ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

06 kwietnia 2015

ZBRODNIA WOŁYŃSKA

Niezwykle rzadko zdarza się, aby w kawiarence przytoczony tekst zabierał tyle miejsca. Widocznie wart był tego, nawet jeśli wielkanocna pora kojarzy się z nastaniem czegoś nowego, pogodnego, a dla wierzących oznacza potwierdzenie i utwierdzenie wyznawanej wiary. A może właśnie jest to jedyna, ostatnia okazja, ostatnia szansa dla opamiętania się.
Poniżej przytaczam obszerne fragmenty wywiadu, jakiego udzielił dla portalu "na temat" polski kosmonauta, Mirosław Hermaszewski. Rzecz dotyczy zbrodni ukraińskiej UPA dokonanej na Polakach, na Wołyniu. Hermaszewski jako bardzo małe dziecko cudem przeżył to ludobójstwo, lecz większość jego rodziny straciła życie na precyzyjny rozkaz kierownictwa UPA, którego "treść można zawrzeć w trzech punktach: wyrżnąć Polaków, domy spalić, dobytek zabrać".
Od długiego czasu obserwuję niezwykłą i nie mającą precedensu postawę polskiej "elity" politycznej, która zaprogramowana na nienawiść do Putina i wszystkiego co rosyjskie, eliminuje ze zbiorowej pamięci narodu polskiego fakt, że obecne władze w Kijowie w sposób jawny i bezpośredni wytyczają perspektywę nowego ukraińskiego państwa nawiązując do ideologii Bandery i krwawej, noszącej znamiona ludobójstwa działalności UPA. Tym sposobem, dla koniunkturalnych korzyści, jakimi, zdaniem polityków różnych maści, jest otwarte występowanie przeciwko Rosji, ludobójstwo na Wołyniu jest pomniejszane, a pamięć o ukraińskich zbrodniach raz na zawsze ma zostać ukryta. Okazuje się, że o ile Polakom wolno czcić ofiary Katynia, o tyle śmierć niewinnych dziesiątek tysięcy ludzi jest dla elit mniejszym złem lub wręcz złem nie jest. Paradoksalnie należy nienawidzić Rosjan za to, że przyznali się do katyńskiej zbrodni i jednocześnie trzeba kochać Ukraińców za to, że do zbrodni na Wołyniu się nie przyznają i demonstracyjnie pielęgnują zbrodnicze tradycje swoich "bohaterów", wśród których zapewne byli ci, którzy z takim powodzeniem eliminowali rodzinę Mirosława Hermaszewskiego.
Przyznam, że w kategoriach zdroworozsądkowych, postawa polskiego rządu, parlamentu, większości partii politycznych jest dla mnie kompletnie niezrozumiała i świadczy o degeneracji tzw. elit politycznych, którym dzielnie sekundują podobno niezależne media. Dlaczego polską racją stanu ma być wspieranie wszelkimi możliwymi sposobami ukraińskiego państwa, które okazuje się być spadkobiercą zbrodniarzy UPA, państwa, którego prawicowe elity żądają rewizji granicy polsko-ukraińskiej. Prawdopodobnie w każdym innym kraju polityk, który opowiadałby się po stronie rządu obcego państwa, które domaga się ustami wpływowych sił politycznych rewizji granic, w najlepszym przypadku unicestwiłby się jako polityk i osoba publiczna. U nas jest jednak inaczej. Dlaczego? Czy władza albo dążenie do władzy zawsze musi pozbawiać rozumu? Dlaczego dla naszych rodzimych "elit" śmierć stu tysięcy niewinnych ludzi jest tak mało znacząca, aby zapomnieć o niej, tłumacząc tę postawę racją stanu? Czy dlatego, że na Wołyniu zginęli zwykli ludzie, nie wielcy politycy, nie sztandarowe postaci życia publicznego, lecz zwykli, powtórzę raz jeszcze, zwykli ludzie? 
W tej niezwykłej niepamięci jaka ogarnęła obecne "elity" rządzące i opozycyjne jest nie tylko ignorancja, nie tylko doraźna, politycznie uwarunkowana konieczność i poprawność; jest w tej postawie pogarda dla zwykłego człowieka, pogarda dla jego bezsensownej, okrutnej, często poprzedzonej wymyślnymi torturami śmierci.
Dlatego też nie pozostaje mi nic innego jak kierowanie się podobnymi uczuciami względem "elit" . Myślę właśnie o pogardzie, o swego rodzaju ostracyzmie, który towarzyszył mi będzie w stosunku do każdego polityka, do każdej osoby publicznej, która nie wyrazi sprzeciwu wobec tych sił politycznych na Ukrainie, które godzą w pamięć zamordowanych z pełną premedytacją Polaków, zamordowanych przez "bohaterów" z UPA.
Wiem, że mój głos w sprawie zbrodni wołyńskiej i stosunku do niej Polaków i Ukraińców stojących dziś na publicznym "świeczniku" niewiele znaczy. Prawdopodobnie spotkać się mogę z komentarzem, że niczego swoim wpisem nie zmienię, że takich głosów wołanych "na puszczy" było w przeszłości w odniesieniu do rozmaitych kwestii wiele, wiem, że gdybym nawet zebrał milion podpisów pod moim sprzeciwem wobec postawy polskich "elit", nic to nie znaczy, bo rządowa i parlamentarna władza panicznie boi się demokracji bezpośredniej i nie ma żadnych szans na to, aby nadać takiemu sprzeciwowi moc prawną. Wiem o tym, ale milczeć nie potrafię; więcej, uważam, że milczeć nam nie wolno, chyba że my wszyscy jako ogłupiane i zniewolone społeczeństwo zadowalamy się naszymi własnymi codziennymi sukcesami, starannie założywszy blindy na oczy jak u konia, aby, broń Boże, nie poznać prawdy... już lepiej obejrzeć sobie w telewizorze jakiś reality show i mieć sprawy poważniejsze w głębokim poważaniu.
Mimo wszystko zachęcam do przeczytania całego tekstu wywiadu, do którego link zamieściłem pod poniższymi fragmentami.

(...) "Napastnicy okrążyli wieś, otworzyli ogień z karabinów maszynowych; używano też zapalających kul. Domy był kryte strzechą lub gontem. Szybko stawały w ogniu. Wtedy banderowcy przystąpili do szturmu i rozpoczęli systematyczną rzeź. 
W pierwszej fali szli uzbrojeni w broń palną, tuż za nimi pospolite ruszenie – z kosami, widłami i siekierami, potem okoliczni mieszkańcy, którzy grabili majątek." (...)

(...) "Jeden z oprawców dogonił mamę i z bliska strzelił w głowę. Kula przeleciała koło skroni, rozerwała ucho. Mama upadła nieprzytomna. Pojawiło się dużo krwi, banderowcy uwierzyli, że zabili. "(...)

(...) "Naliczyli 18 zabitych z całej rodziny – Hermaszewskich i Bielawskich. Szczęśliwie wszyscy z rodzeństwa przeżyli. Zginął dziadek, który ufny w przyjaźń z Ukraińcami nawet nie chciał uciekał, bo nie wierzył, że mu zrobią coś złego. Przypłacił to siedmioma uderzeniami bagnetu w pierś." (...)
(...) "W tej krytycznej sytuacji pomagała nam pewna Ukrainka, która z litości nade mną ofiarowała jedną z dwóch kóz. To był przecież wtedy majątek! Dzięki temu przeżyłem. W tych tragicznych momentach byli także dobrzy Ukraińcy. Potem, już w 1944 roku, mieszkaliśmy na plebani u księdza Rossowskiego w Bereznem." (...)

(...) - Zbrodnia wołyńska pochłonęła ok. 100 tys. polskich ofiar. Dla Pana to jednoznacznie ludobójstwo?
- Absolutnie tak. Na wojnie ludzie giną, ale jeżeli dochodzi do eksterminacji ludności tak, jak stoją – od niemowlęcia do starca – i to w sposób, aby zadać jak najwięcej cierpień, to jak to inaczej nazwać? Tym bardziej, nie robiono tego pod wpływem emocji, ale kierownictwo UPA wydawało precyzyjne rozkazy, jak eliminować polską ludność. Tę treść można zawrzeć w trzech punktach: wyrżnąć Polaków, domy spalić, dobytek zabrać." (...)

(...) "Napastnicy pastwili się nad kobietami, cięli piłami, odrąbywali ręce, wbijali gwoździe w głowy. To się nie mieści w jakichkolwiek kanonach współżycia między ludźmi." (...)

(...) "Nasi politycy co prawda na Ukrainę jeżdżą, wygłaszają tam płomienne przemówienia, ale za ich plecami powiewają banderowskie flagi. Czy oni ich nie widzą?" (...)

5 komentarzy:

  1. Dziękuję za ten tekst.
    Pozwolę sobie podać link::
    http://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/2013/02/05/takie-rozne-wspomnienia-czesc-xiv-2/
    Byłam świadkiem tego wydarzenia.

    Pozdrawiam świątecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja nauczycielka ocalała cudem z takiej rzezi.Opowiadała, że sąsiedzi z którymi rodzice żyli zawsze w zgodzie, zabili siekierami jej rodzeństwo, a dzieci sąsiadów, z którymi bawiła się, pomagały w wyłapywaniu uciekających. I tego nie mogła do końca zrozumieć. Z takim żalem i goryczą mówiła, ponieważ rodzice z ufnością tam wysłali swe pociechy, gdyż liczyli na pomoc sąsiadów. Myśleli, że ocalą życie swym dzieciom. Tyle nienawiści może być w człowieku. A ja jestem przerażona, jak widzę, że posłowie dostają orgazmu i amoku, kiedy klepią o Ukrainie. Nie wiedzą, że Polska jest w NATO i nie może podejmować samodzielnie żadnych działań, a posłów nikt nie będzie- na szczęście- słuchał. A jak patrzę na szkolenia rezerwy, to myślę, że nie chciałabym być broniona przez tak przeszkolonych ludzi. Szkoda pieniędzy i czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja nauczycielka ocalała cudem z takiej rzezi.Opowiadała, że sąsiedzi z którymi rodzice żyli zawsze w zgodzie, zabili siekierami jej rodzeństwo, a dzieci sąsiadów, z którymi bawiła się, pomagały w wyłapywaniu uciekających. I tego nie mogła do końca zrozumieć. Z takim żalem i goryczą mówiła, ponieważ rodzice z ufnością tam wysłali swe pociechy, gdyż liczyli na pomoc sąsiadów. Myśleli, że ocalą życie swym dzieciom. Tyle nienawiści może być w człowieku. A ja jestem przerażona, jak widzę, że posłowie dostają orgazmu i amoku, kiedy klepią o Ukrainie. Nie wiedzą, że Polska jest w NATO i nie może podejmować samodzielnie żadnych działań, a posłów nikt nie będzie- na szczęście- słuchał. A jak patrzę na szkolenia rezerwy, to myślę, że nie chciałabym być broniona przez tak przeszkolonych ludzi. Szkoda pieniędzy i czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już spisałem naszych polityków "na straty". Jedynie władza, pieniądze, oportunizm, kumoterstwo, korupcja, kłamstwo - z mojej strony jedynie ostracyzm wobec tych jegomości, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń