CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

15 listopada 2013

Poeta, kominiarka i uroda życia

Coś mnie gryzie, wkręca się w podkoszulek na plecach, wbija w one plecy, że muszę klapnąć się czymś. Anim się spostrzegł, a tu herbata wystygła, ostatecznie i bezpowrotnie.
Brednie, brednie wypadają na klawiaturę jak zęby staruchowi jednemu. Tam ktoś czeka na moje słowo, a co ja? mam bredzić może?
Wyczytałem więc o śmierci poety. Serio. Najprawdziwszej śmierci prawdziwego poety, w dodatku zasłużonego na tej kulturalnej prowincjonalnej głuszy. Już tam dla niego ścielą pościel białą w górze. Postać zagadkowa, bo z jednej strony poeta, z drugiej przedmurze skrajnej prawicy. I jestem ciekaw, czy był dumny, jak sławny ojciec, z tej młodzieży w kominiarkach, zapalającej tęczę i budkę wartowniczą. Zachodzę w głowę, jak można być wykształconym, księdzem czy poetą i aprobować, ba, pochwalać burdy. Nie wiem, czy poeta je pochwalał, ale więź ideowa trzymała go mocno za gardło.
Z drugiej strony wypatrzona przeze mnie wolność artystyczna. Przytulanka do krzyża, odgrzana prowokacja. Zastanawiam się, czy olewający murek artysta to już sztuka. Czy nazwiemy to prowokacją, czy może beznadziejną próbą zwrócenia na siebie uwagi, czyli bezsilnością?
Coraz mniej to ogarniam, coraz więcej nie pasuję.
Aż tu nagle takie oto przeczytanie:
„Na starość należałoby spokojnie myśleć o śmierci. A tymczasem wtedy właśnie odsłania się przed człowiekiem cała ukryta, zdumiewająca, wieczna uroda Życia. Ktoś tam chce, aby człowiek na ostatek, nasycił się nią aż do bólu. I żeby odszedł. I odchodzą, a kroki ich zdają się podzwaniać cichutko i urywanie, jak podzwaniają wędzidła zamordowanych koni. Jak okrutnie cudownie było żyć! I jak nie chce się odchodzić!” *


*fragment opowiadania Wasilija Szukszyna „Swojacy”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz