedy już nie ma dla mnie znaczenia czy jest to 30 osób czy pół miliona.
    A co do widzów - może niektórym oglądającym to pomaga w jakiś sposób, może odnajdują tam własne problemy i może dzięki temu wybiorą się do specjalisty. Co do tej przechadzki- zmieniłabym tylko uliczkę, bo może ów człowiek wszystkie kobiety tak traktuje?:)
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie oglądam programów pani Drzyzgi, czasami tylko podczas przełączania kanałów na moment się zatrzymam. Mimo wszystko wolę jakąś dyskusje polityczną niż publiczne obnażanie się. Myślę, że u uczestników występuje tzw. parcie na szkło, marzenie o tym, aby pokazać się w telewizji, za wszelką cenę stać się sławnym i rozpoznawalnym na ulicy.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Smoothoperator, nie oglądam takich programów, żenuje mnie taki publiczny ekshibicjonizm. Nie lubię również teleturniejów, gdyż odczuwam wstyd za uczestników, którzy nie mają elementarnej wiedzy.
    O tym publicznym wystawianiu się na pokaz pisał w książce "Rakiem" Umberto Eco. Wręcz napisał, że jak kiedyś wioskowy głupiec usiłował dawać popisy w knajpie i się ośmieszać, to go ktoś z poważanych mieszkańców wioski odprowadzał do domu. A obecnie to zanikło, na pokaz wystawia się wszystko, każdą głupotę. Wróciliśmy do czasów, gdy różni odmieńcy byli wystawiani na pokaz w cyrkach. Teraz mamy taki medialny cyrk. To jest powrót do barbarzyństwa. Zanik dobrych obyczajów, poczucia wstydu, godności. No, a gorzej, gdy to dotyczy wystawiania na pokaz chorób. Podejrzewam, że nie wzbudziłoby refleksji u autorów programu i psychologów, gdyby taki delikwent po programie popełnił samobójstwo.
    A być może to jest cynicznie ustawiane i uczestnicy grają tylko wyznaczone im role?

    Ponieważ Onet ma permanentną awarię, założyłam dodatkowy blog na google

    maria-dora-pl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń