ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 sierpnia 2012

Co kryje drzewo



Antoni Kamiński - "Chóry anielskie"

Zaczęło się od tego, że w kwietniu wiatr powalił gruszę. Nie rodziła już od roku, stara była, pochylona   i garbata. Upadła na twarz i zrobiło mi się żal, że tak sterczy samotnie pomiędzy szpalerami młodszych       i silnych jeszcze drzew. Piłą dokończyłem jej żywot. Pień i pękate ramiona gałęzi rozczłonkowałem na pokaźnych rozmiarów kloce i przewiozłem martwe drzewo do komórki, aby wyschło. Myślałem, że wykorzystam je do wędzenia. Niewiele się znam na wędzeniu, ale postanowiłem spróbować późnym latem lub jesienią, kiedy kupię udziec jagnięcy albo połowę wieprzka.
Kiedy lato było w pełni i wciąż dokuczał upał, przyszedł Piotr i, nie wiedzieć czemu, podczas spaceru w sadzie skierowałem go do drewutni. Być może chcieliśmy odpocząć w cieniu a  przy okazji napić się samogonu. Ukryłem go właśnie tam, przed samym sobą. Ledwie opróżniliśmy pierwsze kieliszki, a Piotr zaczął się zachowywać dziwnie. Ręce mu się trzęsły    i niemal drgawek całego ciała dostawał, ilekroć dotykał przycięty i częściowo odkorowany kloc gruszy.
- Człowieku, potrzebne ci to drzewo? Jeśli nie, daj mi je – przemówił do mnie z pełną powagą matowego głosu, jaki wydobył z wnętrza płuc, z przepony.
Opowiedziałem mu o przeznaczeniu sprzątniętej, zmarłej tragicznie gruszy. Zaniepokoił się, lecz nie przestawał swymi dużymi, nabrzmiałymi dłońmi obejmować pień, pieścić go i masować, jakby martwe drzewo było żywą, ponętną niewiastą.
- Człowieku, nie rób tego, nie niszcz go. Ja tu widzę postać, może postać świętą, może nieczyste ciało diabła. Chciałbym ożywić ten kloc i wtłoczyć weń duszę. Spójrz dokładnie. Widzisz tę twarz, tors albo piersi, te smukłe uda, ramiona ucięte powyżej łokci.
Nie widziałem ani twarzy, ani piersi, ani ramion, ale uwierzyłem mu na słowo, że są zaklęte w tym klocu martwego drzewa, i chciałem, aby mi to pokazał.  Nie potrafiłem wędzić, ale gdybym nawet potrafił, to perspektywa wydobycia z nieżywej miazgi żywej postaci była tak kusząca, że z radością przystałem na prośbę Piotra. Nie mogłem się oprzeć własnej ciekawości. Zaintrygowany czekałem na ten dzień, w którym będę mógł uczestniczyć w dziele tworzenia życia. I dzień ten nastał szybciej, niż można było oczekiwać. Piotr pojawił się w upalnym dniu, kiedy po wypiciu pierwszej kawy otworzyłem drzwi na oścież, chwytając w nozdrza wysuszone gorącym słońcem poranne powietrze. 

2 komentarze:

  1. Witaj Smoothoperator, no, tak, drewno może mieć różne przeznaczenie. Wykonanie rzeźby to szlachetny jego koniec.
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń
  2. Letnie spotkanie z nowym Witem Stwoszem...

    OdpowiedzUsuń