CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

05 listopada 2015

NAD STAWAMI (fragment 7.)

Nasunął się zmierzch. Przed godziną uruchomił auto. Przez dwa kwadranse silnik chodził na jałowym biegu. Pod sam koniec włączył ogrzewanie. Zrobili jaki taki porządek, a potem zaskoczyła go pytaniem:
- Pozwoli pan, że będę się zwracać do pana „pozwolisz”?
Udał głębokie zamyślenie, po czym roześmiał się na głos.
- Pozwalam.
Nie mniej zaskoczony był kolejnym:
- Pozwolisz, że przez godzinkę pouczę się biologii?
- Dlaczego nie miałbym pozwolić - odparł - naciśnij ten klawisz, będziesz miała jaśniej.
Zrobiła to i poszperała w torbie. Wydobyła książkę i jabłko. Podała mu jabłko, wsunęła je do jego dłoni.
- Przekrój, zjemy po połowie - powiedziała.
- Dajesz mi jabłko - stwierdził.
- Daję.
- Dajesz mi jabłko, biorę je, kroję na dwie równe połowy, podaję ci jedną część i zanurzamy zęby w miękkim miąższu jabłka.
Wypowiadając te słowa bardzo powoli, wykonywał skrupulatnie poszczególne czynności.
- Co ci jest? - zapytała przełykając pierwszy rozdrobniony kęs jabłka.
- Nic. Poczęstowałaś mnie jabłkiem.
Kiedy czytała, siedząc w środkowej części auta przy składanym stoliku, zrobił herbatę dla obojga i usiadł po drugiej stronie stolika. Milczeli i co jakiś czas skradali się dłońmi po szklane kubki wypełnione gorącą, a później już tylko ciepłą, czarną herbatą, robili łyk lub dwa i odkładali kubki na miejsce. Kiedy skończyła się uczyć biologii, herbata była już chłodna.
- Żebyś sobie nie pomyślał, że ja to już się nie uczę i sobie tak wszystko lekceważę. Mam swoje zasady - powiedziała.
- Cenię to - odparł.
- Bo jeszcze te dwie noce będę tutaj z tobą, jeśli mnie nie wyrzucisz… i pójdę stąd prosto do szkoły w poniedziałek.
- Nie wyrzucę cię. Przecież dałaś mi jabłko.
- Co ty z tym jabłkiem…? To takie ważne dla ciebie?
- Bardzo ważne.
- Nie martw się. Zadzwonię przy tobie do ciotki. Wszystko jej wyjaśnię. Oczywiście nie powiem, że jestem z tobą, bo mogłaby sobie coś pomyśleć złego… ale ona jest wyrozumiała i bardzo dobra dla mnie.
- Więc dlaczego…?
- Dlaczego uciekłam? Tak myślisz? Ja nie uciekłam. Szłam po prostu inną drogą do domu. Tak, to prawda, dalszą i dopadł mnie zmierzch, chwyciło mnie zimno, spotkałam ciebie, to wszystko.
- Bardzo logiczne wyjaśnienie sytuacji - powiedział.
Podciągnęła pod siebie skurczone nogi i przykryła je kocem.
- Nie odpowiedziałeś mi na tamto pytanie - zaczęła.
- Jakie?
- O ten trzeci postulat. Może niedostatecznie jasno się wyraziłam, nazywając to, o czym myślałem postulatem. Wtedy na tym mostku dodałam, że dla mnie byłby ważny.
- Pamiętam. Poruszyło mnie to. Naprawdę. Nie sądziłem…
Wyciągnęła ku niemu dłoń, natrafiając na jego chłodne, zaciśnięte palce.
- Wiesz, wydaje mi się… wyczuwam twój niepokój… coś cię boli.
Nie odpowiadał. Czuł tylko i aż ciepło jej niewielkiej dłoni, i pomyślał sobie, że właściwie to jego palce powinny chwycić drobne kosteczki jej palców, a było odwrotnie.
- Może zrezygnujemy dzisiaj z nocnego połowu ryb - zasugerowała - porozmawiamy sobie… wiesz, chciałabym polubić rozmowę z tobą.
(...)

8 komentarzy:

  1. Słyszysz to moje westchnienie???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słyszę... zapewne lubisz jabłka :-) tak, tak... były smaczne

      Usuń
  2. Zwykle obcemu człowiekowi, który wzbudzi zaufanie powiemy więcej. To taki swoisty katharsis. Oczyszczające rozmowy są równie ważne jak jedzenie i powietrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no... też mi się tak wydaje... choć nadmiernym gadułą też byc nie wypada

      Usuń
  3. Ona jemu daje jabłko...jakiż znany motyw, aż boję się kolejnej części...cóż że różnica wieku i doświadczeń życiowych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm... postaram się nie skracać łańcucha, na którego długości sie poruszam :-) róznica wieku... hm.. biorąc po uwagę wiek wszechświata, ta rłóznica wieku to pestka :-)

      Usuń
  4. Zaglądam dziś, a tu tyle do nadrobienia! Miła lektura na wieczór...

    OdpowiedzUsuń