ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

29 października 2013

Gęby alergia na polityków

Gęba ufna w samokształcenie, od czasu do czasu czyta, co ma do powiedzenia internetowy świat zawiści. Się Gęba przyzwyczaiła do tego, że anonimowa bezkarność w sieci rodzi setki i tysiące radosnej twórczości, której celem jest besztanie z błotem przeciwnika, przy czym urzekająca w tym wszystkim jest słowotwórcza poetyka wypowiedzi autorów, do których Gębie jakże daleko.
Posłyszała Gęba, że niejaki pan Deresz do tego stopnia mocno był zniesmaczony kolejnymi rewelacjami słynnej komisji pana M., iż napisał był w niniejszej sprawie pismo do pani marszałek sejmu, aby znalazła sposób na umniejszenie roli sejmowych dendrologicznych ekspertów od zamachów, w myśl powiedzenia: „kończ waść, wstydu oszczędź”. Tako też buszując po sieci, Gęba dopadła pewnego bloga, wywodzącego się z salonu, aby wyczytać w nim, że pan Deresz, a jakże, był agentem bezpieki. Gęba, aczkolwiek podle wykształcona, zebrała do kupy te fakty, aby wyciągnąć następujący wniosek. Onemu blogerowi widać nie spodobał się głos sprzeciwu pana Deresza wobec naukowej erudycji komisjonarzy i aby ukazać społeczeństwu prawdziwe oblicze męża pani Joanny, która zginęła pamiętnego 10 kwietnia, tudzież wyjaśnić, czemu w ogóle ów głos się pojawił, postanowił wyjawić agenturalną przeszłość pana Deresza. Pewnie, gdyby ta przestroga nie poskutkowała, pan bloger-salonowiec ujawni wkrótce kolejne rewelacje, ot, choćby takie, że pan Deresz chwyta i wiesza psy, albo zjada na śniadanie cygańskie dzieci.
Oj Gębo, na co ci przyszło, że wkraczać musisz na obszary dostępne dla psychiatrów.
A Gęba, jak to Gęba, bieży dalej w ślepe uliczki psychiatrii i hipokryzji. Otóż i wywiedziała się, że w Dolnośląskiem wypłynął protest niemały, albowiem miało się okazać, że jeden poseł PO miał zachęcać do głosowania na swego kandydata, oferując pomoc w znalezieniu interesującego miejsca pracy w zamian za oddany głos poparcia. Ale się narobiło!!! Gęba spodziewa się przyjazdu do Polski śmietanki dziennikarstwa politycznego z całego świata. Matko jedyna, toż to niewiarygodne, niesamowite, przekraczające ludzkie pojęcie, że poseł miałby załatwiać robotę po kumotersku, za przysługę.
Gęba zalała się łzami śmiechu, albowiem wie, że to, co dzisiaj na jaw wychodzi w kontekście wyborów do władz regionalnych na Dolnym Śląsku, jest normą w Polszcze, wręcz obowiązkiem świadczenia dobra za lizanie pewnej części ciała. A niech cię, bracie pośle, aleś Hamerykę odkrył.
Nie powiem, rzecze Gęba, bywają subtelniejsze sposoby świadczenia dobra, choćby na rzecz własnej rodziny. I w tym miejscu Gęba przytacza taką okoliczność. Pewien poseł X zatrudnia w swej kancelaryi prawnika Y. W tymże samym czasie prawnik Y zatrudnia w swojej z kolei kancelaryi córkę posła X. Prosto, czytelnie, krótko i węzłowato.

Gęba – pewnie nic już się na to nie poradzi – ma alergię na polityków i politykę. Jest bardzo prawdopodobne, że gdyby nie polityka, bloger-salonowiec nie okładałby pana Deresza po łbie agentem, a córeczka posła X, gdyby nie polityka, grzecznie czekałaby każdego miesiąca, kiedy na jej konto wpłynie kolejny zastrzyk „kuroniowego” grosza.

3 komentarze:

  1. Nie mam alergii na politykę, choć i mnie droga Gębo ostatnio dostało się nieco. Nie po czem innem, jako po sumieniu. Bo czyż jest godziwe na niecne, chamskie i metodą Copy-Paste'a wklejane komentarze reagować? Oburzenie, gniew i złość ujawniać?

    Mnie sumienie nie przeszkadza kodeksu Hammurabiego za zło otrzymane zastosować. I z doświadczenia własnego, z lat przeżytych wiem, że złość i zemsta na zimno lepiej smakowitymi się wydają.

    Co do stanowisk i synekur w partiach - a po cóż innego do takiej bandy się zapisywać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Klik dobry:)
    Ja wolę internetowego świata zawiści nie zgłębiać zbytnio, żeby się nie zatruć ;)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam ze szkoły, konkretnie z lekcji historii, że szlachta nasza kochała wolne elekcje, albowiem już wtedy można było wzbogacić się o brzęczący monetą trzosik w zamian za obietnicę głosowania na konkretnego kandydata. A im chętnych na tron było więcej, tym więcej trzosików... Z tradycją nie wygrasz! :)

    OdpowiedzUsuń